Piłka ręczna. Czy Polki mają rezerwy?

Reprezentacja piłkarek ręcznych dwa razy z rzędu na mistrzostwach świata grała w półfinale. Doskoczyła do sufitu własnych możliwości czy dopiero szykuje się do walki o medale?

W zakończonych w niedzielę mistrzostwach świata w Danii Polska była jedną z najstarszych ekip. Średnia wieku kadry Kima Rasmussena wynosiła 27,1 roku, a np. Holenderek, które ograły nas wysoko w fazie grupowej i w półfinale - 23,7. Na dodatek polska kadra była dość wąska i zespół, który włożył wiele wysiłku w mecze 1/8 finału i ćwierćfinał, słabł z dnia na dzień. - Rzeczywiście, nasza kadra była dość szczupła - przyznaje Monika Marzec, która prowadzi polską młodzieżówkę. - Trener praktycznie korzystał, oprócz bramkarek, z ośmiu zawodniczek, bo pozostałe odstawały od nich poziomem. Dostawały szanse 23-letnia Joanna Gadzina i 20-letnia Aneta Łabuda, ale nie zagrały na tym turnieju na takim poziomie, na jaki je stać. Być może spaliły się psychicznie, sparaliżowała je stawka imprezy. To samo dotyczy 22-letniej Aleksandry Zych.

Odkryciem mistrzostw dla polskiej reprezentacji była za to w Danii 20-letnia Monika Kobylińska, która rzuciła 32 bramki i miała 55 proc. skuteczności. Prawa rozgrywająca znalazła się wśród siedmiu najlepszych debiutantek tej imprezy. W najlepszej siódemce całych mistrzostw nie było natomiast żadnej z Polek. Wśród wyróżnionych zabrakło np. liderki naszej kadry Karoliny Kudłacz-Gloc, trzeciej z najskuteczniejszych piłkarek turnieju (52 gole przy 63-procentowej skuteczności).

W Danii Polki były jednak osłabione - z powodu kontuzji zabrakło lewej rozgrywającej Aliny Wojtas oraz kołowej Joanny Drabik. Z nimi szansa na medal byłaby dużo większa. - Kim Rasmussen miałby wtedy o wiele większe pole manewru - mówi Marzec. - Urazy są wkalkulowane w piłkę ręczną, bardzo często ktoś z tego powodu wypada i dotyczy to wszystkich zespołów. Na szczęście obie dziewczyny już zdrowieją, co jest szczególnie ważne przed marcowym turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk w Rio de Janeiro.

Na igrzyskach polskie piłkarki nie grały nigdy, od 17 do 20 marca powalczą o nie w turnieju, w którym zagrają także Rosjanki, Szwedki i Meksykanki. Do Rio pojadą dwie z tych czterech drużyn. Gdyby Polki zajęły czwarte miejsce w MŚ cztery lata temu, organizowałyby turniej kwalifikacyjny. Jak będzie teraz? Nie wiadomo. - Jedynym pewnikiem jest to, że turniej nie zostanie rozegrany w Meksyku, natomiast gospodarzem imprezy może być każde z pozostałych państw - mówi Bogusław Trojan, członek zarządu Związku Piłki Ręcznej w Polsce. - Na razie spekulacje na ten temat nie mają najmniejszego sensu, bo i tak o wszystkim zadecyduje IHF. Nie wiemy, jaką decyzję podejmie.

Niezależnie od tego, czy Polki w Rio zagrają, czy nie, po 2016 r. można się spodziewać zmian w zespole. - Rok olimpijski jest zawsze czasem przełomowym, po nim często dochodzi do przebudowy drużyn, wiele reprezentacji sobie z tym nie radzi, nikną na wiele lat - mówi Iwona Nabożna, która jest w sztabie Rasmussena. Jak poradzi sobie Polska? - Po tych, co odejdą, na pewno nie zostanie spalona ziemia. Mamy wiele utalentowanych młodych zawodniczek, które wkrótce powinny nie tylko stanowić uzupełnienie, ale wziąć ciężar gry na swoje barki - uważa Marzec. - Bardzo dobrze zapowiadają się 19-letnie Patrycja Świerżewska i Aleksandra Zimny oraz o rok młodsza od nich Aleksandra Rosiak. Zdecydowanie wybijają się ponad przeciętność.

- Trener Rasmussen to widzi i już powołuje najzdolniejsze młode zawodniczki na zgrupowania pierwszej reprezentacji Polski. Zresztą on lubi dawać szanse młodzieży, a nie wyobrażam sobie, aby ktoś go w najbliższym czasie zastąpił, bo przecież nikt inny lepszych wyników z naszą reprezentacją nie osiągnął - dodaje Marzec. - Myślę, że nasza reprezentacja na dobre weszła na drogę do sukcesu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.