Niedawno leżał w szpitalu ze wstrząsem mózgu, teraz straszył mistrzów. Najlepszy z Polaków

W połowie grudnia Szymon Sićko leżał w szpitalu ze wstrząsem mózgu i podejrzeniem krwawienia śródmózgowego. Teraz rzucił siedem bramek Francji. - Nie mam żadnych psychicznych blokad i razem z kolegami pójdę po zwycięstwa w następnych meczach - mówi nam lewy rozgrywający reprezentacji Polski.

W środę w katowickim Spodku rozpoczęły się mistrzostwa świata piłkarzy ręcznych. Polska organizuje je wspólnie ze Szwecją. W meczu otwarcia nasza reprezentacja przegrała z Francją 24:26.

Zobacz wideo Dart bije rekordy popularności i tworzy niezapomniane widowiska. O co w nim chodzi?

Mistrzowie olimpijscy byli zdecydowanymi faworytami i z tej roli się wywiązali. Ale Polacy byli dla nich twardym rywalem. A najlepszy w naszej drużynie był Szymon Sićko. 25-letni lewy rozgrywający rzucił siedem bramek (na 13 prób), miał trzy asysty i jedną stratę.

Tego Sićko nie pamięta

To występ więcej niż dobry, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że Sićki mogło na tym turnieju nie być.

11 stycznia Sićko grał przeciw Francji, a 11 grudnia w Płocku zdarzyło się coś, czego nie pamięta. W 42. minucie meczu Wisła Płock - Industria Kielce (Wisła wygrała 29:27) po faulu Leona Susnji Sićko padł na parkiet, potężnie uderzając o niego głową. - Nie pamiętam kompletnie nic z tego, co wydarzyło się na boisku. Trochę świadomości odzyskałem dopiero w szatni, już po meczu. A samego upadku nie pamiętam - mówił Sićko serwisowi sport.tvp.pl. - Czuję się jak po nokaucie, głowa chce mi pęknąć - dodawał.

Sićko spędził kilka dni w szpitalu. Stwierdzono wstrząs mózgu, a podejrzewano również krwawienie śródmózgowe, co na szczęście wykluczyła tomografia.

"Nie chciałbym wychodzić na mecz"

Dziś Sićko zapewnia, że nie czuje żadnych skutków wypadku. Ani fizycznie, ani psychicznie.

- Nie, nie boję się mocno wychodzić w górę do rzutu, nie boję się twardego grania. Szczerze: gdybym miał jakieś blokady, to nie chciałbym wychodzić na mecz. Wtedy wiedziałbym, że nie dam drużynie tego, co faktycznie mogę dać. Nie czuję żadnego strachu czy stresu po tej sytuacji - mówi nam Sićko.

Najlepszy strzelec Polski w meczu z Francją dosyć krytycznie ocenia swój występ. - Chcieliśmy to spotkanie wygrać. Każdy zawodnik i każdy członek sztabu wierzył, że możemy wygrać. Niestety, nie udało się. Chłopaki wykonały kawał świetnej roboty w obronie, do tego Adaś super w bramce, a my w ataku mieliśmy kilka przestrzelonych sytuacji. Nie wiem, co powiedzieć - stwierdza.

- My w siebie wierzymy. To jest najważniejsze. Każdy wierzy w siebie i w kolegę obok. Sztab w nas wierzy. Pójdziemy po zwycięstwa w każdym kolejnym meczu - dodaje Sićko.

"Dziękuję każdemu, kto był w hali"

Lewy rozgrywający naszej kadry podkreśla, że jest pod ogromnym wrażeniem atmosfery, w jakiej toczył się mecz. Na trybunach Spodka zasiadł komplet 11 tysięcy kibiców.

- Dla mnie to coś niesamowitego. Na hymnie przeżyłem coś wyjątkowego. Dziękuję każdemu, kto był w hali i nas tak wspierał. Nie było czuć różnicy czy wygrywaliśmy, czy przegrywaliśmy: kibice nas wspierali cały czas tak samo mocno. Tego się nie da opisać słowami - mówi Sićko.

- Każdy mecz w reprezentacji jest wyjątkowy, w szczególności na wielkiej imprezie. A gdy grasz taki mecz u siebie w kraju, to chyba nie można sobie wyobrazić nic lepszego - dodaje.

Ze Słowenią też przy komplecie

Kolejny mecz Polska zagra w sobotę o godzinie 20.30 ze Słowenią. - Najważniejsze, żeby się zregenerować, bo z Francją zostawiliśmy dużo sił na boisku. Jest we mnie jeszcze adrenalina, na pewno długo nie zasnę, na pewno jutro będzie zmęczenie. Ale zrobię wszystko, wszyscy zrobimy, żebyśmy byli na sto procent gotowi do walki w drugim meczu - zapewnia Sićko.

- Wiemy, że ze Słowenią też zagramy przy komplecie widzów. Interesujemy się tym i to nas bardzo cieszy. Mam nadzieję, że w drugim spotkaniu damy kibicom zwycięstwo za to wielkie wsparcie - kończy Sićko.

Więcej o: