MŚ siatkarzy 2014. Możdżonek: Jestem dużym chłopcem

- Byłem przygotowany na to, że nie zagram w mistrzostwach. Jestem dużym chłopcem, wiem, że życie sportowca jest brutalne - mówi w rozmowie ze Sport.pl Marcin Możdżonek, który w wygranym 3:1 meczu z Włochami kolejny raz w turnieju bardzo pomógł Polsce, wchodząc z ławki rezerwowych. Środkowy zapewnia, że mimo wciąż dokuczającej mu kontuzji barku jest gotów do gry w podstawowym składzie. - Nie ma takich kłopotów, które mogłyby mnie zatrzymać - przekonuje. Następny mecz biało-czerwonych w sobotę z Iranem. Relacja na żywo w Sport.pl od godz. 20.15.

Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]

Łukasz Jachimiak: Znów porządziłeś na środku, po wejściu na boisko z ławki rezerwowych sprzedałeś rywalom cztery efektowne czapy, mocno pomagając drużynie wygrać mecz. Kiedy przygotowałeś taką formę na mistrzostwa, skoro od początku sezonu reprezentacyjnego praktycznie nie grałeś, a jeszcze dwa tygodnie temu, podczas Memoriału Wagnera, zmagałeś się z kontuzjowanym barkiem?

Marcin Możdżonek: I zmagam się z nim cały czas. A do formy takiej, jaką chciałbym mieć, jest jeszcze daleko. Cieszę się, że to, co udało się wypracować w tak krótkim czasie, starcza, żeby wejść i pomóc. Z tego jestem bardzo zadowolony. Jestem szczęśliwy, że udało mi się przezwyciężyć ból i znaleźć na mistrzostwach świata.

Grasz na blokadzie?

- Nie, nie gram na żadnych blokadach, bo nie jest to potrzebne. Do tego bólu musiałem się po prostu przyzwyczaić. Nic nowego, bo w naszym życiu praktycznie nie ma dnia w roku, żeby coś nie bolało.

Mówisz, że daleko ci do optymalnej formy, to na ile procent tego, na co cię stać, grasz w tej chwili?

- Trudno ocenić procentowo, ale na pewno kilka elementów chciałbym jeszcze poprawić. Przede wszystkim brakuje mi pewności siebie, ponieważ w tym sezonie kadrowym rozegrałem tyle meczów, że do ich policzenia na pewno starczyłoby palców jednej ręki.

Jak twierdzisz, formy wystarcza ci na tyle, by wejść z ławki i pomóc drużynie, ale rozumiem, że starczyłoby jej też, gdyby w sobotę z Iranem Stephane Antiga wstawił cię do pierwszej "szóstki"?

- Oczywiście, że by starczyło. To jest wielki turniej rozgrywany w Polsce, więc nie ma takich kłopotów, które mogłoby mnie zatrzymać. Wszyscy zostawiamy problemy poza boiskiem, kiedy na nie wychodzimy. Każdy z nas naprawdę daje z siebie 100 procent. Każdy gra na tyle, ile potrafi.

Były w tym sezonie takie momenty, w których myślałeś, że w mistrzostwach nie zagrasz? Pytam, bo u Antigi najpierw straciłeś opaskę kapitana, później miejsce w "szóstce", a w końcu też w "12".

- Jasne, że takie myśli były, a ja byłem przygotowany na to, że nie zagram w mistrzostwach. Jestem dużym chłopcem, wiem, że tak bywa, że życie sportowca jest brutalne. Na porządku dziennym są takie sytuacje, że przychodzi nowy trener i ustala nowy porządek, że jeden zawodnik do jego koncepcji pasuje, a inny nie. Teraz jestem szczególnie zadowolony, bo startowałem z ostatniej pozycji, a jestem tutaj, gram w tym turnieju, walczę dla polskich kibiców. To jest dla mnie wielka sprawa.

To chyba nauka dla niektórych, że nie warto się dąsać, a warto ciężko pracować?

- To na pewno tak, ale proszę nie robić przytyków. Skończmy bez osobistych wycieczek.

Siatkarskie mistrzostwa świata potrwają do 21 września. W II rundzie Polacy zmierzą się jeszcze z reprezentacją Iranu (13.09) i Francji (14.09).

Więcej o:
Copyright © Agora SA