W 2018 roku IHF podjęła decyzję o zwiększeniu liczby reprezentacji, które rywalizują w turnieju - z 24 na 32. Z takiej zmiany nie są zadowoleni sami zawodnicy, o czym mówią otwarcie podczas trwającego czempionatu. Takie modyfikacje mają uatrakcyjnić widowisko i dać szansę słabszym zespołom na udział w wielkim turnieju. Eksperci przekonują jednak, że zmiany mogą przynieść odwrotny skutek, co widać już na rozgrywanych w Polsce i Szwecji mistrzostwach świata.
Celem zmian IHF była popularyzacja piłki ręcznej na świecie. Większa liczba meczów to również większe pieniądze z transmisji telewizyjnych. Dodatkowo zmiana miała uatrakcyjnić widowisko.
Problem w tym, że nadal wygrywają faworyci, a ich dominacja jest porażająca. Mecze są jednostronne i zamiast wspomnianej "widowiskowości", mamy nudę. Widzieliśmy to już podczas mistrzostw świata w 2021 w Egipcie. To była pierwsza edycja turnieju po wprowadzeniu zmian. Słowenia pokonała wówczas Koreę Południową aż 51:29. Podobną dysproporcją goli zakończyło się spotkanie Niemiec z Urugwajem - 43:14.
Podczas tegorocznego czempionatu również widać ogromną różnicę klas pomiędzy drużynami. Najlepiej obrazuje to dysproporcja zdobytych bramek w meczach Francji z Arabią Saudyjską (41:23), Dani z Belgią (43:28) czy Chorwacji z USA (40:22). Największy "pogrom" jak dotąd miał miejsce w meczu Urugwaju ze Szwecją. Współgospodarze turnieju, a zarazem faworyci do końcowego triumfu, pokonali zespół z Ameryki Południowej różnicą 35 goli (12:47).
Po tym spotkaniu Jim Gottfridsson, środkowy rozgrywający reprezentacji Szwecji, nie gryzł się w język i skrytykował zmianę formatu. - Kiedy usłyszałem, że IHF chce wprowadzić modyfikacje, to od razu wyraziłem sprzeciw. Teraz widzę, że miałem rację. W pierwszej fazie turnieju mamy bardzo dużo spotkań, w których widać ogromną różnicę klas między drużynami. Najlepszym przykładem jest nasz ostatni mecz- mówił Szwed.
Podobne zdanie na temat zmian formatu przez IHF wyraził Harald Reinkind. - W czempionacie powinni grać najlepsi. Przed modyfikacjami liczba drużyn, a co za tym idzie liczba meczów, była mniejsza, ale za to rywalizacja była o wiele bardziej zacięta. Teraz w spotkaniach wieje nudą. W związku z tym uważam, że IHF powinno powrócić do poprzedniego formatu mistrzostw świata - zaznaczył Norweg.
Więcej treści sportowych na stronie głównej Gazeta.pl
We wtorek 17 stycznia poznamy ostatnich uczestników fazy zasadniczej mistrzostw świata. W tym gronie znalazła się również reprezentacja Polski. Biało-Czerwoni zajęli trzecie miejsce w grupie B - przegrali z Francją 24:26 i Słowenią 23:32, ale awans zapewnił im ostatni mecz - z Arabią Saudyjską 27:24. Trzeba jednak stanowczo powiedzieć, że o awans do ćwierćfinału współgospodarzom imprezy będzie bardzo trudno. Kluczowe będzie starcie z Hiszpanią. Zwycięstwo przedłuży nadzieje Polaków, a porażka, przy zwycięstwie Francji z Iranem, będzie już na tym etapie oznaczać odpadnięcie z turnieju. Spotkanie Biało-Czerwonych z Hiszpanią odbędzie się w środę 18 stycznia o godzinie 20:30.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!