Andrzej Kraśnicki, prezes ZPRP i PKOl: Związek Piłki Ręcznej w Polsce stara się zrealizować przedsięwzięcie ogromnego formatu. To będzie impreza najwyższej rangi światowej, bo tak naprawdę piłka ręczna zdecydowanie najlepsza jest w Europie, to zespoły z naszego kontynentu są najmocniejsze. Wszystko przebiega prawidłowo, zadania są realizowane zgodnie z planem, mamy przyjaciół, partnerów, świetnie spisują się miasta gospodarze, czyli Gdańsk, Katowice, Kraków i Wrocław, pomagają regiony. Gdybym mógł być pewny, że zdobędziemy medal, to byłbym absolutnie spokojny o całkowity sukces mistrzostw i mógłbym mówić, że jestem najszczęśliwszym prezesem.
- Sport jest nieobliczalny. Oczywiście tworzymy drużynie odpowiednie warunki i mamy nadzieję na medal. Ale w sporcie pewności nigdy nie ma.
- Zapraszamy kibiców do wszystkich hal mistrzostw, zachęcamy, by wybrali się na mecze w Gdańsku, Katowicach i we Wrocławiu, bo w mistrzostwach Europy poziom zawsze jest wysoki, tu nie ma drużyn, które byłyby dostarczycielami punktów. Natomiast jeśli chodzi o mecze Polski, to jeszcze można kupować bilety na drugą fazę, na półfinały, na spotkania o medale. Wierzę, że Polska w nich zagra, warto zaryzykować.
- Na Rio mamy ogromną szansę. Mistrz Europy do turnieju olimpijskiego kwalifikuje się bezpośrednio, to jedna z dróg. Trudniejsza. Natomiast dzięki zajęciu trzeciego miejsca na MŚ w Katarze mamy pewne miejsce w jednym z wiosennych turniejów eliminacyjnych. I tu widzę naszą dużą szansę. A co do Euro? Już mieliśmy w kraju jedną imprezę, którą wszyscy chwalili mimo sporej różnicy między wynikiem sportowym a organizacyjnym. Chcielibyśmy, aby w naszym przypadku dobra organizacja poszła w parze ze sportowym sukcesem. Na szczęście nasza reprezentacja gra dużo lepiej, niż grała piłkarska kadra w 2012 roku.
- To prawda, władze światowej piłki ręcznej informacje organizacyjne dotyczące wszystkich turniejów kwalifikacyjnych mają podać dopiero po mistrzostwach poszczególnych kontynentów. Na teraz wiem tylko tyle, że jeśli Katar zostanie mistrzem Azji, to nasze szanse na organizację turnieju kwalifikacyjnego wzrosną.
- Długo zastanawialiśmy się, jak to pogodzić, i wypracowaliśmy rozwiązanie satysfakcjonujące wszystkie strony. Praca trenera w Niemczech nie jest problemem.
- To była inna sytuacja, dlatego że trener Wenta pracował w Polsce i trudno było mu obserwować zawodników kadry grających w większości w ligach zagranicznych.
- Zapewniam, że to nie będzie problemem. Poza tym teraz bardzo wielu trenerów łączy pracę w klubach z pracą w reprezentacjach. Najlepsze przykłady to znani nam z Vive i Wisły Płock Talant Dujszebajew [prowadzi też kadrę Węgier] oraz Manolo Cadenas [jest również szkoleniowcem reprezentacji Hiszpanii]. Oni, podobnie jak u nas Biegler, w czasie przeznaczonym dla reprezentacji oddają się jej w stu procentach. Praca z reprezentacją to dla trenera Bieglera absolutny priorytet.
- Tak, zgrupowania będą i w listopadzie, i w grudniu, i w styczniu. Wszystkie terminy są od dawna przemyślane.
- Znając klasę rywali, trzeba przyznać, że teoretycznie udział w turnieju możemy skończyć na trzech meczach. Ale nie dopuszczam do siebie myśli, aby tak się faktycznie stało. Grając z tak mocnymi rywalami, już w grupie będziemy mieli lepszą sytuację w dalszej walce o awans do strefy medalowej. A nawet do finału, bo aż do niego nie spotkamy już Francji, która rzeczywiście jest najlepsza na świecie.
- Zgadza się, taki scenariusz byłby optymalny (śmiech).
Reprezentacja Polski, która jeździ koleją. Pendolino! [ZDJĘCIA]