Kiedrosport. All Blacks już nie są święci

Reprezentacja Nowej Zelandii zerwała z tradycją i ozdobiła piersi rugbystów reklamą - pisze w swoim felietonie dziennikarz Sport.pl i ?Gazety? Michał Kiedrowski.

Więcej o nietypowych sportach czytaj na blogu Kiedrosport

W ponadstuletniej historii dwukrotnych, aktualnych mistrzów świata tylko raz - na bardzo krótko - zdarzyło się coś podobnego, gdy Nowozelandczycy sprzedali reklamę lokalnemu browarowi w latach 90. Potem zrezygnowali z tego typu praktyk aż do teraz. Skusił ich amerykański ubezpieczyciel AIG.

Od razu pojawiły się głosy oburzonych. Piszą o czarnym dniu All Blacks i nawołują na Facebooku do protestów przeciw złamaniu tradycji. "To, co czyni All Blacks tak wyjątkowymi, co wyróżnia ich spośród innych narodów, to właśnie duma z koszulki, na której jest wyłącznie narodowy znak paproci. NZRU (Nowozelandzka Unia Rugby) zrujnowała to. Sprzedała naszą dumę i pasję" - napisał jeden z oburzonych. Spece od marketingu prorokują, że reklama może wpłynąć na mniejszą sprzedaż koszulek All Blacks.

Główny dyrektor NZRU Steve Tew podpisał umowę po przeprowadzeniu badań rynkowych. Wynikało z nich, że jedynie ok. 5 proc. respondentów jest przeciwnych reklamie na koszulkach. Mniejszość, choć jak zwykle w takich przypadkach bardziej krzykliwa i zaangażowana niż obojętna większość, nie mogła wpłynąć na decyzję. Zwłaszcza że - jeśli wierzyć doniesieniom prasowym - umowa jest bajońska. Opiewa na 80 mln nowozelandzkich dolarów za pięć lat. W przeliczeniu na brytyjskie funty daje to 7,7 mln rocznie. Na pierwszy rzut oka w porównaniu np. z umową Manchesteru United z AON (20 mln funtów za sezon) suma nie wydaje się oszałamiająca, jest jednak jedno "ale". Man Utd. rozgrywa około 60 meczów w sezonie, All Blacks - najwyżej 14. W przeliczeniu na jedno spotkanie umowa Nowozelandczyków jest więc o mniej więcej 40 proc. bardziej lukratywna.

NZRU bardzo potrzebuje tych pieniędzy, by zatrzymać najzdolniejszych rugbistów w kraju. Nowozelandczycy trzymają się bowiem dość anachronicznie dziś wyglądającej zasady, że do reprezentacji powołują tylko zawodników grających na co dzień w lokalnych zespołach. A te nie są w stanie zapewnić rugbystom wysokich zarobków. Najzdolniejsi zawierają więc umowy z narodową federacją. Nawet wtedy gwiazdorzy w Nowej Zelandii zarabiają o wiele mniej, niż oferują im najbogatsze kluby w Europie. Już teraz w najsilniejszych ligach na Starym Kontynencie gra ponad 100 Nowozelandczyków, z których można by utworzyć drużynę nie słabszą od mistrzów świata.

Ubiegły rok, choć Nowa Zelandia organizowała Puchar Świata w rugby, NZRU zamknęła stratą ponad 3 mln dolarów. Lokalna gospodarka zaledwie 4,4-milionowego kraju nie jest w stanie wpompować w rugby tylu pieniędzy, by najzdolniejsi zawodnicy zostawali w ojczyźnie. "Potrzebujemy nowych przychodów, aby podtrzymać rozwój rugby. Jeśli ich nie zdobędziemy, nie będziemy w stanie wychowywać najlepszych graczy na świecie" - napisała federacja, wyjaśniając powód swojej decyzji.

Wolne od reklam sponsorów pozostają więc tylko koszulki piłkarskich reprezentacji narodowych i największych drużyn zawodowych lig amerykańskich - NFL, MLB, NHL i NBA. Tym pierwszym nie zezwala na to FIFA, chroniąc w ten sposób interesy swoich partnerów marketingowych, a u tych drugich od lat główną ozdobą koszulki była nazwa zespołu. W NFL, MLB, NHL i NBA menedżerowie uważają, że reklamą zrażą kibiców. Sprzedają sponsorom miejsce tylko na koszulkach treningowych. Przy okazji chciałbym sprostować nieprawdę, którą przeczytałem w polskiej prasie, jakoby Manchester United był pierwszym klubem na świecie, który sprzedał miejsce reklamowe na swoich koszulkach treningowych (w 2010 r. podpisał kontrakt z DHL). Co najmniej kilka lat wcześniej tego typu umowy podpisywano w NFL. Właściciel Man Utd. Malcolm Glazer, który posiada drużynę NFL Tampa Bay Buccaneers, właśnie stamtąd zaczerpnął swój pomysł.

All Blacks w sponsorowanych koszulkach zadebiutowali podczas tournée po Europie. W pierwszym meczu pokonali Szkocję 51:22, potem Włochy 42:10, a w ostatnią niedzielę Walię 33:10. Pierwszego grudnia grają jeszcze z Anglią.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.