5, 22, 2, 9, 20, 10, 8 - w sumie 76 bramek - tak słaby bilans miał Aleks Vlah w siedmiu sezonach w drużynach, w których występował w europejskich pucharach. Zdobywał średnio zaledwie 10,8 bramek na sezon. Nie wiodło mu się w trzech klubach: RD Koper, HC PPD Zagrzeb oraz jeszcze do ubiegłego sezonu, w Celje Pivovarna Lasko.
W tym sezonie Vlah wreszcie wskoczył na bardzo wysoki poziom. Zagrał w dziesięciu meczach Ligi Mistrzów w barwach Celje Pivovarna Lasko. Zdobył 70 goli, czyli zaledwie o sześć mniej, niż w poprzednich siedmiu sezonach w europejskich pucharach! Trafia z 64,2 proc. skutecznością (70/109) i jest wicekrólem strzelców rozgrywek. Przegrywa tylko z Kamilem Syprzakiem (PSG), reprezentantem Polski, którego kontuzja wykluczyła z gry w mistrzostwach świata w Polsce i Szwecji. Nie dojdzie zatem w sobotni wieczór do starcia obecnie najskuteczniejszego i drugiego snajpera Champions League.
Vlah w wygranym 33:19 meczu z Arabią Saudyjską zadebiutował na turnieju o tak wielkiej rangi. Oprócz niego w kadrze Słowenii jest jeszcze pięciu debiutantów: lewoskrzydłowy Stas Jovicic, kołowy Stefan Żabić, środkowy rozgrywający Rok Ovnicek, lewy rozgrywający Aleks Kavcić i prawoskrzydłowy Domen Novak. Ten pierwszy turniej ma już z głowy, bo w pierwszym meczu złamał kość śródstopia i czeka go kilkumiesięczna przerwa w grze.
To jednak właśnie tylko Vlah jest podstawowym i wiodącym zawodnikiem drużyny. - Nowicjusz na największej scenie. Vlah stoi na czele nowego pokolenia w Słowenii - pisze zresztą IHF na oficjalnej stronie.
Vlah z Arabią Saudyjską zdobył cztery gole i miał kilka asyst. Nie ukrywał, że miał trochę tremy przed debiutem. - Miałem mieszane uczucia. Z jednej strony chcesz wygrać, dać z siebie wszystko dla swojego kraju, ale z drugiej strony są emocje, ekscytacja, ciężar reprezentowania Słowenii i robienia tego najlepiej, jak potrafisz - przyznaje Vlah.
Zawodnik ten ma 25 lat, czyli tak naprawdę już od kilku lat powinien grać w kadrze Słowenii na wysokim poziomie. Zadebiutował w niej w 2020 roku, ale dotychczas występował sporadycznie.
- Naprawdę nie wiem, jak to się stało (dłuższa chwila zastanowienia). Choć z drugiej strony, może to efekt tego, że włożyłem dużo pracy, wiele się poświęciłem i starałem się stać najlepszą wersją samego siebie, jaką mogłem być. I wygląda na to, że zadziałało - dodaje Vlah.
Uros Zorman, trener reprezentacji Słowenii mówi wprost, że Słowenia czekała na niego już od trzech lat.
- Miał wyskoczyć do góry już trzy lata temu i od tamtego czasu na niego czekaliśmy. Nie robił jednak takich postępów, jak powinien. W Zagrzebiu [w sezonach 2019/2020 i 2020/2021 - red.] raz grał, raz nie grał i stanął w miejscu. Teraz ma wreszcie super sezon - mówi Uros Zorman w rozmowie ze Sport.pl.
Co go wyróżnia od innych? - Wyróżnia się przede wszystkim tym, jak gra. Dużo widzi, ma dobry zwód, rzut z drugiej linii, potrafi wejść w strefę. Jest też szybki, ale mamy jeszcze szybszych w drużynie. Imponuje mi jego pracowitość. Po treningu zawsze zostaje dłużej, by jeszcze zrobić coś dla siebie, wykonać ćwiczenia. Nawet przed meczem z Arabią Saudyjską zrobił swoją dodatkową rozgrzewkę. Oprócz tego ma też niesamowity charakter wojownika, zwycięzcy. Tak jak ja - uśmiecha się Zorman.
Niewiele zabrakło, by Vlah nie został szczypiornistą, a piłkarzem. To właśnie w piłkę nożną grał bowiem w młodości. Nie został przy futbolu trochę z humorystycznego powodu.
- Moja mama nie lubiła, jak grałem w piłkę nożną i powtarzała, że będę trenował w deszczu lub zimnie i zawsze czyścił korki. Dodawała, że takie życie jest trudne. Słuchałem jej i zacząłem grać w piłkę ręczną - dodaje Vlah dla strony "IHF".
Teraz robi to znakomicie i aż dziw, że występuje tylko w słoweńskim Celje Pivovarna Lasko, a nie np. w Bundeslidze.
- Bundesliga? Za chwilę Vlah będzie tam grał. Myślę, że już po tym sezonie opuści Celje. Bundesliga oczywiście z boku wygląda fajnie, ma świetny poziom, ale tam jest duży rygor, który może zabić zawodników. Wielu klasowych, których znałem, do teraz ma problemy zdrowotne - podkreśla Zorman.
- Barcelona, Bundesliga? Spokojnie, krok po kroku. Na pewno będą po niego dzwoniły wielkie kluby. Jestem pewien, że za chwilę dostanie ofertę i będzie grał w jednym z największych zespołów świata. Nic w tym dziwnego, bo już jest w światowej czołówce rozgrywających - dodaje Blaz Janc, prawoskrzydłowy reprezentacji Słowenii.
Właśnie Janc pamięta Vlaha z czasów młodości. Występowali razem bowiem w reprezentacji młodzieżowej. Czy już wtedy widział, że Vlah będzie świetnym zawodnikiem? - pytamy.
- To trudne pytanie. Jak jesteś młody, to jest dużo zawodników, którzy mają talent i możesz im wróżyć świetną przyszłość. Potem wszystko weryfikuje życiu. Wielu graczy znika z wysokiego poziomu lub nawet przestaje grać w piłkę ręczną. Z Vlahem było podobnie, bo nie był kilka lat na tym poziomie TOP. Jestem bardzo szczęśliwy, że teraz skoczył do góry. Zasłużył na to, bo to super miły, spokojny człowiek - odpowiada Janc.
W sobotę rozpocznie się czwarty dzień mistrzostw świata. Początek meczu Polska - Słowenia o godz. 20.30. Relacja na żywo na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl LIVE. W innym spotkaniu tej grupy Francja zagra z Arabią Saudyjską (godz. 18).
W sobotę odbędzie się też sześć innych pojedynków - o godz. 18: Brazylia - Urugwaj, Czarnogóra - Iran, Portugalia - Korea Południowa i o godz. 20.30: Hiszpania - Chile, Islandia - Węgry i Szwecja - Wyspy Zielonego Przylądka.