MŚ w siatkówce. Polskie przyjęcie

Bez Bartosza Kurka kadra ma gorszą skuteczność w kontratakach. Ale zyskało - i to bardzo - przyjęcie zagrywki, główny atut polskich siatkarzy na mundialu. W czwartek o 20.15 mecz z Wenezuelą. Relacja na żywo na Sport.pl

Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]

Podstawą sukcesów polskiej drużyny w pierwszych meczach mistrzostw świata były świetna zagrywka i przyjęcie. - Naszym flotem [tzw. serw szybujący] jesteśmy w stanie zniszczyć każdego - twierdzi Oskar Kaczmarczyk, statystyk reprezentacji. Przekonali się o tym Serbowie, którzy atakowali ze skutecznością 38 proc., podczas gdy granica przyzwoitości wynosi ok. 45 proc. Niewiele lepsi byli Australijczycy - 42 proc.

Liczby pokazują, jak kluczowe znaczenie w siatkówce ma przyjęcie zagrywki. Gdy rozgrywający dostaje piłkę daleko od siatki i musi do niej dobiec, aby podać ją partnerowi, zgubienie bloku rywali jest w zasadzie niemożliwe. Przeciwnicy mają wystarczająco dużo czasu, aby się przygotować. Polacy na mundialu świetnie serwują, a na dodatek kapitalnie przyjmują. - A to podstawa dobrego funkcjonowania każdej drużyny - mówi Sebastian Świderski, szkoleniowiec Zaksy Kędzierzyn-Koźle, wcześniej znakomity przyjmujący.

Podczas inauguracji na Stadionie Narodowym Polacy kapitalnie odbierali zagrywki, choć przecież nietypowe otoczenie - ogromna przestrzeń, podmuchy wiatru - nie sprzyjały precyzji. A jednak. Według polskich statystyków Michał Winiarski miał w przyjęciu 75-procentową skuteczność tzw. perfect (w nomenklaturze statystyków jest to po prostu dogranie piłki do siatki) i - uwaga! - aż 75-procentową skuteczność tzw. excellent. Chodzi tu o przyjęcie piłki i dogranie jej dokładnie w punkt, czyli gdy Winiarski podawał tam, gdzie czekał Paweł Zagumny.

Kapitan reprezentacji przyjmował serwy tylko osiem razy, bo przeciwnicy znają jego umiejętności i starali się go omijać. Ostrzeliwany był Mateusz Mika, lecz poradził sobie świetnie, podobnie jak Paweł Zatorski potwierdzający w każdym spotkaniu, że jest jednym z najlepszych na świecie specjalistów w odbiorze serwów (69 proc. przyjęcia "perfect").

Gdy dwa tygodnie przed rozpoczęciem mistrzostw Antiga ogłosił, że w drużynie nie będzie Kurka, pojawiły się eksperckie głosy, że to paradoksalnie może Polsce pomóc. Bo mistrz Włoch wirtuozem przyjęcia nie jest, choć z roku na rok robi postępy. Przede wszystkim nie przyjmował dobrze zagrywek szybujących. Nie dlatego, że nie chciał, po prostu nie umiał - nie jest do tego stworzony. Poprzedni selekcjonerzy tak jednak przygotowywali taktykę z nim w składzie, żeby ograniczać ryzyko. Wtedy dwaj jego koledzy odpowiadali za całą szerokość boiska. A to przekładało się na precyzję.

Oczywiście są też minusy nieobecności Kurka. Najważniejszym jest słabsza skuteczność Polski w kontratakach, ponieważ często właśnie do niego kierowane były bronione piłki. - Trenerzy świadomie postawili na grę defensywną, pozbawiając się atakujących z wysokiej piłki, którymi są Bartek i Grzesiek Bociek. Ale dzięki temu możemy grać bardzo szybko i wykorzystywać wielkie możliwości środkowych - Karola Kłosa i Piotra Nowakowskiego - podkreśla Świderski.

