Jeszcze w 55. minucie Polacy przegrywali 25:29, ale po dramatycznym zrywie dogonili rywali.
Na 8 sekund przed końce było 30:30, a trener Michael Biegler zagrał va banque - za bramkarza Sławomira Szmala wprowadził do ataku siódmego zawodnika z pola. Opłaciło się. Zwycięstwo dał, rzucając z dystansu na trzy sekundy przed końcem, najlepszy w całym meczu Mariusz Jurkiewicz.
Emocje były ogromne, ale pomimo zwycięstwa Polacy nie zachwycili. Senna atmosfera udzieliła się nawet polskim kibicom zgromadzonym na trybunach w Aarhus. Czasem było słychać nieśmiałe "Polacy, gramy u siebie" czy "Polacy, jesteśmy z wami". Zresztą na początku piłkarze trenera Michaela Bieglera nie zachęcali swoją grą do owacji.
W pierwszej połowie, tak samo jak we wcześniejszych meczach, w ataku Polacy popełniali mnóstwo błędów. Przeciętny białoruski bramkarz Witalij Charapienka w ciągu pół godziny stał się zawodnikiem klasy światowej.
Trzy sekundy przed końcem Mariusz Jurkiewicz odciął linę, na której już wisiała reprezentacja Polski. Biało-czerwoni po dramatycznym meczu pokonali w Aarhus naszych wschodnich sąsiadów i wciąż mogą liczyć na medal.
Ten mecz był jak horror klasy B, w którym na szczęście główny bohater w ostatniej chwili ocalał. Tyle szczęścia, co wczoraj w dwóch ostatnich minutach, Polacy nie mieli chyba od sławetnej bramki Artura Siódmiaka w 2009 roku.
To był kolejny horror w wykonaniu reprezentacji Polski w piłce ręcznej! Horror z happy endem, bowiem biało-czerwoni pokonali Białoruś 31:30 i nadal mogą sprawić niespodziankę w mistrzostwach Europy w Danii.
Do końca meczu pozostawało niespełna sześć minut i Białoruś prowadziła 29:25. Sytuacja wydawała się beznadziejna, a porażka praktycznie eliminowała nasz zespół z walki o podium mistrzostw Europy. Polacy znowu pokazali hart ducha i charakter, chociaż z gry nic nie wskazywało na to, że to spotkanie można wygrać. Tymczasem do końca meczu to nasi piłkarze ręczni zdobyli sześć goli, a stracili tylko jednego.
Co za horror! Co za emocje! Polscy piłkarze ręczni po raz kolejny dokonali rzeczy niemożliwej. Na 3 sekundy przed końcem meczu o indywidualna szarża Mariusza Jurkiewicza dała biało-czerwonym zwycięstwo nad Białorusią 31:30. A jeszcze 2,5 minuty przed końcem przegrywali 27:30! Nasi gladiatorzy wciąż są w grze o półfinał mistrzostw Europy!
Po raz pierwszy w tym turnieju nasi schodzili na przerwę prowadząc 14:13. To chyba mocno ich uspokoiło, bo w drugiej połowie Polacy przez długi czas bardziej przypominali śpiących rycerzy, niż wojowników, którzy w nieprawdopodobnych sytuacjach potrafili odwracać losy meczów.
Nauka wygrywania dreszczowców u trenera Bogdana Wenty nie poszła na marne. Polscy szczypiorniści pod wodzą Michaela Bieglera także potrafią wygrywać horrory. Niewiarygodne emocje przeżyliśmy w ostatnich minutach meczu z Białorusią. Polacy dokonali rzadkiej sztuki, wygrywając przegrany mecz.
Jeszcze pięć minut przed końcem Białoruś prowadziła 29:25 i nic nie zapowiadało, że Polska może odwrócić losy tego spotkania. Nasi szczypiorniści zagrali bowiem jedno z najsłabszych spotkań na mistrzostwach Europy w Danii. Ale ostatnie 5 minut to był bohaterski zryw całej drużyny.