Po łatwym zwycięstwie z Irankami przyszedł czas na Japonki, które napsuły krwi Niemkom w pierwszej kolejce fazy grupowej. Szczypiornistki z Japonii prezentowały dziś dynamiczny handball w ataku, ale też agresywny w obronie. Świetnie czuły się w takiej chaotycznej grze, pełnej bałaganu. Na szczęście Polki pokazały dojrzałą grę i jakość.
Biało-czerwone źle weszły w ten mecz. Japonki grały dynamicznie z przodu, mocno przeszkadzały w tyłach. Trudno było o złapanie rytmu. W pewnym momencie rywalki z Azji miały trzy gole przewagi, prowadziły 4:1.
Ale wtedy poczuły się zbyt pewnie. Zaczęły kombinować w akcjach ofensywnych. To trzeba było bezlitośnie wykorzystać w kontrach, co Polki zresztą czyniły. Doprowadziły do remisu 5:5, a potem uspokoiły grę, sprytnie grały przez środek i zbudowały sobie przewagę, prowadząc 10:7. Szczególnie imponowała Monika Kobylińska, która była zabójczo skuteczna, praktycznie się nie myliła. Dobre momenty miała też Dagmara Nocuń.
Jednak ostatnie minuty pierwszej połowy Polki zagrały nerwowo, jakby zgubiły koncentrację po tym, jak kontuzji nabawiła się Karolina Kochaniak-Sala. Problemy zdrowotne miała też Aleksandra Rosiak. Do tego Japonki znów powodowały bałagan w obronie i w ataku, co pozwoliło im wyrównać stan gry. Do przerwy było 15:15. Japonki były w zasięgu Polek, biało-czerwone to czuły, ale musiały poprawić kilka rzeczy na drugą połowę.
Nasze szczypiornistki bardzo dobrze weszły w mecz. Perfekcyjnie grały w defensywie, szybko zdobyły dwie bramki. Japonki nie dawały jednak za wygraną. Zaciekle goniły za dobrym rezultatem. Stosowały przyspieszenia w ofensywie, chętnie uruchamiały skrzydła. Ale Barbara Zima bardzo dobrze dziś pracowała na linii bramkowej.
Japonki także myliły się przy rzutach karnych. Trudno im było trafić do siatki, kiedy Adrianna Płaczek stała na linii i poruszała się idealnie z torem lotu rzuconej piłki. Obroniła aż pięć rzutów karnych.
Kiedy Polki prowadziły 24:21, wkradły się dekoncentracja i rozluźnienie, co wykorzystały Japonki. Doprowadziły do remisu, a nawet wyszły na moment na prowadzenie. Na dziewięć minut przed końcem było 26:27. Grą kadry japońskiej dyrygowała Haruno Sasaki, miała wsparcie Natsuko Aizawy. Obie chętnie grały na skrzydła i same szukały rzutów.
Ale w końcówce Japonki za bardzo się spieszyły, popełniały proste błędy. Polki za to były cierpliwe i bezlitośnie wykorzystały pomyłki przeciwniczek. Mądrze grały w obronie, odpowiednio zamykały strefy, a w ofensywie rozciągały japońską defensywę. Częściej korzystały ze skrzydłowych, m.in. Magdy Balsam i Darii Michalak. Zima i Płaczek robiły swoje w bramce, a Kobylińska trafiała jak natchniona. W całym meczu rzuciła aż 11 bramek. Według statystyk pomyliła się tylko raz.
Polki były lepsze i dojrzalsze w końcówce, co pozwoliło im wygrać 32:30. Dzięki temu mają pewne dwa punkty w drugiej fazie grupowej. W ostatniej kolejce pierwszej rundy biało-czerwone zagrają z Niemkami. Ten mecz zaplanowano na poniedziałek na godzinę 20:30.
MVP meczu została Sasaki, choć zdaniem komentatorów i ekspertów to była nagroda pocieszenia dla Japonki, a wyróżnienie bardziej należało się Kobylińskiej.