- Jest mi bardzo przykro, że nie jestem już potrzebny. Dałem Chorwacji wszystko, co mogłem, dlatego spokojnie patrzę w lustro. Przepraszam tylko, że zdobyliśmy tak mało złotych medali. Wiem, że jestem temu winien, dlatego nie uciekam od odpowiedzialności - mówił przed rokiem Ivano Balić. Wtedy, już bez niego w składzie, Chorwaci zdobyli brąz mundialu w Hiszpanii.
Balić dwukrotnie w karierze zdobywał tytuł najlepszego szczypiornisty świata, seryjnie zgarniał tytuły MVP wielkich imprez, w 2003 roku poprowadził Chorwatów do złota mistrzostw świata, a rok później do mistrzostwa olimpijskiego w Atenach. W 2010 roku został uznany za najlepszego piłkarza ręcznego w historii.
Znakomity technik, który na rozegraniu popisywał się cudownymi asystami i golami po ekwilibrystycznych rzutach, w chorwackiej kadrze był niekwestionowaną gwiazdą, a do tego ulubieńcem kolorowych pism. Swoimi gwiazdorskimi zapędami już poprzedniego trenera, Lino Cervara, potrafił wyprowadzić z równowagi. A Slavko Goluza, były kolega z drużyny narodowej, jako jej szkoleniowiec nigdy nie był dla Balicia autorytetem.
Były as Chorwatów nie słuchał Goluzy nawet, gdy ten brał w trakcie meczów czas. Bywało, że wtedy to Balić chciał ustawiać kolejne akcje i instruować kolegów, jak mają grać. Zgodni Balić i Goluza byli i nadal są w jednym. Według obu liderem Chorwatów na kolejne lata ma być Domagoj Duvnjak.
Rozgrywający, który w lipcu skończy 26 lat, to obecnie najlepszy zawodnik najlepszej na świecie ligi - Bundesligi. Na ME w Danii jest w czołówce wszystkich indywidualnych zestawień. Na liście najlepszych strzelców zajmuje 27. miejsce (17 goli), jest piąty wśród najlepszych "asystentów" (zanotował 21 podań, które koledzy zamienili na gole), co w punktacji kanadyjskiej (gole+ asysty) daje mu 38 punktów i siódme miejsce. Czwartą pozycję zajmuje wśród najlepszych defensorów. Krótko mówiąc - człowiek orkiestra.
Przed meczem z Polską Duvnjak mówi krótko: Czeka nas trudne spotkanie, ale wierzę, że będzie tak, jak powinno być.
Dla Chorwatów awans do strefy medalowej mistrzostw Europy jest czymś naturalnym. Docierali do niej w pięciu ostatnich turniejach, o medale grają więc bez przerwy już od 10 lat.
Polacy doskonale wiedzą, że kluczem do przerwania złej passy może być znalezienie recepty na Duvnjaka. W jedynym przegranym przez Chorwatów meczu na tym turnieju - 25:27 z Francją - ich as nie błyszczał, rzucił tylko dwa gole w sześciu próbach. W drugim meczu Chorwatów na styku - wygranym 25:24 ze Szwedami - Duvnjak był dużo lepszy; skończył go z wynikiem sześciu goli na 10 prób.
Oczywiście Duvnjak to kluczowa postać rywala, zawodnik, jakiego Polacy nie mają, ale podopieczni Michaela Bieglera ustępują Chorwatom również w statystykach zespołowych. Warto zauważyć, że Goluza ma aż ośmiu, a Biegler tylko pięciu zawodników z dorobkiem co najmniej 10 goli w turnieju. Że Chorwaci w drugiej linii mają poza Duvnjakiem także mocnych Marko Kopljara i Denisa Bunticia, a na skrzydłach znakomitych Ivana Cupicia i Manuela Strleka.
W efekcie w klasyfikacji drużyn z najwyższą skutecznością ataku Polacy są na siódmym miejscu (57 proc. - 136 goli na 239 rzutów), a Chorwaci na piątym (63 proc., 143/228). W skuteczności karnych zajmujemy dopiero 14. miejsce (trzecie od końca - 67 proc., 12/18), a Chorwaci czwarte (82 proc., 14/17). Gramy mniej zespołowo - Polacy w pięciu meczach zanotowali 60 asyst (12 na mecz, 11. miejsce), a Chorwaci 70 (14 na mecz, szóste miejsce) i dużo mniej uważnie, co dobitnie pokazuje liczba strat. Polacy zaliczyli ich do tej pory aż 60 (12 na mecz). Gorsi pod tym względem są jedynie Islandczycy (65 strat, 13 na mecz). Chorwaci strat mają tylko 48, co daje im w turnieju drugą najniższą pod tym względem średnią 9,6 straty na mecz.
Podobną siłą dysponują defensywy obu środowych rywali. Z 20 blokami na koncie Polacy zajmują czwarte miejsce w turnieju (cztery bloki na mecz), a Chorwaci mający o jeden blok mniej (3,8 bloku na spotkanie) są zaraz za nami. Z kolei w klasyfikacji fair play to rywale minimalnie nas wyprzedzają. Z 20 dwuminutowymi karami w turnieju i 16 żółtymi kartkami zajmują siódme miejsce. Dziewiąta Polska ma tyle samo żółtych kartek i o jedną "dwójkę" więcej.
Defensywa, nad którą tak mocno każe drużynie pracować trener Biegler, może nam wygrać mecz z Chorwatami, jeśli pomogą jej bramkarze. W rankingu najlepszych golkiperów mistrzostw obaj Polacy wyprzedzają Chorwatów. Piotr Wyszomirski po znakomitym meczu ze Szwecją (17 udanych interwencji na 32 rzuty, 53 proc. skuteczności) zajmuje drugie miejsce, mając w sumie 43-procentową skuteczność (20/47). Szmal ze skutecznością 35 proc. jest ósmy (52/150), tuż przed Mirko Aliloviciem (34 proc., 51/150). Venio Loserta wśród najlepszych nie ma, ale 38-letni zmiennik Alilovicia jest obecny w gronie bramkarzy z najlepszą statystyką obronionych karnych. Zawodnik Vive Kielce zatrzymał dwa z pięciu takich rzutów, co daje mu w zestawieniu trzecie miejsce.
O tym, że środowy mecz może być popisem bramkarzy, przekonują niedawne mecze Polski z Rosją i Szwecją oraz Chorwacji z Białorusią i Czarnogórą. Alilović w obu wymienionych spotkaniach zachwycił odpowiednio 46- i 44-procentową skutecznością, z kolei Szmal przeciw Rosjanom odbił aż 49, a Wyszomirski przeciw Szwedom - 53 proc. rzutów.
Oba wyniki Polaków są lepsze od tego, jaki kilka dni temu w meczu z Chorwatami zanotował Thierry Omeyer. Bramkarski geniusz z Francji zatrzymał wtedy 48 proc. rzutów Duvnjaka i spółki.
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone