MŚK. Zwycięstwo Polek na otwarcie mistrzostw

Na inaugurację Mistrzostw Świata Kadetek w Ankarze nie było niespodzianki. Polki pokonały Egipcjanki 3:0 (25:13, 25:16, 25:24). Zwycięstwo nie przyszło jednak biało-czerwonym łatwo.

Dyskutuj z ludźmi, nie z nickami. Nie bądź anonimowy na Facebook.com/Sportpl ?

Pierwszy set minął szybko, głównie dzięki dobrej zagrywce. Egipcjanki największe problemy miały z serwisem Aleksandry Wójcik, która od stanu 0:2 dla Egiptu pomogła zdobyć osiem kolejnych punktów. Gdy dwa asy dorzuciła jeszcze Ewelina Janicka, Polki już spokojnie prowadziły. Tylko na chwilę straciły koncentrację, gdy przy zagrywce Rany Elgohary przegrały cztery kolejne akcje z rzędu. Szybko się pozbierały, choć z 13. punktów straconych w tym secie aż 8 rywalki zyskały po błędach biało-czerwonych.

Egipcjanki szybko zaczęły się rewanżować błędami po swojej stronie. Na początku drugiej partii po złym przyjęciu zepsuły osiem kolejnych akcji. Wójcik zaserwowała w tym secie trzy asy. Zapachniało pogromem, bo Egipcjanki zupełnie nie umiały poskładać swojej gry. Z każdym kolejnym punktem bezradne zwieszały głowy.

Wtedy biało-czerwone wyciągnęły do nich rękę po raz pierwszy.

Zawodniczki Andrzeja Pecia i sam trener dobrze wiedzą, że zbyt duża pewność siebie działa na nie destrukcyjnie. W pewnym momencie zaczęły rozgrywać nonszalancko. Przy serwisach Nady Korry, a potem znów Elgohary, Polki założyły sobie, żeby nie dogrywać dalej niż na trzeci metr. Z niedokładnie rozegranych piłek nie mogły skończyć akcji. Egipcjanki, dla których marzeniem jest wyjście z grupy (oprócz Polek rywalizują z Algierkami i Turczynkami), powoli odrabiały straty (14:12). Ale przy stanie 16:13 Polki poprawiły skuteczność, dobrze zagrały blokiem i znów wysoko i łatwo wygrały - do 16.

Wtedy pewność siebie zjadła je doszczętnie.

- Ciągle miałyśmy w podświadomości, że to rywal z niższej półki - mówiła nasza przyjmująca Martyna Grajber. - Grając z takim zespołem trudno przewidzieć ich następny ruch, bo... one chyba same nie wiedzą, co zagrają. Bardzo dużo punktów zdobyły obijając nasze ręce - dodała.

Polki zdawały się myśleć, że mecz wygra się sam. Bardziej niż Egipcjanki przeszkadzał im brak koncentracji i własne błędy. Dlatego w trzecim secie Egipt toczył wyrównaną walkę. Trener próbował zmian. Za Wójcik na boisku pojawiła się Julia Twardowska, za Ewelinę Janicką - Karolina Szymańska. To oznaczało, że poza środkową Igą Chojnacką i libero Anną Korabiec trener Peć wymienił cały zespół (od początku drugiego seta za Paulinę Głaz grała na przyjęciu Grajber).

Polki jednak utrzymywały kilkupunktową przewagę i na pewno nie spodziewały się nerwowej końcówki seta. Po dwóch blokach na najlepiej zbudowanej Ayi Elshamy wyszły na prowadzenie 22:17. Wtedy atakująca rywalek zaczęła seryjnie trafiać zagrywką i doprowadziła do remisu! Po chwili, po kolejnym autowym ataku Polek, rywalki prowadziły 23:22. Gdyby nie ich błędy w końcówce, mielibyśmy prawdziwy dramat. Autowy atak z drugiej linii i uderzenie w antenkę w wykonaniu Egipcjanek dały nam upragnione zwycięstwo. Wymęczone, ale bardzo ważne.

Po meczu Egipcjanki tłumaczyły się przemęczeniem. Połowa zespołu grała na zakończonych niedawno mistrzostwach świata juniorek w Peru (U-20, w turniejach kadetek grają siatkarki do lat 18 - red.). - Dołączyłyśmy do zespołu tydzień temu. Nie miałyśmy czasu, żeby przygotować się do tego turnieju. Stąd nasze niezgranie i słaby występ - tłumaczyła kapitan afrykańskiej drużyny Farida El Askalany.

Na mundialu U-20 w Peru Egipt zajął 15. miejsce. Wszystkie mecze przegrał do zera. Poza spotkaniami z Tunezją (2:3 i 3:1) i Polską. Nasze juniorki w nerwach oddały rywalkom seta. Kadetki nie powtórzyły błędu starszych koleżanek. Choć były o włos.

Polska - Egipt 3:0 (25:13, 25:16, 25:24)

Polska: Gajewska, Flakus, Głaz, Wójcik, Chojnacka, Janicka i Korabiec (libero) oraz Strózik, Tobiasz, Grajber, Szymańska, Twardowska.

Egipt: Assem, Korra, Elgohary, El Askalany, Elshamy, Mahfouz i Eldeeb (libero) oraz Moustafa, Sallam.

Powiększony arsenał bębnów

W majowych mistrzostwach Europy furorę na trybunach robił ojciec naszej libero - Anny Korabiec. Pan Zbigniew zasłynął jako najbardziej żywiołowy, najbarwniejszy i najgłośniejszy kibic, głównie za sprawą siedemnastokilogramowego bębna, który przyprawił go o pęcherze na dłoniach. Tym razem do Ankary przywiózł więc... dwa bębny. Wiedział, że będzie miał wsparcie. Zaprzyjaźnieni pracownicy polskiej ambasady w Ankarze w biało-czerwonych strojach z rodzinami stawili się w samo południe w hali Baskent.

Andrzej Peć: ? Nie powtórzymy błędu z ME

Więcej o:
Copyright © Agora SA