MŚ w piłce ręcznej. Polacy grają ze Szwecją. Zepsują im mundial?

W czwartek mecz ze Szwecją o pierwsze miejsce w grupie D. Trzeba wygrać z drużyną, od której ponad pięć lat temu zaczęła się wielka przygoda ekipy Wenty. Relacja na Sport.pl o godz. 20.15.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

Pierwsze miejsce w grupie i 4 pkt na starcie drugiej rundy dałyby Polakom znacznie większą szansę na awans do półfinału.

Szwedzi są rozbici psychicznie po sensacyjnej porażce z Argentyną 22:27. Gazety rozpisują się o "wielkim fiasku". - Wstyd, obciach - mówi olbrzymi obrońca Magnus Jernemyr. Telewizja uznała wynik meczu za największą porażkę szwedzkiej piłki ręcznej. Jak to? My, gospodarze turnieju, wielka drużyna, przegraliśmy z Argentyną pięcioma bramkami?

Ale to, co najważniejsze dla szwedzkiej piłki, zdarzyło się nie we wtorek, ale w czerwcu 2005 r. w Olsztynie i było dziełem rodzącej się drużyny biało-czerwonych, ich nowego trenera Bogdana Wenty, który dopiero od kilku miesięcy zajmował się reprezentacją. - Pomogli nam wejść tu, gdzie teraz jesteśmy - powiedział niby skromnie, ale jednak z uśmiechem pełnej satysfakcji trener.

Jego drużyna w play-off eliminacji do mistrzostw Europy 2006 zagrała z trzykrotnymi srebrnymi medalistami olimpijskimi, czterokrotnymi mistrzami Europy i świata. Była skazana na klęskę, choć piłkarze i trener sądzili inaczej.

W pierwszym meczu Polska przegrała w Linköping pięcioma bramkami, więc wydawało się, że nic już nie da się z tym zrobić.

- My myśleliśmy wtedy inaczej, a bardzo dobrze pamiętam tamte wydarzenia. Ba! Dwumecz ze Szwecją to był mój debiut w grze o stawkę. Wiedzieliśmy, że w Linköping bardzo mało brakowało, aby doprowadzić nawet do remisu - wspominał wczoraj Bartosz Jurecki. - W Olsztynie stanęliśmy twardo w obronie. Doprowadziliśmy do prowadzenia pięcioma bramkami, czyli wyrównania w dwumeczu. Trener wziął czas na pół minuty przed końcem i mówi: "Mamy przewagę, jesteśmy w lepszej sytuacji [więcej strzelonych bramek niż Szwedzi w pierwszym meczu], mamy piłkę. Trzymać ją długo, nie ryzykować z rzutami, bo jak przejmą grę, może być krucho". Nie posłuchałem. Dostałem piłkę na kole, odwróciłem się i bach! - dokończył Bartosz Jurecki.

Trafił. Został wybrany na najlepszego zawodnika w obu spotkaniach.

Szwedzi po raz pierwszy w historii nie pojechali na mistrzostwa Europy, wpadli w taki kryzys, że i mistrzostwa świata w 2007 r. odbyły się bez nich, i też po raz pierwszy - od 1938 r.

Teraz Szwedzi próbują odbudować drużynę, ale co chwila trafiają na kamień - choćby na Polaków. Jak w zeszłorocznych mistrzostwach Europy, gdzie Tobias Karlsson (lub Oscar Carlen, są różne wersje) złamał nos Michałowi Jureckiemu. - Grają twardo, ale fair - mówi jednak jego starszy brat i śmieje się na wspomnienie przygód Michała w Austrii. - Zrewanżujemy się, wygrywając dziś.

Dla obu drużyn zwycięstwo będzie kluczem do sukcesu w mistrzostwach świata. Potem wystarczy ten klucz wykorzystać w meczach z Chorwacją, Danią i Serbią lub Rumunią, z którymi trzy najlepsze zespoły grupy D spotkają się w następnej fazie turnieju, w walce o półfinał.