W podstawowej szóstce Kurka zastąpił Mika, który przy takim samym wzroście (207 cm) ma dar nazywany przez fachowców naturalnym przyjęciem. W spotkaniu z Serbią odebrał kilka takich bomb, że inni, zamiast zamortyzować, posłaliby piłkę daleko w trybuny Stadionu Narodowego. W atakach z szybko rozegranych piłek Mika jest na razie znakomity (22 punkty, najwięcej spośród Polaków).

W spotkaniu z Australią z przyjęciem było nieco gorzej (50 proc. z Serbią i 23 proc. z Australią). Zdecydował o tym drugi set, w którym statystki Polaków w odbiorze były na poziomie Serbów w inauguracyjnym meczu - zaledwie 33 proc. "perfect", tylko 6 proc. "excellent". Mimo to w ataku biało-czerwoni mieli aż 60-procentową skuteczność, co jest zasługą Zagumnego i fantastycznie usposobionego Winiarskiego. Ten ostatni rozgrywa turniej życia. Wykorzystuje to, że został ustawiony przez Antigę dalej od rozgrywającego. Dzięki temu ma więcej zadań ofensywnych i nie musi zbijać ze skrzydła (prawego), czego przyjmujący nie lubią. - To nie jest dla mnie nowość, bo tak byłem ustawiany w Trentino. Teoretycznie w takim ustawieniu powinno być mi trudniej w ataku - tłumaczy kapitan drużyny. Ale nie jest - jak dowodzą statystyki. Winiarski jest liderem polskiej drużyny.

Jakość polskiego przyjęcia oddaje ranking najlepszych zawodników. Po wtorkowych spotkaniach Zatorski jest drugi, Mika - 12., a Winiarski - 16. W efekcie Zagumny jest liderem wśród rozgrywających, a jego koledzy wielokrotnie atakują, mając po przeciwnej stronie siatki pojedynczy blok zdezorientowanych rywali. - Trudno nas ugryźć zagrywką, bo każdy z naszych skrzydłowych świetnie przyjmuje. Dzięki temu drużyna czuje się coraz pewniej - uważa Michał Bąkiewicz, wicemistrz świata z 2006 roku i mistrz Europy. - Widać, że nasi szkoleniowcy postawili na dobry odbiór i zamęczanie przeciwnika.

Ani Bąkiewicz, ani Świderski nie chcą oceniać szans reprezentacji. Ich zdaniem poważny sprawdzian czeka Polaków dopiero w drugiej fazie, w której trafią na Iran, USA czy Włochy. - Ważne jednak, że gramy bardzo dobrze i potrafimy wykorzystać słabe punkty rywali. I że nasze mecze są krótkie, więc nie tracimy sił, co w tak długim turnieju jest kluczowe. Tak samo było podczas mistrzostw świata w Japonii - przypomina Świderski, wówczas podstawowy siatkarz srebrnej reprezentacji.

W środę Polacy odpoczywali, w czwartek znów nie powinni się zbytnio zmęczyć, ponieważ zmierzą się we Wrocławiu z Wenezuelą (godz. 20.15). Rywal zaczął mistrzostwa od porażki z Argentyną (0:3), by w drugiej kolejce pokonać Kamerun 3:1. Jego najlepszym zawodnikiem powinien być 32-letni Ernardo "Harry" Gómez, przed laty gwiazda Olympiakosu i Panathinaikosu, w czasach gdy greckie kluby liczyły się w Europie. Jego czas już jednak minął, a koledzy nie dorównują mu klasą.

Siatkarskie mistrzostwa świata potrwają do 21 września. W pierwszej fazie rywalami Polaków będą jeszcze siatkarze Wenezueli (4.09), Kamerunu (6.09) i Argentyny (7.09).

Do II rundy awansują po cztery najlepsze drużyny z każdej z grup z zachowaniem wyników między nimi. Czwórka z "polskiej" grupy zagra z czterema najlepszymi drużynami z grupy D. Obecnie są to Iran (jedyna niepokonana ekipa), Belgia, Francja oraz USA. Druga runda rozpocznie się 10 września.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.