Popularna w Polsce dyscyplina narzeka na brak wsparcia. Nie może dogadać się z Bortniczukiem

- Wyraźnie brakuje kogoś, kto przekonałby rządzących do tej dyscypliny - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty o sytuacji żużla Krzysztof Cegielski. Relacje pomiędzy tym środowiskiem a Kamilem Bortniczukiem, ministrem sportu, są dalekie od idealnych.

Na początku zeszłego roku ogłosiło program Wsparcia Mistrzów, który zakłada zainwestowanie 2 mld złotych w ciągu 10 lat w polski sport. Miały na nim zyskać sporty zespołowe takie jak piłka nożna, piłka ręczna czy koszykówka, ale pominięto żużel, który przez to nie uzyskał dużych pieniędzy na szkolenie młodzieży czy modernizację infrastruktury.

Środowisko żużlowe nie dogaduje się z Kamilem Bortniczukiem. "Czas na odważniejsze działania"

Decyzja może być o tyle zaskakująca, że jest to jeden z najpopularniejszych sportów w Polsce, ustępujący w zasadzie tylko piłce nożnej. W rozmowie z portalem WP SportoweFakty Krzysztof Cegielski, były żużlowiec, a obecnie szef żużlowego stowarzyszenia "Metanol", przyznał, że był bardzo rozczarowany tą sytuacją. - Nasz brak przy stole tworzącym program Wsparcia Mistrzów był moim zdaniem jednym z największych pominięć żużla - powiedział.

Sytuacji nie poprawia to, że minister sportu Kamil Bortniczuk zdaje się być w chłodnych stosunkach z władzami Polskiego Związku Motorowego oraz środowiskiem żużlowym. Były sportowiec przypomniał, że gdy kilka miesięcy temu polska liga zdecydowała się wykluczyć rosyjskich zawodników, minister nazwał to "jawnym łamaniem prawa".

Cegielski nie ukrywał, że gdy podczas ostatniej Gali Mistrzów Sportu Bortniczuk wręczył superczempiona PZPN i PZPS za zdecydowane działania wobec Rosji, był zdumiony. Również dlatego, że podczas wystąpienia nie wspomniano o innych związkach, które były zaangażowane w sprawę. - Minister sportu w trakcie minionego roku zrobił bardzo dużo, by Rosjanie z polskimi paszportami wrócili do rozgrywek żużlowych. Na scenie padło wiele ważnych frazesów, ale jakoś nie pasowało mi to do wcześniejszych wypowiedzi - podsumował.

Więcej podobnych treści sportowych znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Zdaniem Cegielskiego powodem takiego stanu rzeczy może być też to, że środowisko żużlowe dobrze współpracuje we własnym gronie, ale gdy trzeba wyjść poza nie, pojawia się problem. - Wyraźnie brakuje kogoś, kto przekonałby rządzących do tej dyscypliny i sprawił, że pozycja żużla w polskim sporcie byłaby wyższa. Na razie wygrywamy kibicami, ale na pewnym etapie to za mało i czas na odważniejsze działania. Przekłada się to czasami na brak symbolicznych gestów, a czasami na brak wsparcia finansowego, co boli pewnie jeszcze mocniej - dodał.

Były żużlowiec przypomniał choćby sytuację z początku pandemii koronawirusa, gdy szykowano się do wznowienia ligi, ale trudno było o porozumienie z rządem. Wtedy z pomocą przyszedł Zbigniew Boniek, ówczesny prezes PZPN, a prywatnie fan żużla. Później ocenił on, że władze żużla powinny być "głośniejsze i mocniej o siebie walczyć".