Sićko oddał "rzut Siódmiaka", a Polacy wygrali pierwszy mecz el. Euro

Koszmar w pierwszej połowie i niezła gra po zmianie stron - tak można podsumować występ polskich piłkarzy ręcznych na otwarcie eliminacji do Euro 2024. Biało-czerwoni w katowickim Spodku pokonali Włochów 30:23.

Reprezentacja Polski była zdecydowanym faworytem tego pojedynku. Biało-czerwoni są bowiem o klasę lepsi od rywali, którzy w eliminacjach byli losowaniu z ostatniego, czwartego koszyka. Rywale nie są nawet europejskim średniakiem. W całej historii piłki ręcznej tylko raz zagrali na mistrzostwach świata - w 1997 roku zajęli 18. miejsce. Rok później jeden jedyny raz Włosi wystąpili w finałowym turnieju mistrzostw Europy. Bo je organizowali. W 12-zespołowej stawce zajęli 11. miejsce.

Zobacz wideo To już patologia. Trybuny toną w małpkach

Koszmar w ataku Polaków

Polacy grali bez kontuzjowanego lewego rozgrywającego Tomasza Gębali, bramkarza Mateusza Korneckiego oraz trzech rozgrywających: Rafała Przybylskiego, Piotra Jędraszczyka i Damiana Przytuły. Z tych zawodników zrezygnował trener Rombel, bo w protokole mógł wpisać tylko szesnastu, a na zgrupowanie powołał czterech więcej. 

9:9 - takie cyfry na tablicy wyników zobaczyliby kibice, którzy przyszliby na mecz pod koniec pierwszej połowy. Mogliby nie wierzyć lub myśleć, że to awaria tablicy. To jednak nie była awaria, ani żadna pomyłka. Polacy fatalnie grali bowiem w ofensywie. W tej części mieli zaledwie 47 proc. skuteczność (10/21). Zupełnie nie mógł się wstrzelić Szymon Sićko. Rozgrywający Łomży Industrii Kielce zmarnował wszystkie cztery rzuty.

W ofensywie można za to pochwalić jego klubowego kolegę, Michała Olejniczaka, który w tej części miał aż pięć asyst i dwa przechwyty. Trzy z ostatnich podań miał do skutecznego na kole Macieja Gębali. Biało-czerwoni i tak jednak męczyli się w ofensywie. Nie mogli poradzić sobie z wysuniętą obroną Włochów. Goście bronili agresywnie, błyskawicznie wyskakiwali na 9. metr do polskich rozgrywających. 

Na osłodę dla polskich kibiców zgromadzonych w katowickim Spodku, w ostatniej części pięknego gola w kontrze z 15-16 metrów zdobył Arkadiusz Moryto!

Odrodzenie Szymona Sićki. Gol w stylu Siódmiaka

To właśnie po dwóch z rzędu trafieniach prawoskrzydłowego mistrzów Polski - Łomży Industrii Kielce, Polacy po raz pierwszy w meczu odskoczyli na trzy gole (14:11 w 38. minucie). Oba gole Moryto zdobył do pustej bramki, w momencie gdy Włosi grali w osłabieniu i wycofali bramkarza. Goście zaczęli się gubić i popełniać sporo błędów w ataku. Między 38. a 42. minutą gospodarze trafili cztery razy z rzędu i było już 18:12.

Wreszcie zaczął trafiać Szymon Sićko. W tej części rzucił pięć bramek. Jedna z nich była wyjątkowej urody. Po dobrej obronie Adama Morawskiego Sićko rzucił przez całe boisko do pustej bramki. Przymierzył idealnie i zdobył gola. - Można nazwać to golem im. Artura Siódmiaka - mówił komentator TVP Sport.

Dobrze bronił też Adam Morawski i został nawet wybrany MVP meczu.

W niedzielę Polacy o godz. 14.10 w II kolejce zagrają na wyjeździe z reprezentacją Łotwy. Z każdej grupy awansują po dwie najlepsze drużyny i cztery ekipy z trzeciego miejsca z najlepszym bilansem.

Polska - Włochy 30:23 (10:9)

  • Polska: Morawski, Skrzyniarz - Moryto 9 (1), Sićko 5, Syprzak 4 (3), M. Gębala 3, Pietrasik 3, Olejniczak 1, Daszek 1, Krajewski 1, Działakiewicz 1, Walczak 1, Czuwara 1, Komarzewski, Ossowski, Chrapkowski.
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.