Polki szykują się do listopadowych mistrzostw Europy w piłce ręcznej kobiet. Na ostatnim etapie przygotowań miały rozegrać dwa mecze w Nantes przeciwko Francuzkom. Pierwsze spotkanie rozegrały w ostatni piątek i przegrały 26:33. Teraz zaprezentowały się znacznie lepiej w pierwszej połowie i były blisko sprawienia gigantycznej sensacji.
Francuzki to wicemistrzynie świata i mistrzynie olimpijskie. Polki zaś ukończył światowy czempionat na drugiej fazie, w której brało udział 24 reprezentacje. O dysproporcjach wiele mówiły przedmeczowe kursy. Kursy na zwycięstwo Francji oscylowały na poziomie 1,08-1,10 przy 8,80 na wygraną Polski.
Zawodniczki Arne Senstada zaskoczyły w pierwszej połowie. Zagrały bez respektu dla mistrzyń olimpijskich z Tokio i prowadziły grę. Francuzki mogły przecierać oczy ze zdumienia. Nasze zawodniczki doskonale poczynały sobie w ataku i skutecznie broniły. Po 30 minutach wygrywały 14:12 i pachniało nie lada sensacją.
Po przerwie przestało być tak różowo. Polki kompletnie się pogubiły i przez 15 minut zdołały dołożyć jedynie trzy trafienia. Francja zaś nie miała problemów ze zdobywaniem bramek i z prowadzenia bardzo szybko nic nie zostało. Biało-czerwone straciły skuteczność z pierwszej połowy i nie potrafiły wykorzystywać nawet poważnych błędów rywalek. Na 10 minut przed końcem było już 23:18 dla Francji.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Gospodynie zmiażdżyły nasze szczypiornistki w drugich 30 minutach. Samą drugą połowę wygrały 18:5, a cały mecz 30:19. To pokazuje, jak wielka różnica wciąż dzieli obie reprezentacje. Wygląda na to, że Polkom po przerwie zwyczajnie zabrakło sił.
Dla Biało-Czerwonych był to ostatni sprawdzian przed mistrzostwami Europy. W fazie grupowej, która rusza już 4 listopada, zmierzą się z Czarnogórą, Niemcami i Hiszpanią.