MŚ w siatkówce. Wideoweryfikacja za trudna dla niektórych sędziów?

Powtórki wideo w trakcie siatkarskich mistrzostw świata miały pomagać zespołom i sędziom. A tymczasem wielu z tych ostatnich nie radzi sobie z analizą sytuacji. Dlaczego? - To jest dla nich nowinka - mówi Andrzej Lemek, sekretarz generalny PZPS i szef polskich sędziów.

O sędziach na polskich mistrzostwach zaczyna być coraz głośniej. Larum podniosło się szczególnie po meczu Polaków z Włochami, w którym to dwójka arbitrów z Dominikany i Meksyku podejmowała wielokrotnie co najmniej kontrowersyjne decyzje. Na szczęście w obie strony. - Dali nam się we znaki, kilka ostrych słów poleciało. W przerwie po drugim secie sędzia próbował się tłumaczyć, ale nie wiem, o co mu chodziło przy kilku piłkach - mówił po spotkaniu libero reprezentacji Polski Paweł Zatorski. - Mylili się w obie strony, to są tylko ludzie, ale akurat z małym doświadczeniem - oceniał w czwartek na gorąco Andrzej Lemek i dodał: - Od lat mówi się o tym, że takie mecze powinni sędziować bardziej doświadczeni arbitrzy. Ale taka jest polityka FIVB [udział sędziów wg kontynentów - przyp. red.], próbujemy z tym walczyć, ale na ten moment nie można nic zrobić.

Problemy z sędziowaniem nie dotyczyły jednak tylko tego spotkania. Mylą się wszyscy, ale tym europejskim sędziom zdarza się to dużo rzadziej. Bardziej egzotyczni arbitrzy nie mają możliwości sędziować tylu spotkań na najwyższym poziomie co ich europejscy koledzy. Stąd też często nie radzą sobie z niektórymi sytuacjami. A to irytuje zespoły, a także obserwatorów spotkań. W czasie spotkania Polaków z Włochami na Twitterze aż roiło się od komentarzy słabej pracy sędziów. Oberwało się arbitrom także od komentatorów telewizyjnych.

Challenge miał uspokajać

By zniwelować pomyłki sędziów od kilku lat systematycznie wprowadzany jest system wideoweryfikacji. Gdy trener nie zgadza się z decyzją arbitrów, może poprosić o sprawdzenie akcji. Do dwóch pomyłek w secie, czyli jeśli szkoleniowiec ma rację, nadal może dwukrotnie weryfikować to, co pokazali sędziowie. - Przy tym, jak mamy challenge, to sędziowanie nie ma takiego wielkiego wpływu na grę, jak miało wtedy, gdy go nie było - mówił Andrzej Wrona, środkowy reprezentacji Polski.

Ale co w momencie, gdy sędziowie nie radzą sobie także z tym systemem? Na całym świecie nie ma jednego systemu wideoweryfikacji, który obowiązuje we wszystkich ligach. Inaczej radzą sobie Rosjanie, inaczej Włosi, a jeszcze inaczej Polacy. Co ciekawe, nawet w międzynarodowych rozgrywkach pod egidą FIVB w każdym meczu sędziom może pomagać system z innego kraju. I tak w tegorocznej Lidze Światowej, w grupie I, czyli najmocniejszej, obowiązywały w tym roku trzy systemy. Rosjanie grali ze swoim, gdy byli gospodarzem meczu, Włosi ze swoim, a Polacy ze swoim. Pozostałe kraje używały tego, z którym się dogadały. A każdy z nich różni się i to sporo.

Rosjanie oceniają tylko to, czy piłka była w boisku, czy nie. Włosi sprawdzają jeszcze dotknięcie siatki i antenki. W Polsce oprócz tego można weryfikować także przejście linii środkowej, atak po bloku, a także to, czy piłka została podbita w obronie czysto, czy też wpadła w boisko przy tzw. podkładce. A bardzo niewielu sędziów miało już styczność z tym polskim systemem wideoweryfikacji i, krótko mówiąc, nie radzą sobie z nim, co pokazało już kilka meczów tych mistrzostw. W turnieju bowiem obowiązuje polska wideoweryfikacja.

Zmiany w regulaminie

- Oni nie mieli gdzie się przygotować do pracy z tym systemem, to nie ich wina. Jest to nowinka, której się dopiero uczą - broni nieco sędziów Lemek i dodaje: - U nas w lidze, jak wprowadzaliśmy wideoweryfikację, byliśmy w jeszcze gorszej sytuacji. Uczyli się sędziowie, ale też organizatorzy i ekipy, które obsługują challenge. Sędziowie na tych mistrzostwach mają do dyspozycji już wyszkolone osoby do obsługi systemu.

Problem leży podobno gdzie indziej. - Większym problemem jest regulamin wideoweryfikacji, który pozmieniała światowa federacja. Dostali od nas ten, co obowiązuje w PlusLidze. Mieli więc wszystko gotowe, co było już testowane u nas od kilku sezonów. Ale postanowili to zmienić - stwierdza szef polskich sędziów i podaje przykład: - Gdy trener prosił sędziego w PlusLidze, żeby sprawdził blok, a sędzia dostrzegł np. dotknięcie siatki, to miał obowiązek odgwizdać ten błąd. FIVB postanowiło, że na mistrzostwach świata sędzia może weryfikować tylko to, o co poprosił trener, a widząc inny błąd, ma nie reagować.

Jeden sukces jednak udało się osiągnąć, tuż przed mistrzostwami. Chodzi o kontakt piłki z boiskiem. Według przepisów FIVB o tym, czy piłka weszła w pole, czy też była na aucie, miał decydować pierwszy jej kontakt w podłożem, bez tzw. spłaszczenia (piłka po mocnym uderzeniu odkształca się znacznie, dotykając boiska niemal całym swoim obwodem). W PlusLidze i w europejskich pucharach założenia były inne, zgodne z tym, co pokazują kamery. Decydowało spłaszczenie piłki i nawet jej minimalny kontakt z linią. - Udało się to zmienić, ale dopiero praktycznie na 48 godzin przed rozpoczęciem turnieju - mówi Lemek.

Zostanie ośmiu, najlepszych?

Do końca drugiej rundy mistrzostw zostało jeszcze tylko dwa dni meczowe. W turnieju jest więc jeszcze 20 sędziów, którzy zostali nominowani do tej fazy. Na fazę finałową zostanie ich już tylko ośmiu. Ale chyba nie ma co liczyć, że zostaną sami najlepsi. Choć nominacje nie są jeszcze znane, nieoficjalnie mówi się, że w tym gronie, zgodnie z polityką FIVB, znajdzie się maksymalnie czterech Europejczyków. Jeśli dodamy do tego wymogi, że gdy zespół z danego kraju gra o medale, to sędziowie zazwyczaj wracają do domów, trudno spodziewać się, że zostaną sami najlepsi, doświadczeni arbitrzy, którzy z siatkówką na najwyższym poziomie mają do czynienia na co dzień. Np. na Dominikanie czy w Meksyku reprezentacji ciężko o sukces na światowych imprezach. Sukces mogą więc odnosić sędziowie.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA