Do dramatycznych scen z udziałem Szymona Sićko doszło kilka dni temu podczas tzw. "Świętej Wojny" (czyli starcia Wisły Płock z Łomżą Industrią Kielce). W 42. minucie rozgrywający został popchnięty przez Leona Susnję, wpadł na Przemysława Krajewskiego, odbił się od niego i uderzył głową o parkiet. Szczypiornista kilka godzin po zdarzeniu trafił do szpitala, w którym przebywał aż do czwartku.
Wstępna diagnoza wykazała, że 25-latek ma wstrząs mózgu. Badania tomograficzne na szczęście nie wykazały krwawienia śródmózgowego. "Szymon Sićko jest po ponownym tomografie, który na ten moment pozwolił wykluczyć krwawienie śródmózgowe. Stan zawodnika jest stabilny, lecz cały czas przebywa on w szpitalu" - brzmiał oficjalny komunikat Łomży Industrii Kielce wydany w środę.
Więcej artykułów o podobnej treści znajdziesz na portalu Gazeta.pl.
Dzień później Sićko opuścił szpital i wieczorem pojawił się na trybunach Hali Legionów, gdzie Łomża Industria Kielce rozgrywała kolejny mecz w Lidze Mistrzów ze słoweńskim Celije (kielczanie wygrali 36:28). "Dziś rano opuścił szpital i jest z nami w Hali Legionów!" - napisał na swoich mediach społecznościowych klub z Kielc. Zawodnik został przywitany przez kibiców gorącymi brawami.
Sam zawodnik nie pamięta, co dokładnie wydarzyło się w feralnej akcji. - Nie pamiętam kompletnie nic z tego, co wydarzyło się na boisku. Trochę świadomości odzyskałem dopiero w szatni, już po meczu. A samego upadku nie pamiętam. Nie oglądałem go też później i na pewno przez jakiś czas tego nie zrobię - powiedział w rozmowie ze sporttvp.pl, o czym więcej pisaliśmy --> TUTAJ
Opuszczenie szpitala przez Sićkę jest dobrą informacją przed zbliżającymi się mistrzostwami świata w piłce ręcznej. W przypadku braku kolejnych komplikacji po upadku zawodnik najprawdopodobniej wystąpi podczas czempionatu, który w dniach 12-29 stycznia zostanie rozegrany w Polsce i w Szwecji.