Pewne miejsce w finale to nowość w polskiej siatkówce. Mimo boomu sukcesem był przez lata awans do turnieju finałowego. Cieszyliśmy się, gdy przed rokiem w spotkaniu o trzecie miejsce Jastrzębski Węgiel niespodziewanie pokonał Zenit. Trzy lata temu o złoto walczyła PGE Skra Bełchatów, jednak jako organizator nie musiała występować w eliminacjach. Przegrała wtedy 2:3 z drużyną z Kazania, choć miała piłkę meczową, a przy ostatnim punkcie pomylił się sędzia, nie dostrzegając bloku.
Głównymi faworytami tegorocznych finałów są oczywiście Rosjanie. Nawet drugie miejsce będzie dla nich porażką, bo triumf ma być zwieńczeniem 15-lecia klubu. Chcieli w związku z tym nawet organizować finały. Jednak europejska federacja po raz pierwszy wybrała niemieckie miasto. I nie żałuje. Choć w Niemczech siatkówka jest sportem niszowym, to zainteresowanie było ogromne. - Bilety sprzedały się błyskawicznie, czego nikt się nie spodziewał, dopóki nie uświadomi sobie, że Berlin leży tylko 100 km od granicy z Polską - opowiada Tomás Kmet, Słowak występujący w BR Volley. Organizatorzy zdecydowali się nawet postawić dodatkowe trybuny, tak więc w Max-Schmeling-Halle spotkania obejrzy ponad 10 tys. ludzi, w tym ogromna część z Polski.
Gospodarze teoretycznie są najsłabszym uczestnikiem, a pierwszy mecz - z Kazaniem - to właściwie zderzenie Kopciuszka z Godzillą.
Ale tak jak Kopciuszek miał swoje zalety, tak i berlińczycy je mają. Kmet' przypomina, że w fazie grupowej mieli korzystny bilans z Resovią (3:0 i 2:3). - Brakuje nam meczów z silnymi rywalami o wysoką stawkę, to największy problem. Żeby to nadrobić, graliśmy sparingi z Arkasem Izmir, Modeną i Veroną - mówi Kmet'. Mistrz Niemiec większość sparingów wygrał, co nie powinno dziwić, bo ma w składzie m.in. mistrza olimpijskiego z Pekinu Scotta Touzinsky'ego, dwóch aktualnych reprezentantów USA Erika i Kawikę Shoji, australijskiego atakującego Paula Carrolla czy znanego z polskiej ligi Holendra Roba Bontjego.
- Dla nas wielkim wydarzeniem jest udział w Final Four. Presję wyniku mają Polacy. Nam zależy na tym, żeby dobrze zagrać - mówi Kmet'. - Wszyscy wiedzą, jak silnym klubem jest Kazań. Ale gdy chodzi tylko o jeden mecz, możemy z nim wygrać - deklaruje odważnie. - Liczę na wsparcie polskich kibiców. Wy przecież nie lubicie Rosjan - kończy.
Porażka Zenita byłaby ogromną sensacją, bo to drużyna budowana, by wygrać wszystko, co jest do wygrania. Po raz pierwszy od wielu lat zaczęła sezon z rosyjskim rozgrywającym Igorem Kobzarem (jego poprzednikami byli Nikola Grbić, Lloy Ball i Valerio Vermiglio), jednak po kilku niepowodzeniach w ekspresowym tempie ściągnięto Benjamina Toniuttiego. Okazało się, że przy transferze popełniono błąd proceduralny i reprezentant Francji nie mógłby grać w Lidze Mistrzów. Bogacze z Tatarstanu skusili więc ogromnymi pieniędzmi świetnego Irańczyka Saeida Maroufa, który mimo wielu lukratywnych ofert nie chciał się ruszać z ojczyzny. Zmienił zdanie, gdy zobaczył górę dolarów wyłożoną przez sponsora, Gazprom.
W europejskich pucharach nie obowiązują limity dla obcokrajowców, więc Zenit może skorzystać także z tych zawodników, którzy nie mogą grać w rosyjskiej lidze. Dlatego Amerykanin Matthew Anderson i bułgarski libero Teodor Sałparow grają tylko w Lidze Mistrzów. Ten pierwszy dostaje podobno pół miliona dolarów, czyli więcej niż najlepiej opłacany zawodnik PlusLigi. Największą gwiazdą jest Kubańczyk Wilfredo León, na którego nie było stać nikogo z polskiej czołówki.
Finansowo z Rosjanami nikt nie może się równać. Efektem jest rekord Ligi Mistrzów - piąty z rzędu awans do finałów. Kolejny najlepszy wynik to awans z grupy bez straty seta. Zenit ma w kadrze aż ośmiu zawodników, którzy wygrywali najważniejszy z pucharów, a jego rywale z berlińskiego turnieju w sumie trzech (Jochen Schöps i Lukáš Tichácek z Asseco Resovii i Michał Winiarski z PGE Skry). Zespół z Kazania dwukrotnie był najlepszy w Final Four, co ciekawe, za każdym razem wygrywał w Łodzi. - Chcemy podtrzymać tradycję rosyjskich zwycięstw w Lidze Mistrzów [trzy z rzędu]. Inny wynik będzie porażką - twierdzi Ilcham Rachmatullin, wiceprezes klubu.
Katarzyna Lubońska podpisała kontrakt z KSW! Nowa ulubienica kibiców? [ZDJĘCIA]