Mecz zapowiadał się niezwykle ekscytująco, nie tylko ze względu na sportowe emocje, ale też na budzącą wątpliwości obsadę sędziowską. Wielu kibiców i ekspertów zastanawiało się, czy sędziowie, którzy faworyzowali gospodarzy we wcześniejszych fazach turnieju, tym razem także im pomogą i pozwolą sięgnąć po złoty kruszec. Na całe szczęście nic takiego miejsca nie miało. Finał rozstrzygnęły sportowe umiejętności i organizacja zespołu.
Trójkolorowi zaczęli kiepsko. Przez pierwsze dwie minuty nie mogli rzucić bramki. Katarczycy nie potrafili z tego skorzystać, przez co pozwolili rywalom złapać odpowiedni rytm. Na najwyższy poziom wskoczył lider Francuzów, Nikola Karabatić, który szybko wyprowadził swoją reprezentację na prowadzenie.
W dodatku po niespełna kwadransie dwie kary otrzymał Hassan Mabrouk. Francuzi dobrze ten czas wykorzystali i po 20 minutach gry prowadzili już różnicą czterech bramek. Przewaga tuż przed przerwą zmniejszyła się o jedno oczko, ponieważ w bramce Kataru szalał Sarić, zatrzymując fantastyczną akcję kończoną przez Porte'a.
Kibice zapamiętają ten mecz ze względu na brutalność - mnóstwo w nim było fauli, ręce często dosięgały twarzy, lekarze mieli sporo pracy.
W drugiej połowie pomimo szalonej pogoni gospodarze nie zdołali dogonić przeciwnika. Co prawda momentami łapali kontakt, ale w najważniejszych sytuacjach popełniali głupie błędy. Francja rozsądnie z nich korzystała i cały mecz wygrała 25:22.
Poprzednio Francuzi triumfowali w 1995, 2001, 2009 i 2011 roku, a tylko raz przegrali mecz finałowy - w 1993 roku z Rosją.
W rozegranym wcześniej meczu o brązowy medal Polska wygrała po dogrywce z Hiszpanią 29:28.