Siatkówka. Byli gwiazdami sportu, dziś siedzą w więzieniu. Kubańscy siatkarze nie zgadzają się z wyrokiem

Ricardo Calvo Manzano (20 lat), Abraham Gavillan Ignacio (21 lat), Osmany Santiago Uriarte (21 lat), Luis Sosa (21 lat) i Rolando Cepeda (27 lat) byli jednymi z najbardziej znanych siatkarzy reprezentacji Kuby. Ich osiągnięcia odeszły jednak w niepamięć, kiedy zostali oskarżeni o gwałt w czasie zmagań Ligi Światowej w Finlandii. Dziś odsiadują wyroki w więzieniu. - Nasze życie jest niszczone - mówią włoskiej "La Gazzetta dello Sport".

Żyją w izolacji i z piętnem gwałcicieli. Ricardo Calvo Manzano (20 lat), Abraham Gavillan Ignacio (21 lat), Osmany Santiago Uriarte (21 lat), Luis Sosa (21 lat) i Rolando Cepeda (27 lat) mieli reprezentować Kubę na igrzyskach olimpijskich, na które ich zespół zakwalifikował się po raz pierwszy od 16 lat. Zamiast tego dwóch z nich znajduje się w przeludnionym więzieniu w fińskim Turku, a trzech 230 kilometrów dalej w Kylmäkoski, niedaleko miejsca popełnienia przestępstwa - Tampere.

To właśnie tam 2 lipca 2016 roku, w noc poprzedzającą mecz z reprezentacją Finlandii, Kubańczycy dopuścili się napaści seksualnej na kobietę. Zostali skazani na 4 do 5 lat pozbawienia wolności. Spośród wszystkich oskarżonych uniewinniony został tylko Dariel Miranda. Kluczowymi dowodami w sprawie było DNA sprawców oraz zeznania kobiety zmuszonej do seksu z pięcioma mężczyznami, którzy dodatkowo zastosowali wobec niej przemoc fizyczną. Trwające 1,5 godziny nagranie z monitoringu potwierdziło słowa ofiary.

Słuszna kara, próżny żal?

Proces trwał krótko, szybko osadzono ich także w więzieniu. Do tej pory odwiedzili ich tylko ambasador Kuby oraz prezes federacji. Za swój uczynek zapłacili nie tylko oni sami, ale także ich trener, Rodolfo Luiz Sanchez, którego ukarano zwolnieniem za niedopilnowanie podopiecznych.

Zarówno dla Rolando Cepedy, jak i pozostałych graczy igrzyska w Rio de Janeiro miały być ukoronowaniem kariery, lecz pozostały jedynie w strefie marzeń. Choć wydawałoby się, że cała ta sytuacja to dla nich spora lekcja pokory, to w ich ostatnich wypowiedziach, które padły na łamach "La Gazzetta dello Sport", nie widać skruchy. Da się odczuć natomiast żal, lecz nie ten spowodowany świadomością wagi popełnionego czynu, ale ten wywołany przez odsunięcie do reprezentacji i osadzenie w więzieniu.

- To, co przeżywamy, jest straszne. Po 16 latach naszej reprezentacji udało się zakwalifikować na najważniejszą imprezę czterolecia, ale ten sukces rozpłynął się absurdalnie szybko. Odczuwałem dumę na myśl, że będziemy mierzyć się z Rosją... W tej całej sprawie jest zbyt wiele zbiegów okoliczności. Zniszczono silny zespół, kiedy zaczął dobrze grać. W czasie przesłuchań traktowano nas gorzej, ponieważ jesteśmy obcokrajowcami i mamy ciemniejszy kolor skóry, a nasze słowa nie były dobrze tłumaczone - powiedział były kapitan Kubańczyków, Rolando Cepeda. Uważa, że rola Kubańczyków została wyolbrzymiona, a karę nałożono niesłusznie, przez co konsekwencje ponoszą nie tylko siatkarze, ale i ich rodziny. - Straciłem wszystkie pieniądze, które zarobiłem w Grecji. Na Kubie nie ma Skype'a, więc moja żona i dzieci muszą jechać do Moskwy, żeby się ze mną połączyć. Niedługo spędzę moje pierwsze urodziny w więzieniu. Jestem tym wszystkim bardzo przytłoczony. Wszystko zostało zniszczone w ciągu jednej nocy - oskarżył Cepeda.

- Nie miałem odwagi, by obejrzeć igrzyska w telewizji. To było dla mnie za trudne - przyznał Osmany Uriarte. FIVB rozważało możliwość pozbawienia Kubańczyków szansy na grę podczas igrzysk. Oczekiwano honorowej rezygnacji ze strony tamtejszej federacji, jednak zdecydowała się ona na powołanie młodszych siatkarzy. Wszystkie mecze podczas imprezy zespół dość wyraźnie przegrał. - Po siedmiu miesiącach nie mam siły, aby wyjść i zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie robię nic poza oglądaniem filmów; nie słucham nawet muzyki, ponieważ w więzieniu płyty nie są dostępne - opisał warunki życia w więzieniu Uriarte.

Fiński klimat za srogi dla Kubańczyków?

Fińskie sądownictwo jest bardzo nieufne w stosunku obywateli innych krajów i stoi na straży kobiet, zwalczając objawy nierówności społecznej oraz przeciwdziałając przemocy wobec nich. Kubańczycy są więc trzymani z dala od innych więźniów. To wszystko powoduje, że czują się odizolowani i pozbawieni możliwości otrzymania pomocy, której mimo prawomocnego wyroku się domagają. - Wszyscy są wobec nas wrogo nastawieni. Jesteśmy traktowani jak najgorsi przestępcy. Nie mamy pieniędzy i kontaktu z bliskimi, a tęsknota za moją rodziną i mamą jest najgorsza. Ambasador może dać nam wszystko, ale trzeba najpierw wydać 23 tysiące euro - powiedział rozżalony Uriarte. - Doświadczanie braku wolności jest straszne - dodał siatkarz.

Jeszcze straszniejsza dla niego ma być jednak świadomość, że już nigdy nie powróci do grania w siatkówkę. - Mam nadzieję, że będę miał szansę wystąpić w Tokio. Niestety, na razie nic w tym temacie nie wiemy - jesteśmy jedynie tymczasowo zawieszeni przez rodzimą federację - dodał zawodnik.

Niezależnie od wyroku, wszyscy siatkarze nadal twierdzą, że są niewinni i zapowiadają odwołanie się od wyroku. - Nie skrzywdziłem tej kobiety. Mam nadzieję, że apelacja coś zmieni - dodał krótko Ricardo Calvo.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.