Trzeba dodać, że Magda pierwszy sukces - srebrny medal w dwójce osiągnęła w 2002 roku, w juniorach. Znaczy, ma ponad 15-letnie doświadczenie.
Na torze w Lagoa de Freitas wiał porywisty wiatr i po 500 metrach tworzyła się wysoka fala boczna, najgorszy przeciwnik wioślarza. Łódki są sztywne i długie, niełatwo nimi sterować za tylko za pomocą wioseł. Fala podbija wiosła, jeśli są prowadzone nad powierzchnią zbyt nisko, Taki przypadek zdarzył się dwa wyścigi przed polskim - serbska dwójka bez, czyli taka, w której wioślarz ma tylko jedno wiosło, przewróciła się po 1500 metrów.
Magda i Natalia Madaj postanowiły osiągnąć przewagę w cichszej części toru i utrzymać ją do końca. - Przelała się przeze mnie woda, była to kąpiel morska, bo tu woda jest słona - mówiła Magda, która przy tych warunkach może dodatkowo obawiać się o kręgosłup. Tak bardzo cierpiał podczas ostatnich igrzysk w Londynie. - Na razie nie ma problemu.
W łódkę uderzały fale, wdzierając się do środka i zwiększając ciężar o około połowę. Łódka przed startem ważyła 27,3 kg, po wylaniu wody 28,5 kg. - Myślę, że w trakcie wyścigu na każdą dodatkowo przypadło około 5 litrów wody.
- Normalnie, w trakcie wyścigu jest hasło "Żuraw" i mocniej pracujemy. Tu było tempo o cztery uderzania na minutę mniejsze, ale stwierdziłyśmy, że będziemy płynąć do końca tak samo, aby uniknąć jakiegoś dramatu - powiedziała Magda, i w ogóle nie chciała wyjaśnić, skąd wzięła się dziwne nazwa wezwania do przyspieszenia. Żuraw?
Ponieważ fala i wiatr były boczne, trudno było utrzymać osadę w torze. Natalia musiała krzyczeć: "Prawa, prawa, tylko prawa" i łódka skręcała w lewo. Po wyścigu słychać było w jej głosie, że krzyczała.
We wtorek półfinały. - Dałyśmy sobie radę teraz, damy w półfinale. Przyjechałyśmy tutaj po to, aby popłynąć trzy najważniejsze biegi życia.
W czwartek finał czwórki, która w swoim biegu przegrała tylko z Australią.