Mecz między Spartą Jarocin a Rugby Białystok miał zadecydować o tym, kto wygra I ligę i w efekcie czego awansuje do barażów o Ekstraligę. Niestety więcej niż o samym meczu będzie mówiło się o sposobie, w jakim został on rozstrzygnięty.
W regulaminowym czasie gry padł remis 15:15. Spotkanie było bardzo wyrównane, a oba zespoły po końcowym gwizdku były zdeterminowane, aby rozegrać także dogrywkę i ewentualnie później serię rzutów karnych. Nikt nie spodziewał się, że ten mecz będzie miał inny finał.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Sędzia główny Dariusz Reks po chwilowej konsternacji wykonał kilka telefonów do swoich przełożonych, aby dowiedzieć się co w takiej sytuacji mówi regulamin. A ten jest bezwzględny. Według ligowych zasad bowiem w przypadku remisu o zwycięscy nie decyduje dogrywka, tylko...rzut monetą. I w ten właśnie sposób wyłoniono lepszego w meczu Sparty z Rugby Białystok. Los zdecydował, że zwyciężą rugbyści z Jarocina.
Do sytuacji odniósł się między innymi prezes Sparty Jarocin, Mateusz Boruta, który zaznaczył, że nikt nie był usatysfakcjonowany takim rozwiązaniem, - Obie drużyny chciały grać dogrywkę, sędzia, powołując się na regulamin zarządził rzut monetą, co nie satysfakcjonowało nikogo. Sparta Jarocin, bez porażki w całym sezonie została mistrzem ligi. Gratulujemy klubowi z Białegostoku dobrej postawy w meczu finałowym.
Z kolei prezes białostockiego zespołu Mateusz Perzyna zaznaczył, że klub zamierza złożyć protest w tej sprawie. - Będziemy składać protest. Jesteśmy gotowi grać na neutralnym terenie, choćby jutro. Stoimy na stanowisku, że boisko powinno rozstrzygać kwestie awansu, a nie losowanie, zwłaszcza że ten regulamin dotyczył chyba poprzedniego sezonu.