ME piłkarzy ręcznych. Polacy walczą o półfinał. Wszystkie cuda są możliwe

Do Belgradu zjadą w poniedziałek macedońscy kibice, którzy zamierzają urządzić w hali piekło. Jeśli jednak biało-czerwoni zagrają jak w drugiej połowie ze Szwecją, są w stanie wygrać w każdych warunkach. Relacja Z Czuba i na żywo z meczu Polska - Macedonia w Sport.pl od godz. 16:15.

Nazywa się Kiril Lazarow, gra na prawym rozegraniu, niebawem skończy 32 lata. Ponad 110 występów w reprezentacji Macedonii nie robi jeszcze takiego wrażenia jak blisko 900 zdobytych bramek. Na serbskich mistrzostwach z 34 golami w czterech spotkaniach jest na razie najskuteczniejszym graczem. Trzy lata temu został królem strzelców mistrzostw świata w Chorwacji, w których biało-czerwoni zdobyli brązowy medal, dwukrotnie był też najskuteczniejszym graczem Ligi Mistrzów.

Klubowy kolega Mariusza Jurkiewicza z Atletico Madryt, regularnego finalisty Ligi Mistrzów, ma już na koncie m.in. mistrzostwo i Puchar Chorwacji z RK Zagrzeb, mistrzostwo i Puchar Węgier z Veszprem. Jego formę przed niespełna dwoma laty docenili organizatorzy klubowych mistrzostw świata w Katarze, wypożyczając go na kilkanaście dni do miejscowej drużyny Al-Sadd. Teraz leworęczny bombardier prowadzi bardzo dobrze spisującą się w Serbii reprezentację swego kraju.

W Serbii Macedończycy zaskakują, choć twierdzą, że to zaskoczenie nie jest. - Znamy się doskonale, gramy ze sobą od lat, w klubach, w reprezentacji - podkreśla Borko Ristovski, bramkarz reprezentacji Macedonii z Vardara Skopje. To z tego klubu oraz z lokalnego rywala Metalurga w zdecydowanej większości składa się ich reprezentacja.

Poniedziałkowi rywale biało-czerwonych w grupie B zajęli drugie miejsce, remisując na początek ze Szwecją 26:26, przegrywając minimalnie z Niemcami 23:24 oraz pewnie pokonując Czechów 27:21 i tym samym eliminując ich z serbskiego turnieju. Do następnej fazy awansowali z jednym punktem, ale niewiele brakowało, by w sobotę mieli ich już trzy, bo przez ponad połowę spotkania prowadzili z wicemistrzami świata Danią. - To był dramatyczny mecz. W pierwszej połowie Macedonia zagrała świetnie, mieliśmy z nimi wielkie problemy - przyznał potem duński szkoleniowiec.

Bogdan Wenta szuka sposobu na rywali. - Logika nakazuje, żeby indywidualnie pilnować Lazarowa, ale to nie jest takie proste. Oni z pewnością są przygotowani na takie rozwiązania, wielokrotnie przeżywali taką sytuację. Dlatego tak ważne jest wyeliminowanie innych zawodników. A także pewnych interpretacji sytuacji przez arbitrów. Bo jeśli zasłony Bartka Jureckiego gwiżdże się jako jego faul w ataku, to co powiedzieć o tym, co robi macedoński kołowy? I już nie wiadomo, co jest faulem w ataku, a co nie - mówi polski szkoleniowiec.

Nie wiadomo też, co jeszcze może wydarzyć się w tym turnieju. Czy przy równorzędnych rywalach na jakiekolwiek mistrzowskiej imprezie 11 bramek straty jest do odrobienia? Przecież to tak, jakby w piłce nożnej do przerwy drużyna gromiła rywala jakieś 5:0.

- Takie rzeczy się nie zdarzają - stwierdził Wenta po sobotnim spotkaniu ze Szwedami. Nikt w polskiej ekipie nie potrafił tego wytłumaczyć. - Ekberg [szwedzki rozgrywający] biegał sobie po boisku, a my na niego patrzyliśmy - dziwił polski szkoleniowiec. Postawy biało-czerwonych w pierwszej połowie w ogóle nie ma co oceniać. Wenta był tak wściekły, że w końcu zarobił żółtą kartkę.

- Gramy do końca, Polacy, gramy do końca - być może na biało-czerwonych podziałał doping licznej grupy fanów w mogącej pomieścić 20 tys. widzów Belgrad Arenie. Wprawdzie na pustych trybunach wyglądali skromnie, ale otuchy biało-czerwonym dodawali.

- W przerwie w szatni było cicho - przyznał potem polski rozgrywający Bartłomiej Jaszka. To on dał sygnał do ataku. Polacy walczyli jak lwy, ale czas płynął. W bramce znów dwoił się i troił Marcin Wichary. 31 sekund przed końcem niemożliwe stało się możliwe. Gol skrzydłowego Wiśniewskiego z koła (!) dał biało-czerwonym remis 29:29. Cztery sekundy przed końcem pojedynku sędziowie odgwizdali Szwedom grę na czas, ale na kontrę było za późno.

- Nie wiem, czy była szansa na zwycięstwo. "Kaczka" [pseudonim Mariusza Jurkiewicza] już chyba nic nie widział - stwierdził Jaszka. - Byłem tak zmęczony, że nawet nie patrzyłem na zegar - przyznał Jurkiewicz.

Ten mecz przedłużył szanse Polaków na półfinał, warunkiem kolejnego kroku jest poniedziałkowe zwycięstwo z Macedonią. Początek meczu o godz. 16.20, transmisja w TVP 2, relacja na Sport.pl.

Polska - Szwecja 29:29 (9:20)

Polska: Wichary, Wyszomirski - Jaszka 8, Wiśniewski 5, Kuchczyński 4, M. Jurecki 4, Tłuczyński 3 (1), Jurkiewicz 2, Syprzak 2, Bielecki 1, K. Lijewski, Tkaczyk, B. Jurecki, Kwiatkowski, Zaremba.

Przebieg meczu: I połowa: 0:4, 1:7, 4:7, 5:9, 5:13, 8:14, 8:19, 9:20; II połowa: 13:20, 15:21, 15:23, 17:23, 18:25, 21:25, 23:28, 26:28, 26:29, 29:29.

Pozostałe wyniki i tabela grupy I: Dania - Macedonia 33:32 (16:19), Serbia - Niemcy 21:21 (12:7).

1. Niemcy 3 5 74:68

2. Serbia 3 5 67:61

3. Polska 3 3 74:77

4. Dania 3 2 81:83

5. Szwecja 3 2 79:84

6. Macedonia 3 1 81:83

W poniedziałek grają: Polska - Macedonia (godz. 16.20, transmisja w TVP2), Dania - Niemcy (18.20), Serbia - Szwecja (20.20); mecze środowe: Polska - Niemcy (16.15), Dania - Szwecja (18.15), Serbia - Macedonia (20.15).

Do półfinałów awansują dwie pierwsze drużyny.

Dowcipne, żenujące, obrażające. Dziwaczne celebracje w sporcie

 

Blog Sławomira Szmala: Nie gra, więc pisze ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.