Najlepszy prezes w historii. Stworzył polskiego giganta. Żegnali go jak gwiazdę NBA

Łukasz Jachimiak
Jako nastolatek grał w Ajaksie Amsterdam z Marco Van Bastenem i Frankiem Rijkaardem. Gdyby nie groźna kontuzja, nie trafiłby do Kielc i nie zostałby najlepszym prezesem w historii piłki ręcznej w Polsce. W 21 lat jego rządów klub zdobył 15 mistrzostw kraju, 15 Pucharów Polski, a przede wszystkim sześć razy grał w Final Four Ligi Mistrzów, wygrywając i te rozgrywki.

W środę Kielce żyły nie tylko szlagierem Ligi Mistrzów, w którym Industria pokonała Paris Saint Germain 30:29. To było spotkanie dwóch uczestników czerwcowego Final Four. Wtedy w Kolonii kielczanie przegrali finał z Magdeburgiem, a paryżanie - mecz o trzecie miejsce z Barceloną. Natomiast przed środowym meczem w Hali Legionów żegnano wielkiego zwycięzcę.

Zobacz wideo Probierz: Nie jestem trenerem, który tylko krzyczy i wyzywa piłkarzy

Trudno było nie zasmucić się nieco, widząc, jak najpierw w pustej jeszcze hali na krzesełkach leżą kartony z napisami "Dziękujemy Bert!" i naprawdę trudno było nie poczuć ukłucia w sercu, gdy te kartony powędrowały w górę, a jeszcze ponad nie, aż pod sufit, wzbijały się okrzyki kompletu 4200 widzów dziękujących za wszystko swojemu byłemu już prezesowi.

To wcale nie był ślepy los

- Koszulka z numerem 21 będzie tu wisiała i ten numer będzie dla ciebie dożywotnio zastrzeżony. Zawsze masz tu honorowe miejsce - mówiła Servaasowi Magdalena Szczukiewicz, która niedawno została nową prezes Industrii Kielce.

Industria - tak teraz nazywa się najlepszy klub polskiej piłki ręcznej i jedna z najlepszych drużyn polskiego sportu w tym stuleciu. A to, że Kielce mają piłkę ręczną na najwyższym możliwym poziomie, jest zasługą przede wszystkim Servaasa.

W październiku 1991 roku 28-latek z Holandii trafił do przechodzącej transformację Polski. Czuł, że wschodnia część Europy może być dobrym rynkiem zbytu dla używanej odzieży z zachodu, czyli że może spróbować tu przenieść swój biznes. Kiedyś opowiadał Sport.pl, że do Polski trafił, bo tak zdecydował los - Servaas zamknął oczy i postanowił, że pojedzie do tego kraju, który na ślepo wskaże palcem na mapie.

32 lata temu młody Servaas przywiózł tu ze sobą trzy tony używanej odzieży i choć początków wcale nie miał łatwych, to uznał, że pewne kłopoty dobrze rokują na przyszłość.

- Gdybym przyjechał do Polski teraz, to trudniej byłoby mi się odnaleźć. Dziś wszyscy znają tu angielski albo niemiecki, a wtedy języków obcych nie znał prawie nikt. Musiałem więc sobie jakoś poradzić - opowiadał nam w długiej rozmowie w 2011 roku, w 20. rocznicę swojego pierwszego przyjazdu na kielecczyznę.

- Nie zapomnę, jak za pierwszym razem ze znajomymi w restauracji chcieliśmy zamówić jajka. Wskazaliśmy na kurę, no i kelner zamiast 10 jaj przyniósł nam 10 kur - śmiał się Servaas. - To był dla mnie piękny czas. Szybko zaprzyjaźniałem się z ludźmi, a interesy szły coraz lepiej. Ale wtedy nawet nie myślałem, że to się aż tak rozwinie - dodawał Holender.

Nie został gwiazdą Ajaksu. "Ale ja wcale nie żałuję"

Dziś należąca do niego firma Vive Textile Recycling jest światowym liderem w recyklingu odzieży. Dziennie sortuje aż 500 ton towaru, produkty eksportuje do 70 krajów i zatrudnia około tysiąc pracowników. - To ciekawy biznes, ale bardzo trudny do zorganizowania. Często żartuję, że przychodzą do nas paczki od Świętego Mikołaja, bo kiedy otwieramy worki, mamy prawdziwe niespodzianki. Bywa, że nagle musimy ustawić maszyny, żeby produkowały butelki do coli – opowiadał nam kiedyś Servaas, którego majątek w 2011 roku szacowano na 200 mln złotych. - Zupełnie nie wiem, skąd autorzy takich rankingów biorą dane - mówił Holender, tłumacząc, że oczywiście biedny nie jest, ale wcale nie goni za pieniądzem.

