"Guz na mosznie urósł do 4 cm. Wydałem 250 tysięcy". Robert Karaś zdradził, ile go to wszystko kosztuje

Startem Roberta Karasia w mistrzostwach świata w 10-krotnym Ironmanie żyła cała Polska. Polak z powodu problemów zdrowotnych nie ukończył zawodów, a teraz zdradził kulisy swojego występu. Kwota, którą wydał, robi wrażenie. - Zrobiłem to po to, by wszystko mieć najwyższej jakości - powiedział wprost.

Robert Karaś przez znaczną część mistrzostw świata w 10-krotnym Ironmanie był zdecydowanym liderem. Polak przepłynął 38 km i przejechał 1800 km na rowerze, a po 65 km biegu lekarze zakazali mu kontynuowania wyścigu. O dokuczających mu w trakcie wyścigu problemach zdrowotnych sportowiec napisał później na Instagramie

"Zapracowałem na to i wydałem te pieniądze z własnej kieszeni"

W ostatniej rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty Karaś opowiedział o kulisach swojego występu w Szwajcarii. Nawiązał między innymi do dokuczających mu dolegliwości. - Na wyścigu czułem, że mam słabszy kark, więc 500 kilometrów trasy rowerowej przejechałem z łokciem ułożonym na lemondce i podtrzymując dłonią brodę. Bez tego nie dałbym rady utrzymać głowy w odpowiednim położeniu. Do dziś nie czuję dwóch palców - stwierdził zawodnik.

Największym problemem sportowca były jednak problemy urologiczne. - Podczas lipcowych treningów guz na mosznie błyskawicznie powiększył się do rozmiarów 8 mm na 4 cm i uniemożliwiał normalne trenowanie. Jadąc na rowerze, widziałem jak ten guz wystawał z pampersa kolarskiego. Lekarze podjęli decyzję o operacji - powiedział Karaś.

Spore wrażenie robią koszty, jakie Polak musiał ponieść w związku ze startem w imprezie. - Przez ostatnie dwa miesiące przed zawodami wydałem na ten cel około 250 tysięcy złotych. Zrobiłem to po to, by wszystko mieć najwyższej jakości. W tym wyścigu wpisowe wynosiło prawie 17 tysięcy złotych - zdradził. Przy okazji Karaś odniósł się do negatywnych komentarzy pod swoim adresem. - Śmieszą mnie komentarze wynikające z zazdrości, w których ludzie wypominają mi, że ja miałem wszystko, a moi rywale praktycznie nic. Ja na to zapracowałem i wydałem te pieniądze z własnej kieszeni - dodał zawodnik.

W obszernej rozmowie Karaś opowiedział również o innych problemach, z którymi musiał się borykać w trakcie startu. Zdradził też plany związane z kolejnymi startami. 

Przypomnijmy, że w rywalizacji w Szwajcarii brało udział jeszcze dwóch innych Polaków. Bardzo dobrze spisał się Adrian Kostera, który zajął trzecie miejsce. Przepłynięcie 38 kilometrów, przejechanie 1800 kilometrów na rowerze i przebiegnięcie 422 kilometrów zajęło mu ostatecznie 189 godzin, 55 minut i 20 sekund. Tomasz Lus do mety dotarł na 11. pozycji z wynikiem 290 godzin, 52 minuty i 2 sekundy.