MŚ w piłce ręcznej 2015. Polska - Niemcy. Nie skończyło się jak zwykle

Było jak zwykle, ale nie skończyło się jak zwykle. Po słabej pierwszej połowie polscy piłkarze ręczni gonili Niemców, ale tym razem nie dogonili. Na inaugurację mistrzostw świata w Katarze biało-czerwoni przegrali 26:29. To pierwsza porażka Polaków w meczu o stawkę z Niemcami od sześciu lat. Kolejny mecz Polacy rozegrają w niedzielę o 17 z Argentyną. Relacja w Sport.pl i Sport.pl LIVE!

Na kluczowy środek rozegrania trener Michael Biegler na początek postawił Michała Jureckiego. Ostateczne rozwiązanie do końca nie było pewne po tym, jak do mundialu kontuzji nie udało się wyleczyć Bartłomiejowi Jaszce. Kilkanaście godzin przed spotkaniem szkoleniowiec biało-czerwonych postanowił, że w pierwszych meczach nie wystąpią inny rozgrywający Piotr Masłowski oraz bramkarz Marcin Wichary.

Mecz od wysokiego "c" rozpoczął Krzysztof Lijewski, nie tylko zdobywając trzy pierwsze gole dla Polski, ale i świetnie dogrywając na koło do Kamila Syprzaka. Niemcy mieli jednak Steffena Weinholda, który bez problemu radził sobie z naszą obroną. To była największy problem drużyny Bieglera. Nic dziwnego, że już po jedenastu minutach szkoleniowiec nie wytrzymał i wziął czas. Po nim na środek rozegrania postawił Mariusza Jurkiewicza, przesuwając młodszego z braci Jureckich na lewą stronę w miejsce Karola Bieleckiego. Przez chwilę wydawało się, że przyniesie to efekt, tym bardziej że sygnał do ataku dał w bramce Sławomir Szmal. Niestety, nie pomagała mu obrona, za często pozwalając na wiele niemieckiej ofensywie. 16-procentowa skuteczność Szmala w pierwszej połowie mówi sama za siebie.

Polakom kilka razy udało się doprowadzić do remisu, ale wtedy z pomocą nie poszedł atak biało-czerwonych. Mało tego, proste straty dały Niemcom okazję do kontr, a wiadomo, że ten zespół tylko na to czeka. W efekcie ze stanu 11:12 w 23. min zrobiło się 11:15 cztery minuty później.

Jeszcze przed przerwą biało-czerwoni pokazali, że potrafią bardzo wiele, rozgrywając przepiękną akcję wykończoną golem Bartosza Jureckiego. A już pierwsza akcja po zmianie stron pokazała, że w szatni musiało być gorąco. Polacy biegali jakby inaczej niż przed przerwą. Nie, nie szybciej. Normalnie, po prostu tak, jak nas do tego przyzwyczaili. Nic dziwnego, że już chwilę po przerwie przegrywali tylko dwoma golami.

Biegler tylko chwilę utrzymywał skład sprzed przerwy. W końcu wpuścił na boisko Andrzeja Rojewskiego, ale ten za chwilę dostał dwuminutową karę. A że przed momentem w taki sam sposób sędziowie odesłali z boiska Piotra Grabarczyka, biało-czerwoni przez minutę i 44 sekundy grali w podwójnym osłabieniu, co w piłce ręcznej często kończy się fatalnie. Przetrwali jednak ten okres m.in. dzięki świetnym interwencjom Piotra Wyszomirskiego (obronił m.in. karnego specjalizującego się tym Uwe Gehnsheimera), który w drugiej połowie zastąpił Szmala. A że w obronie też biegali szybciej niż przed przerwą, w 39. min po kontrze Piotra Chrapkowskiego przegrywali już tylko 18:19, a 42. min po kontrataku tego samego zawodnika remisowali 20:20.

No i zaczęło się to, do czego polski zespół przyzwyczaił nas już dawno. Czyli horror na całego.

- Polska! Polska! - mimo egzotycznego kraju na trybunach narodową drużynę dopingowały liczne grupy kibiców, dorzucając, że "gramy u siebie".

Niemcy odskakiwali na dwie, trzy bramki, a nasz zespół niwelował przewagę, aż w końcu doprowadził do remisu 25:25 niespełna sześć minut przed końcem. Szmal wszedł na karnego i obronił rzut Patricka Groetzkiego (chwilę wcześniej, gdy stanął na karnego w bramce Gensheimer w nią nie trafił). Niestety, błędy w ostatnich minutach i kilka skutecznych interwencji bramkarza Carstena Lictleina sprawiły, że kolejne trzy gole zdobyli Niemcy. Przypomniał o sobie wybrany przez organizatorów na najlepszego zawodnika meczu Weinhold oraz weteran parkietów Michael Kraus. Była być może jeszcze szansa choćby na remis, ale półtorej minuty przed końcem przy stanie 26:28 sędziowie nie odgwizdali ewidentnego faulu na Bartoszu Jureckim. W ostatniej minucie ten sam zawodnik faulował atakującego Gensheimera, który sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość. W obronie brata stanął Michał Jurecki i wszyscy trzej gracze dostali dwuminutowe kary.

W niedzielę o godz. 17 Polacy grają z mistrzem Ameryki Południowej, Argentyną. Relacja Z Czuba i na żywo w Sport.pl.

Inny mecz grupy D: Rosja - Arabia Saudyjska 27:17 (17:9).

Zobacz wideo

"Gwiezdne Wojny" na boisku. W jakich strojach graliby bohaterowie? [GRAFIKI]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.