Pewne jest, że przez wiele lat potrafił zorganizować pieniędzy na rozwój kieleckiej piłki ręcznej. Dopiero w 2020 roku jego Vive przestało być sponsorem klubu, bo wpadło w kłopoty przez pandemię koronawirusa.

Servaas potrafił na kłopoty zaradzić. I to tak, że klub nie stracił na jakości. Holender mający już także polskie obywatelstwo sport kocha od dziecka - od 13. do 19. roku życia trenował piłkę nożną w Ajaksie Amsterdam. W juniorskich drużynach spotykał się tam m.in. z legendarnymi Marco Van Bastenem i Frankiem Rijkaardem. - Gdyby nie kontuzja nogi, moje życie pewnie potoczyłoby się inaczej. Ale ja wcale nie żałuję, że nie zrobiłem kariery jako piłkarz - przekonuje Bertus.

Servaas przypomniał, jak otwierał wszystkim oczy. "To moje ostatnie doradztwo"

W Polsce Servaas znalazł miłość, żonę Agnieszkę, tu spędził już ponad połowę życia, bo dziś ma 60 lat. Tu rodziły się jego dzieci. - Nawet nie mówią po holendersku. Ale nie muszą uważać Holandii za swoją drugą ojczyznę. W końcu ja sam tu, w Polsce, czuję się najlepiej - zapewniał nas kiedyś najważniejszy człowiek w historii kieleckiej piłki ręcznej.

Sponsorem sportowej wizytówki kielecczyzny Servaas został jeszcze w ubiegłym stuleciu. A w 2002 roku, kiedy drużynie groziło bankructwo, podjął się misji jej ratowania. Wtedy doprowadził do ugody z wierzycielami i wprowadził ideę Klubu Stu [to stowarzyszenie około stu firm wspierających dany zespół]. Z biegiem lat budował potęgę. W 2013 roku kielecki klub pierwszy raz w swej historii awansował do Final Four Ligi Mistrzów. W 2023 roku, ostatnim z Servaasem w roli prezesa, zespół już po raz szósty grał w turnieju decydującym o Pucharze Europy. Dwie ostatnie edycje kielczanie skończyli w ścisłych finałach, a w 2016 roku finał wygrali i cieszyli się trofeum, o jakim Servaas podobno od samego początku marzył.

- Dzień dobry Kielce! Chciałem powiedzieć, że jestem mega dumny, że przez 21 lat byłem prezesem tego wspaniałego klubu. Za to wam wszystkim bardzo dziękuję. Pamiętam, jak 21 lat temu zostawałem prezesem i powiedziałem, że nie chcę wygrać tylko mistrzostwa Polski i Pucharu Polski, ale chcę wygrać Ligę Mistrzów. Wielu ludzi robiło duże oczy i pytało jak. A ja odpowiadałem, że to jest bardzo proste - gramy razem, razem ustalamy cel i razem go realizujemy krok po kroku. Tak zrobiliśmy - mówił w środę Servaas przy aplauzie kieleckiej publiki.

- Dziękuję wszystkim ludziom, którzy są tu teraz w hali i tym, którzy teraz są poza halą, a kochają ten klub - dodawał ustępujący prezes. - Specjalne podziękowania dla mojej kochanej żony Agnieszki i moich dzieci, bo bez rodzinnego wsparcia nikt nie jest w stanie nic zrobić, a moja rodzina zawsze rozumiała, jakie niesamowite mam wyzwanie i zawsze dawała mi 100 procent wsparcia - słyszeliśmy jeszcze od Servaasa, zanim Holender pozwolił sobie na ostatni apel.

- Po raz ostatni chcę się zwrócić do was wszystkich. To moje ostatnie doradztwo dla zarządu: patrzmy na trenera Tałanta Dujszebajewa i jego marzenie, żeby wygrać Ligę Mistrzów trzy razy z rzędu. Zrobiłby to jako pierwszy trener. Życzę tego trenerowi, zarządowi, właścicielom klubu, życzę tego sam sobie, Kielcom i Polsce - skończył prezes Servaas.

Coś się kończy, bezsprzecznie. Ale wierzmy, że w Kielcach wraz z odejściem charyzmatycznego prezesa nie kończy się era sukcesów. Ten klub w takiej formie jak za czasów Servaasa, dalej jest potrzebny polskiemu sportowi.

Więcej o: