M¦ w piłce ręcznej. Polacy z kłopotami pokonali Słowację

Polska - Słowacja 35:33. W pierwszym meczu mistrzostw ¶wiata długo szło obrońcom br±zowego medalu jak po grudzie. W sobotę o 20.15 graj± z Argentyn±. Relacja na Z czuba.

Sport.pl na Facebooku! Sprawdź nas ?

- Gdyby wczoraj ktoś mi powiedział, że wygramy tylko dwiema bramkami, byłbym szczęśliwy - mówił trener Bogdan Wenta i widać było, że mocno odetchnął.- Potrzeba więcej harówki, więcej złości. Żeby obrona nie była jak ser szwajcarski.

Lijewski: zaskoczył nas bramkarz, na szczęście Karol ma tę bombę

 

Rywale ścisnęli biało-czerwonych bardzo mocno. Chyba tak, że trenerowi przeleciały przed oczami porażka ze Słowakami w Warszawie i szczęśliwe, jednobramkowe zwycięstwo sprzed trzech lat. - Mówiłem po turnieju noworocznym [Polacy wygrali, ale trener Słowacji nie wystawił dwóch najważniejszych zawodników, którzy w piątek brylowali - rl], że to będzie zupełnie inne spotkanie - stwierdził czerwony na twarzy Artur Siódmiak, po kilkudziesięciominutowych zapasach ze 110-kilowym obrotowym Andrejem Petro.

Nerwowość dała się wyczuć już przed meczem, kiedy hymny zaśpiewał cienko chórek męsko-damski. Kilkuset polskich kibiców ich delikatny śpiew "Jeszcze Polska nie zginęła" lekko wyprowadził z równowagi. Gdy chórek umilkł, ktoś ryknął z polskiej trybuny chrapliwie i niecierpliwie: "Dawać! Gramy!".

Ale długo nie dawało i długo nie grali.

Sztuka rozgrywania pierwszych meczów w długich turniejach jest bowiem trudna. - To zawsze są dziwne spotkania - mówił Siódmiak. - Bardzo się cieszę z tych dwóch punktów, bo mam nadzieję, że ten mecz nas odblokuje dodał trener.

Za czasów Wenty Polska nie przegrywała pierwszych spotkań w wielkich turniejach. Oprócz jednego - w ME w 2008 roku biało-czerwoni zostali pokonani pięcioma bramkami przez późniejszych wicemistrzów, Chorwację. Cały turniej nie był udany, jeśli spojrzeć na to co działo się rok wcześniej, czyli na srebro mistrzostw świata w Niemczech. W Norwegii Polska zajęła siódme miejsce.

Ale Polacy potrafili w takich meczach pokonać Niemców (ME 2010) i nie komplikować sobie sprawy w starciach z Chinami, Algierią, Argentyną, Ukrainą w kolejnych wielkich turniejach, w igrzyskach, mistrzostwach świata i Europy. To strasznie ważne, bo w drugiej rundzie turnieju w Szwecji liczą się punkty z pierwszej części. Nie można ich tracić, jeśli drużyna chce się liczyć w walce o medale.

Być może chodzi o to, że Wenta jest mistrzem motywacji, i jak rzadko kto potrafi nakręcić zawodników do walki. To umiejętność szczególnie ważna w tych pierwszych meczach, z drużynami często z drugiej linii frontu.

Pierwsze spotkania są dziwne - piłka się nie słucha, nie klei, bo zawodnicy za bardzo chcą ją posiąść, wszystko idzie krzywo i po grudzie, obrona nie stanowi monolitu, popełnia błędy. Tymczasem Wenta jakimś cudem, ale raczej charyzmą, potrafi znaleźć cienką linię między zainspirowaniem zawodnika, i jednocześnie nie nałożeniem na niego zbyt wielkiego ciężaru. Tym razem było jednak wyjątkowo trudno i po pierwszej połowie wydawało się, że magii nie będzie.

Rozgrywający Marcin Lijewski z drugiej linii niby zdobył w pierwszej połowie cztery bramki, ale Słowacy potrafili go blokować. Polacy tracili bramki z kontry i nie potrafili wykorzystać gry w przewadze. A kiedy w słowackiej bramce stanął po kilkunastu minutach Martin Pramuk, zamienił się w żywy wiatrak i odbijał niemal wszystkie piłki, dobitki, rzuty Karola Bieleckiego, Lijewskiego, braci Jureckich.

W ostatnich dwóch minutach pierwszej połowy bramki rzucali tylko Słowacy, w tym dwie w ostatnich 20 sekundach. - Wszyscy zrobili wielkie oczy - mówił Wenta po meczu.

Bielecki: za dużo złych podań, za dużo złych słów. Dalej będzie spokojniej

 

Odrabianie start zajęło trochę czasu, ale najważniejsze stało się po kwadransie drugiej połowy. - Chyba ich trochę zabiegaliśmy - stwierdził Siódmiak. Ważne bramki Bartosza Jureckiego, przejęcia Mariusza Jurkiewicza, kontra Tomasza Tłuczyńskiego i kilka wspaniałych rzutów Karola Bieleckiego rozbiło Słowaków. - Potrzebny był impuls, iskra. Bardzo chciałem, aby zapaliło - mówił Bielecki, który pocałował własną rękę po jednej z celnych bomb. Lijewski, wybrany na najlepszego zawodnika meczu, zdobywca sześciu bramek, pokazał wtedy kolegom znaczący gest - pokręcił w powietrzu palcem, czyli zwiększamy tempo, kończymy z nimi.

W sobotę mecz z Argentyną. - Nie znam niestety żadnego piłkarza Argentyny. Z Chile też nie. I z Korei też - przyznał Siódmiak.

Co nie znaczy, że dziś będzie łatwiej niż ze Słowakami.

Przekonali się o tym Koreańczycy, uchodzący za faworytów w meczu z Argentyną. Tylko zremisowali 25:25. Argentyna często tworzy problemy lepszym. Jest z tego znana, odkąd w swoim pierwszym meczu mundialu w 2003 roku pokonali późniejszych mistrzów Chorwację i zremisowali ze schodzącą potęgą Rosją.

Tabela gr. D

Polska - Słowacja ? - strona meczu

Więcej o:
Copyright © Agora SA