Siatkówka. Rosyjskie marzenia o złocie

Rosjanie od zawsze uważali się za lepszych, Polacy zaś mieli kompleks Wielkiej Rosji, a każdy pojedynek ze Sborną traktowany był jak święta wojna. Pycha Rosjan była o tyle uzasadniona, że faktycznie wygrać z nimi zdarzało się nam bardzo rzadko, oni zaś wielokrotnie eliminowali naszą reprezentację z udziału w różnej rangi turniejach.

Rosjanie właśnie kończą pierwszy etap przygotowań do mistrzostw świata. Już od początku zgrupowania trener Daniele Bagnoli musiał jednak radzić sobie z pewnymi problemami kadrowymi. Wybierając szesnastkę graczy, zrezygnował z usług Połtawskiego i Kazakowa. Szybko jednak okazało się, że Połtawski do kadry musi wracać, bo problemy ma Czeremisin, a z reprezentacji z powodów zdrowotnych wypadł Abramow. - Połtawski był na liście dwudziestu graczy i pracował w tym czasie w swoim klubie, ponieważ do Anapy pojechało tylko 16 zawodników. Później okazało się, że Czeremisin ma problemy, więc został z powrotem powołany na zgrupowanie kadry, oczywiście jako atakujący. Teraz mam do dyspozycji 15 siatkarzy i w najbliższych dniach będę musiał dokonać wyboru pomiędzy Czeremisinem i Połtawskim - wyjaśnia Włoch.

Szkoleniowiec "Sbornej" nie ukrywa, że bardzo liczył w tym sezonie na Pawła Abramowa. Osobiście interweniował w Federacji Rosyjskiej, aby popularny Abrams mógł wrócić do kadry. - Bardzo mi przykro, że Abramow zrezygnował z dalszego udziału w zgrupowaniu, ale nic nie można było zrobić w tej kwestii - zdrowie jest najważniejsze. Myślałem o tym zawodniku jako doskonałym balansie dla naszego zespołu i chcę mu podziękować za profesjonalizm, jakim wykazał się podczas pracy z nami. Jest doskonałym przykładem zachowania dla wszystkich - chwali byłego gracza Jastrzębskiego Węgla Bagnoli.

Rosjanie trafili do grupy, która swoje mecze będzie rozgrywała w Modenie, a za przeciwników mają drużyny Australii, Portoryko i Kamerunu. Wyjście z grupy z pierwszego miejsca nie powinno więc być dla ekipy Sbornej problemem. Co Bagnoli chciałby osiągnąć na tegorocznym mundialu? - Moim podstawowym celem jest utrzymanie zespołu w czołówce najlepszych na świecie. To oznacza awans do pierwszej czwórki drużyn, które będą grały o medal. Potem wygrane czy przegrane będą już zależały od wielu czynników. Celem, który postawiła przede mną Federacja, jest gra w finale mistrzostw świata i zwycięstwo - wyjaśnia Włoch. Czy tym razem uda się sięgnąć po najwyższe trofea? O tym przekonamy się już niedługo.

Więcej w serwisie Reprezentacja.net

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.