Przeważa opinia, że o wyniku zdecyduje obrona, w której po obu stronach boiska dojdzie do ostrych starć. - To na pewno będzie wielka walka z elementami bijatyki - zapowiada Grzegorz Tkaczyk. Szwedzi stosują linię defensywną złożoną na ogół ze wszystkich zawodników pola. - Wreszcie zmierzymy się z drużyną, która gra w tradycyjny sposób, a nie z biegającymi lekkoatletami - mówi Artur Siódmiak.

Do linii wysokich obrońców środka koła Jernemyra, kapitana Tobiasa Karlssona i Mattiasa Gustafssona dochodzą dość nierówni bramkarze, według Tkaczyka potrafiący albo cudownie odbijać rzuty, albo puszczać bramki seriami, ale szczególnie dobrzy w grze nogami.

- To nie są delikatni ludzie. Lubią grać agresywnie, ale ja też nie jestem delikatesik. Na mojej pozycji nie mogę nie być - mówi Jurecki o czekającym go starciu z Jernemyrem, Gustafssonem i Karlssonem.

Do głosu dojdą rzucający z drugiej linii: Karol Bielecki i Marcin Lijewski, którzy przy stawianej wysoko obronie Korei mieli problemy, aby oddać rzuty mocne i celne. - Karol potrafi rzucić nawet z 12 m, więc Szwedzi muszą wyjść do niego. A wtedy robi się więcej miejsca dla mnie - mówi Jurecki.

Środkowy rozgrywający, człowiek bez strachu, 80-kilogramowy Bartłomiej Jaszka swoimi dzikimi szarżami w 115-kilowego Jernemyra i jego niewiele lżejszych kolegów też będzie chciał wykorzystać rozszczelnienie muru (gdy zapytaliśmy, czy nie czuje przy tym pewnych oporów związanych z działaniem instynktu samozachowawczego, Jaszka odpowiedział: - Żadnego problemu. Przyzwyczaiłem się). Tam dojdzie do istnej jatki.

Jednak po drugiej stronie będzie podobnie, mimo że zabraknie na polskim kole kontuzjowanego Michała Jureckiego. Obrona biało-czerwonych jest odrobinę lżejsza (trójka szwedzka 320 kg, polska: Grabarczyk, Siódmiak, Jurkiewicz - 295 kg), ale równa wzrostem, co jest ważne przy rzutach Kima Anderssona i Oscara Carlena. Długie ręce Polaków pomogą bronić Sławomirowi Szmalowi - nazwanemu w szwedzkiej prasie Zabójcą Szwedów, ze względu na przegrany mecz ubiegłorocznych mistrzostw w Austrii. Szmal miał wówczas 50 proc. skuteczności, a po meczu liderzy strzelców skandynawskiej drużyny powinni zameldować się na kozetce u psychoterapeuty - polski bramkarz odbił niemal 70 proc. rzutów Carlena, Jonasa Kallmana i Kima Anderssona.

- Musimy przerywać ich ataki, tak jak to robili Argentyńczycy. Nie można im się dać rozkręcić - twierdzi Jurecki. - Znamy się dobrze, gramy z nimi w Bundeslidze czy Lidze Mistrzów, tym razem też nie będziemy zaskoczeni - mówi Tkaczyk.

Być może to on właśnie odegra w czwartek ważną rolę. Z meczu na mecz były lider drużyny, nieobecny w niej od ponad dwóch lat, czyli od zakończenia igrzysk w Pekinie, czuje się coraz pewniej, a inteligencja, zimna głowa, technika, wszechstronność zawsze były jego mocną stroną.

Wenta zapowiedział mecz ze Szwedami lakonicznie: - Dopiero teraz turniej się dla nas zaczął. Ale jesteśmy w lepszej sytuacji. Oni muszą wygrać, a my chcemy.

Rywale Polaków w drugiej rundzie: Chorwacja, Serbia i Dania ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.