ME piłkarek ręcznych 2014. Ile ugrają kopciuszki Rasmussena?

- Jeżeli uda się wyjść z grupy, to morale pójdzie w górę i wszystko będzie możliwe. Jak na ubiegłorocznych mistrzostwach świata - mówi Sabina Włodek przed startem węgiersko-chorwackich mistrzostw Europy piłkarek ręcznych. Z byłą gwiazdą zgadza się były trener kadry Zygfryd Kuchta. - Ale czwarte miejsce na mundialu było ponad stan naszego posiadania - twierdzi. Pierwszy mecz Polek, z Hiszpankami, w niedzielę. Relacja na żywo w Sport.pl o godz. 18.

Rok temu Polki zagrały na wielkiej imprezie pierwszy raz od 2007 roku. Na pełnych niespodzianek mistrzostwach świata w Serbii mocno zaskoczyły, dochodząc aż do strefy medalowej. W półfinale i walce o brąz zabrakło im doświadczenia. - Niedosyt, jaki czujemy, zmotywuje nas do jeszcze cięższej pracy - zapowiadała Karolina Kudłacz. Teraz kapitan kadry, a w klubie z Lipska druga strzelczyni Ligi Mistrzyń, chce wraz z koleżankami potwierdzić, że Polska stała się nową siłą kobiecego szczypiorniaka. Trener Rasmussen przekonuje, że jego podopieczne nadal są wygłodniałymi psami, tyle że teraz pewniejszymi swojej wartości. Polkom bliżej chyba jednak do - jak mówi Iwona Niedźwiedź - kopciuszków.

Bukmacherzy skreślają

Bukmacherzy nie wierzą, że prowadzone przez Duńczyka biało-czerwone potwierdzą siłę pokazaną przed rokiem. Firma Fortuna jest wręcz przekonana, że po trzech meczach Polki wrócą do kraju, bo w swojej grupie zajmą ostatnie miejsce. Kurs na to, że znajdą się w najlepszej trójce grupy A, wynosi 2,5. Kurs na to, że na pozycjach 1-3 uplasują się Węgierki (to brązowe medalistki ostatnich ME) wynosi 1,01, Hiszpanki (brązowe medalistki igrzysk olimpijskich w Londynie) - 1,05, a Rosjanki (czterokrotne mistrzynie świata) - 1,06.

- Moje odczucia przed startem turnieju są dwojakiego rodzaju. Czwarte miejsce na MŚ było bardzo dobre, ale w tym momencie ponad stan naszego posiadania - mówi w rozmowie ze Sport.pl wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce Zygfryd Kuchta. - Podchodzę do tych mistrzostw z niepokojem, bo one są dużo trudniejsze od mundialu. Tu nie ma drużyn słabych, a nasza grupa jest niesamowicie mocna. Tak naprawdę musimy wygrać już pierwszy mecz z Hiszpankami, bo potem z gospodyniami, czyli Węgierkami, o punkty będzie bardzo ciężko, a jeżeli nie natrafimy na gorszy dzień Rosjanek, to też będziemy mieć kłopot. One potencjał mają bardzo duży - dodaje.

Z człowiekiem, który jako zawodnik zdobył olimpijski brąz, a jako trener - brąz mistrzostw świata, nie do końca zgadza się była gwiazda kadry szczypiornistek. - Grupa faktycznie jest bardzo mocna, cała impreza niewątpliwie jest dużo trudniejsza niż MŚ, bo tu nie trafimy na ani jedną ekipę, od której jesteśmy klasę lepsi, którą możemy rozbić i odpocząć. Ale zawsze powtarzam, że umiejętnościami nie odstajemy od najlepszych, trzeba tylko uwierzyć, że można z każdym rywalizować i wygrać. Dokładnie jak rok temu - przekonuje Sabina Włodek.

Byzdra się doczeka?

Trenerka SPR-u Lublin i wiceprezes ZPRP są zgodni co do tego, że węgiersko-chorwackie mistrzostwa mogą być przełomowym turniejem dla naszej kadry. - Niedawno na towarzyskim turnieju w Maladze dziewczyny przegrały z Hiszpankami różnicą sześciu goli, tak samo było na ubiegłorocznym mundialu. Ale stać je na rozegranie lepszego meczu i pokonanie tych rywalek. Z Rosjankami też mogą sobie poradzić. A jak wyjdą z grupy, to morale pójdzie w górę i wszystko będzie się mogło wydarzyć - mówi Włodek. - Jeśli zagramy drugi z rzędu dobry turniej, to będzie jasne, że dołączyliśmy do czołowych ekip świata - dodaje.

Najlepsza skrzydłowa ME 1998 nie martwi się nawet kontuzją Kingi Byzdry, która pojechała z zespołem na Węgry, by ewentualnie przydać się w dalszej fazie turnieju (trzy najlepsze zespoły grupy A utworzą kolejną grupę z najlepszymi drużynami z grupy B, na takich samych zasadach połączą się grupy C oraz D). - W drużynach klubowych wypadnięcie jednej ważnej zawodniczki jest problemem. Ale w reprezentacji tak nie może być. Kinga ostatnio była w bardzo dobrej dyspozycji, szkoda, że jest kontuzjowana, i na pewno w pierwszych meczach nie zagra, ale przecież już na MŚ przekonaliśmy się, że co mecz liderką była inna z dziewczyn. Wierzę, że tak samo będzie teraz - mówi. Inaczej na kadrowe problemy Rasmussena patrzy Kuchta. - Byzdra to bardzo ważna zawodniczka i w ataku, i w obronie. Poza tym przez kontuzję do formy i kadry nie zdążyła wrócić Karolina Semeniuk-Olchawa, która była najlepszą ze zmienniczek. Takie braki muszą niepokoić - przekonuje były trener.

Wenta miał łatwiej

Eksperci podkreślają, że po pierwszym od dawna sukcesie kadry kobiet nie jesteśmy w tak dobrej sytuacji jak w 2007 roku, gdy srebro MŚ zdobyli szczypiorniści prowadzeni przez Bogdana Wentę. - Pamiętam, że po tamtym sukcesie miałam bardzo duże nadzieje, że chłopaki na dobre wejdą do światowej czołówki. I tak się stało. Jeśli chodzi o kobiecą piłkę ręczną, to mieliśmy jednak zbyt długą przerwę, by mieć teraz aż takie oczekiwania. Jeśli się uda - świetnie, ale jeśli nie, to cieszmy się, że gramy na drugiej z rzędu dużej imprezie, i dbajmy o to, żeby być na każdej kolejnej - mówi Włodek. - Oczekiwania kibiców na pewno są duże, MŚ bez wątpienia pozwoliły nabrać dziewczynom pewności siebie, poza tym u kobiet jest większa nieprzewidywalność niż u mężczyzn i w tym wszystkim trzeba szukać szansy. Ale pamiętajmy, że w 2007 roku Wenta miał w kadrze praktycznie samych zawodników Bundesligi, ludzi z doświadczeniem gry w kilku wielkich imprezach. Tego Rasmussen nie ma - kończy Kuchta.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.