Weronika Gawlik: Bardzo się cieszę, że złapałyśmy najwyższą formę. Ania bardzo dobrze zagrała nie tylko z Węgierkami. Przecież przeciw Rosji to ona przez większość meczu strzegła naszej bramki i miała świetną, 40-procentową skuteczność. Przez ponad 40 minut była wielka, później trochę zabrakło jej koncentracji, bo trudno utrzymać ją na tak niesamowicie wysokim poziomie przez dwa pełne mecze.
- Nie czuję się bohaterką. Było ich 16 plus cały sztab szkoleniowy. Zwycięstwa to praca nas wszystkich. A że weszłam w końcówce i udało mi się odbić kilka piłek [6/11]? Jestem szczęśliwa, ale nie zapominam, że gram w grę zespołową. Naprawdę trzeba dużo oddać koleżankom, które stoją w obronie. One spisują się rewelacyjnie. Kiedy stoi przed tobą sześć osób w każdym momencie gotowych zaryzykować zdrowie, żeby tylko zatrzymać rywalki, to bronienie staje się dużo łatwiejsze.
- Większych problemów nie ma. Jak to po takim meczu, jesteśmy obolałe, mamy liczne stłuczenia. Ale to dla nas nie pierwszy wielki turniej, każda dziewczyna wie, z czym to się je. No i mamy świetny sztab medyczny, który na pewno doprowadzi nas do porządku na te dwa najważniejsze mecze. Na nie znów rzucimy całe zdrowie i całe serce.
- To prawda, czujemy, że kibice doceniają nas za to, że idziemy na wojny. Po wyjściu z grupy każdy kolejny mecz jest wojną. Coraz trudniejszą, bo siniaków niestety nie ubywa. Ale daję słowo, że jak się wychodzi na boisko, to już na rozgrzewce o bólu się nie pamięta. Wtedy człowiek się koncentruje tylko na piłce. Ból, zmęczenie - to wszystko przychodzi dopiero po meczu.
- Dokładnie tak jest. Faza grupowa nie była dla nas dobra, ale teraz gramy nowe mecze, mamy nową motywację. A na półfinał to już nawet nie trzeba nas motywować, bo doskonale wiemy, o co zagramy. Marzenia są na wyciągnięcie ręki, trzeba tę rękę po nie wyciągnąć.
- Mam nadzieję, że to ten czas. Mnie dwa lata temu nie było w kadrze, która zajęła czwarte miejsce na MŚ w Serbii. Ale jak słucham dziewczyn, które tam grały, i jak patrzę w ich oczy, to czuję, widzę głód sukcesu. Czwarte miejsce na pewno nas nie satysfakcjonuje.
- W czwartek trochę odespałyśmy, miałyśmy luźniejszy dzień, z krótszym treningiem. Około godz. 12 spotkałyśmy Holenderki, które dotarły wtedy do hotelu. Popatrzyłam na nie, przypomniałam sobie ich twarze (śmiech). Później była analiza ich gry.
- Kilka dni temu nasza obrona zawiodła, Holenderki za łatwo rzucały bramki z drugiej linii. Poza tym bardzo dobry występ zaliczyła ich bramkarka, więc i w ataku musimy wyciągnąć wnioski. Zrobimy to. W ostatnich dwóch meczach funkcjonowałyśmy zupełnie inaczej niż w pierwszej części turnieju i tak będziemy się prezentowały do końca. Jesteśmy dobrej myśli.