- Praktycznie wszyscy oszukują, więc muszę się z tym pogodzić, inaczej nie miałbym szans. Powinno się podjąć działania już wcześniej. Teraz kontrolerzy są bezsilni, inaczej musieliby zdyskwalifikować połowę listy startowej - mówił anonimowy skoczek w ostatnim wywiadzie dla szwajcarskiego dziennika "Blick" i dodał, że choć miał nieprzepisowy kombinezon, to bezproblemowo przeszedł kontrolę sprzętu podczas konkursów na Kulm. Te słowa wywołały prawdziwą burzę w środowisku skoków. Zirytowania nie kryli m.in. reprezentanci Niemiec, którzy skrytykowali anonimową wypowiedź.
Wojna sprzętowa w skokach narciarskich nie zaczęła się jednak wraz z anonimową wypowiedzią tego zawodnika. Trwa ona już od wielu lat, choć rzeczywiście w ostatnim czasie znów się nasiliła. Zdaniem byłego szwajcarskiego skoczka narciarskiego Andreasa Kuettela wszystko zaczęło się od Austriaków. - Zaczęli oszustwa wokół materiału kombinezonów. Potem zyskali w tym konkurencję na arenie międzynarodowej - powiedział Szwajcar cytowany przez "Blicka". - Podczas ceremonii wręczenia nagród pojawia się komunikat, że kontrole materiałów są nadal w toku. To śmieszne. Najlepsi nie są później nigdy dyskwalifikowani - dodał były zawodnik, odnosząc się do obecnej sytuacji w skokach.
W tej wojence sprzętowej oberwało się także Polakom. Kilka tygodni Janne Ahonen opublikował w mediach społecznościowych wpis, gdzie porównał swój kombinezon sprzed lat do kombinezonu Piotra Żyły podczas jednego z konkursu Turnieju Czterech Skoczni. "Obecna kontrola jest do niczego" - napisał Fin, który zasugerował, że strój wiślanina znacznie zwiększył objętość ciała. Wówczas do stroju Polaka wątpliwości mieli także Norwegowie.
Sepp Gratzer ma wątpliwości co do nowej metody kontroli sprzętu. "Moi następcy są tak powściągliwi"
Do 2021 roku kontrolerem sprzętu podczas zawodów skoków narciarskich był Sepp Gratzer. Później jego obowiązki przejął Mikka Jukkara, a teraz czyni to Christian Kathol. Gratzer w rozmowie z "Blickiem" przyznał, że nowi kontrolerzy nie do końca radzą sobie z powierzonymi im zadaniami.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl
- Moi następcy są tak powściągliwi, że myślą, że mogą zrobić wszystko. Teraz widzimy, dokąd to doprowadziło - przyznał i dodał: - Kiedy zawodnik stoi na wadze, kontakt z podłożem jest gwarantowany. Podczas leżenia kontakt stopy z powierzchnią jest trudniejszy i natychmiast zwiększają się możliwości manipulacji.
Podczas minionego Turnieju Czterech Skoczni głośno było także na temat wiązań skoczków z Norwegii. Jak pisał Jakub Balcerski ze Sport.pl, wśród sztabów trenerskich trwały dyskusje dotyczące wiązań u najlepszych norweskich skoczków na czele z Halvorem Egnerem Granerudem. - Da się o tym łatwo usłyszeć. Wszyscy o tym mówią, ale nikt nie wie, o co dokładnie chodzi. To będzie ważny temat na końcówkę rywalizacji w TCS - mówiła Sport.pl osoba dobrze zorientowana w kwestiach dotyczących sprzętu.
Warto przypomnieć, że problemy z wiązaniami miała przed rokiem także kadra słoweńska. Wówczas wycofano wiązania wyprodukowane przez firmę Slatnar. Z kolei przed igrzyskami w Pekinie również Polacy stosowali buty, które nie były zgodne z regulaminem. W jednym z konkursów w Willingen zdyskwalifikowano Piotra Żyłę i Stefana Hulę. Wówczas niemiecki sztab szkoleniowy na czele z byłym trenerem polskiej kadry Stefanem Horngacherem zgłosili oficjalny protest do FIS ws. polskiego sprzętu, co poskutkowało tym, że nasi skoczkowie nie mogli używać nowych butów w dalszej części sezonu.
Wydaje się, że burza związana ze sprzętem w najbliższych dniach nie ucichnie. Zwłaszcza po anonimowych słowach skoczka cytowanego przez "Blick". Najbliższe zawody Pucharu Świata odbędą się w amerykańskim Lake Placid (11-13 lutego).