- Na początku proste sposoby nie wychodziły - jak szukanie rzutu Karola [Bieleckiego]. Ale mimo - jak to mówimy - że kiszka z przodu była, to trzymała nas obrona, co pozwalało nam popełniać błędy w obronie. Dzięki temu nie pozwoliliśmy odskoczyć Koreańczykom. Byli niezwykle szybcy, zawodnicy komentowali, że czasem lepiej zamknąć oczy i nie reagować na ich zwody. Niektórzy z wysiłku mieli kolor ziemi na twarzy.
Bohater Szmal: jesteśmy jak silnik diesla...
- Myśleliśmy, że Słowacja wejdzie z trzeciego miejsca, być może wejdzie Korea, co dla nas byłoby lepiej niż gdyby awansowała Argentyna, bo mamy z Koreą lepszy bilans bramek. Co jest dobre, że podczas gdy na początku słyszałem, że cos kogoś gdzieś boli, ktoś narzeka, to się już skończyło. Coraz mniej takich sygnałów.
- Teraz Szwedzi - oni muszą, my chcemy. Jeżeli chcemy, to wszystko jest możliwe. To jakby mecz drugiej rundy. Szwedzi mają 12 tysięcy gardeł za plecami i hymn śpiewany. Choć z tymi hymnami to jest tu dziwnie. Brakuje mi hymnu, rytmu tego polskiego hymnu. Jakbyśmy jakieś party, tu mieli. Trudno, taka jest ceremonia, trzeba się samemu motywować. Ten hymn leci dziwnie, a potem są tylko krzyki. Gdzie jest muzyka, rytm jak w kraju, to się wtedy można czuć bliżej z nasza flagą.
Lijewski: wytłumaczyliśmy sobie parę spraw. Zadziałało w 75 proc.
W ostatnim meczu czeka nas bijatyka - mówi Grzegorz Tkaczyk >