Karolina Szwed-Orneborg: Ja mam za sobą nieprzespaną noc, mimo wzięcia tabletki na sen. Na szczęście teraz mamy dwa dni wolnego, więc zdołamy odpocząć i się zregenerować. Ale szczerze mówiąc, mogłabym mieć jeszcze kilka takich nocy po tak dobrych meczach na tym turnieju.
W ostatnich minutach pokazałyśmy po prostu wielkie serca. Przed meczem powiedziałyśmy sobie w szatni, że za żadne skarby nie możemy przegrać. I w tej końcówce pokazałyśmy pazur, wydarłyśmy to zwycięstwo.
Zaczęłyśmy ten mecz zbyt nerwowo. Dawno nie grałyśmy o taką stawkę i to było widać w pierwszych minutach. Na początku zjadł nas trochę stres, miałyśmy miękkie nogi, ale to już teraz nieważne, bo ważny jest dla nas tylko ostateczny wynik.
W hotelu nie mamy internetu w pokojach, a tylko w komputerze na recepcji, więc ustawiają się do niego spore kolejki. Na moment udało mi się wejść na Facebooka i przeczytałam wszystkie komentarze i wszystkie wiadomości od znajomych - to było coś wspaniałego. Ale jeśli chodzi o opinię kibiców czy dziennikarzy na portalach internetowych, w prasie czy radiu, to niestety, ale nie mamy do tego zbyt dużego dostępu, więc nie wiemy, co się o nas mówi...
To najważniejsze!
Zgadza się, to one są bardziej utytułowane i to w nich upatruje się faworytek, ale postaramy się sprawić niespodziankę. Będziemy chciały pokazać, że oto nadchodzi reprezentacja polskich szczypiornistek i że będzie się trzeba z nami liczyć na arenie światowej. Czy to się uda - na razie trudno wyrokować, ale mogę zagwarantować, że serca do walki nam nie zabraknie.
Bez wątpienia - one mają silne zawodniczki na każdej pozycji: dobrze rzucają z drugiej linii, bardzo dobrze grają jeden na jeden, szybko na skrzydłach i mają doskonałą bramkarkę; reasumując to bardzo dobry przeciwnik, ale na tym etapie zostali już tylko tacy. Żeby awansować do półfinału, będziemy musiały zagrać najlepszy mecz na tych mistrzostwach - i to nie na 100% swoich możliwości, a co najmniej na 150%.