W czerwcu 2005 roku polskie piłkarki ręczne mierzyły się w Niemkami w dwumeczu eliminacji MŚ 2005. U siebie wygrały 40:30, w rewanżu przegrały 25:31 i awansowały do turnieju, który w grudniu rozegrano w Rosji. W swoim pierwszym spotkaniu mundialu musiały zagrać z Niemkami. - Pamiętam, że strasznie to nas wkurzyło - mówi w rozmowie ze Sport.pl Dorota Malczewska, a wtedy jeszcze Małek. - W eliminacjach wygrałyśmy z nimi wysoko w Polsce, ale w Oldenburgu poczułyśmy, jak są mocne. One do przerwy odrobiły całą stratę [prowadziły 18:8]. Dopiero w końcówce udało nam się zagrać tak, że awans był nasz - opowiada były reprezentantka.
Jak się później okazało, awans był również Niemek, bo Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej (IHF) zaprosiła reprezentację tego kraju na turniej w miejsce Tajwanu, który się wycofał. W wyniku losowania Polki i Niemki trafiły do grupy C. Niemki zaczęły od rozbicia biało-czerwonych 33:21, awansowały do dalszej fazy i turniej ukończyły na szóstym miejscu. Nasz zespół zajął dopiero 19. pozycję.
- Dziwię się, ale tego nie pamiętam. To się naprawdę stało? - pyta Sabina Włodek. Pani trener SPR-u Lublin, a przed laty jedna z najlepszych skrzydłowych globu, przypomina sobie eliminacyjny dwumecz, ale dziwi się, kiedy słyszy, że po wyeliminowaniu Niemek z mistrzostw świata na tych mistrzostwach zagrała przeciw nim. - Rzuciłam im dwie bramki? Ciekawe, ewidentnie chciałam zapomnieć to spotkanie. I pewnie cały mundial - mówi.
- Wierzę, że chłopcy swojego meczu z Niemcami, którego nie powinno być, nie będą chcieli zapomnieć. Niech zaczną i skończą te mistrzostwa inaczej niż my tamte - dodawała. - A ja się meczu chłopaków bardzo boję - mówiła Malczewska. Niestety, jak się okazało, słusznie.
- Pamiętam, jaką frajdę dało mi wyeliminowanie Niemek i jaki zawód czułam, wiedząc, że jednak znów kadra będzie musiała z nimi walczyć. W Oldenburgu weszłam na końcówkę, dorzuciłam bodajże cztery bramki, obwołano mnie bohaterką. Na mundial nie pojechałam, bo byłam wtedy młodą zawodniczką, która dopiero się przebijała i trener Zygfryd Kuchta na mnie nie postawił. Dlatego kilka miesięcy później tylko bezradnie patrzyłam, jak dziewczyny doznają sromotnej klęski. To bardzo bolało, czuło się niesprawiedliwość - opowiada była rozgrywająca.
Obie gwiazdy kadry szczypiornistek sprzed lat były pewne, że Niemcy - jak wtedy Niemki - są żądni rewanżu. Podopieczni Dagura Sigurdssona powtarzają, że dobrą grą w Katarze będą chcieli udowodnić, że zasłużyli na "dziką kartę", którą dostali po tym, jak z niejasnych przyczyn z mundialu wykluczono Australię.
- Na pewno lepiej byłoby na wejście w turniej dostać Australię niż Niemców, którzy całemu światu chcą pokazać, że jednak są coś warci - mówiła przed meczem Włodek. - Nie daj nam Boże gorszego dnia, a nawet odrobinę gorszej dyspozycji, bo rywal to na pewno wykorzysta - dodawała Malczewska.
Obie panie Niemców się obawiały, ale obie mimo wszystko nie typowały porażki kadry Bieglera.
- Nie, nie, to musi być nasz dzień. Tym razem sprawiedliwość musi być po naszej stronie! Zresztą, tu nawet nie chodzi o jakieś pomszczenie nas. Mam wielką nadzieję, że chłopcy sobie poradzą i nie pozostawią wątpliwości, kto jest lepszy - mówiła Malczewska. - Uważam, że nasza drużyna jest lepsza i udowodni to po raz trzeci. Musi tak być, bo bardzo bym nie chciała za ileś lat wspominać meczu z Kataru - twierdziła Włodek.
Niestety, nic z tego. Ciekawe czy za jakiś czas o porażce z rywalem, z którym nie powinno się zagrać, nasi reprezentacyjni szczypiorniści będą potrafili zapomnieć tak, jak potrafiła to zrobić była szczypiornistka.
Tak wyglądają najszybsze rajdowe samochody świata. Który jest najładniejszy?