Mazury Open: "Wzorowaliśmy się na Szwajcarach"

Tomasz Dowgiałło, wraz z ojcem - Andrzejem Dowgiałło, jest głównym organizatorem zawodów odbywających się na plaży nad jeziorem Szeląg Mały w Starych Jabłonkach. Jako Dyrektor Generalny zawodów oraz Dyrektor Hotelu Anders, odpowiada za to, by turniej odbył się bez zakłóceń. Podczas niedawnych zawodów Grand Slam w Gstaad obserwował organizację imprezy przez Szwajcarów.

Łukasz Szymański: Czy wyjazd na zawody Grand Slam w Gstaad był związany z przyjemnością czy raczej obowiązkami organizacyjnymi przed Mazury Open w Jabłonkach?

Tomasz Dowgiałło: Oczywiście to drugie. Dążenie do ciągłego podnoszenia jakości naszej imprezy to niejako nasz obowiązek, co powoduje, że musimy obserwować trendy w organizacji podobnych turniejów. Chociaż nie będę ukrywał, że z ogromną przyjemnością jechałem do Szwajcarii. To piękny kraj, a turniej w Gstaad to jeden z bogatszych i lepszych turniejów na świecie.

Taki wyjazd, w środku przygotowań do naszej imprezy miał pomóc w spojrzeniu z boku na nasze przygotowania i porównaniu się do innego organizatora i innych rozwiązań. Parę pomysłów, które zastosowali Szwajcarzy możemy wykorzystać w Starych Jabłonkach. A wracając do samego wyjazdu, to wraz z Danielem Błaszkiewiczem (Dyrektor Operacyjny Turnieju Mazury Open - przyp. red.) co roku odwiedzamy turnieje organizowane w Europie. Szczególnie upatrzyliśmy sobie Klagenfurt (śmiech).

Jaki poziom organizacyjny prezentowali gospodarze Grand Slam w Gstaad?

- Nie mamy się czego wstydzić, chociaż warto przyznać, że turniej jest organizowany w innych realiach - to jest jednak Szwajcaria. Wpływy z tytułu sprzedaży pakietów sponsorskich, pakietów VIP oraz biletów (całość imprezy jest biletowana - przyp. red.) przewyższa pięciokrotnie nasze wpływy. Oczywiście wyższe są też koszty organizacji, ale tam ta impreza to prawdziwa żyła złota dla organizatorów. My spokojnie czekamy na takie czasy kiedy nie będziemy musieli dokładać.

Jednak, co najbardziej mnie zaskoczyło, to ogromne zaangażowanie społeczeństwa lokalnego w organizację tej imprezy. Ich ogromna świadomość, jak ważna jest ta impreza dla regionu, jakie ogromne efekty przynosi lub przyniesie w przyszłości dla mieszkańców. Ponad 500 osób pracuje tam jako wolontariusze, są to kucharze, kierowcy, kelnerzy, osoby sprzątające - po prostu wszyscy. Można powiedzieć, że jest to patriotyzm lokalny i mieszkańcy, którzy nie uczestniczą w tym wydarzeniu są wytykani palcami.

A jak wyglądał poziom sportowy, szczególnie nowych mistrzów świata, którzy ponownie udowodnili, że w tym roku będą trudnym przeciwnikiem?

- Muszę przyznać, że od dwóch lat nie miałem okazji obejrzeć całego meczu - ostatni raz było to w Berlinie. W Starych Jabłonkach nie ma no to czasu. W Gstaad było go trochę więcej i muszę powiedzieć, że oglądanie zarówno meczów eliminacyjnych, jak i tych finałowych, jest czymś bardzo fajnym. Doskonale rozumiem dlaczego tak istotne jest oglądanie nie tylko spotkania finałowego, ale całej drogi siatkarzy na szczyt.

Mecze w eliminacjach często są bardziej zacięte od samego finału, gdzie zawodnicy grają na zmęczeniu i większym stresie. Co do gry Niemców, faktycznie są niesamowici, właściwie niczego im nie brakuje. Bardzo dobry blok Reckermanna, świetna praca w polu Brinka - obydwaj świetnie atakują i serwują. Tym bardziej cieszę się, że będziemy ich oglądać w zawodach Mazury Open.

Do formy wracają Emanuel i Ricardo, którzy po kilku mniej udanych startach powracają na podium. Czy to dlatego, że zbliżają się zawody w Starych Jabłonkach?

- Kiedy spotkaliśmy ich na turnieju zapytali się, czy gotowe już są ich polskie paszporty. Śmiejemy się, że budują optimum swojej formy właśnie na turniej w Starych Jabłonkach. Ale prawda jest taka, że są to bohaterowie polskiej publiczności i oni to bardzo mocno czują. Wiedzą, że nie mogą ich zawieść. Bardzo chcą wygrać w Starych Jabłonkach po raz piąty.

No właśnie, a jak wyglądają prace nad turniejem Mazury Open?

- (śmiech) Obficie! Wyjazd do Szwajcarii sprawił, że teraz nagromadziło się jeszcze więcej obowiązków i spraw, które trzeba dopiąć. Na całe szczęście jesteśmy już trochę "zaprawieni w boju". Pierwszy turniej, który organizowaliśmy to było trochę błądzenie w ciemności. Pomimo doświadczenia w organizacji imprez sportowych w kraju, nie wiedzieliśmy jak współpracować z przedstawicielami FIVB.

Przy całym projekcie pracowało wtedy mnóstwo osób, a przygotowania trwały chyba z pół roku. Teraz grupa robocza ogranicza się do kilku osób, no i idzie nam znacznie sprawniej. Wciąż padają nowe pomysły, ale wszelkie sprawy organizacyjne już się zakończyły. Odbyły się również dwie konferencje prasowe - w Warszawie i w Olsztynie. Na plaży rozpoczęły się prace przygotowawcze na boiskach, stawiane będą również trybuny i namioty dla zawodników i obsługi. Zamówiliśmy również pogodę! (śmiech).

Kto wygra turniej w tym roku?

- Nie mogę być stronniczy, więc powiem najlepszy. Liczymy na dobry start polskich par.

 

Mazury Open transmisja na żywo - zobacz tutaj >

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.