Mistrzowie Polski w niedzielne popołudnie stoczyli dreszczowiec w finale Ligi Mistrzów z broniącą tytułu - FC Barceloną. Kielczanie przegrali po rzutach karnych 35:37. Nic zatem dziwnego, że zawodnicy Łomży Vive Kielce po spotkaniu byli załamani.
- Po wczorajszym meczu z Telekomem Veszprem powiedziałem swoim zawodnikom, by uważali na moje serce. Tymczasem było gorzej niż wczoraj (śmiech). Trzeba pogratulować Barcelonie zwycięstwa w Lidze Mistrzów. My jesteśmy bardzo smutni, ale idziemy dalej i jutro będziemy wszyscy bardzo dumni ze srebrnego medalu. Płakałem jak dziecko, ale na końcu jestem mega dumny - dodał Bertus Servaas w rozmowie z Eurosportem.
Zwrócił też uwagę, że kielczanie mieli piłkę w dogrywce na odniesienie zwycięstwa. Rzut Kulesza obronił jednak Perez de Vargas, a w ostatniej sekundzie po rzucie Alexa Dujszebajewa, rywale zagrali blokiem i piłka o centymetry minęła bramkę.
- Mieliśmy ostatni atak w dogrywce, by wygrać. Zawodnicy są teraz załamani, bo przegraliśmy loterę - czyli rzuty karne. Kiedyś je wygraliśmy [w 2016 roku w finale z Telefonem Veszprem - Red.], a teraz przegraliśmy. Final Four to już jednak bardzo wielki sukces. Zobaczymy że taka drużyna jak PSG nie zagrała w Kolonii. Wygrana z Veszprem powiększyła sukces. Dzisiejsza porażka nie umniejsza. W dodatku poniesiona po jednym z najlepszych meczów w historii piłki ręcznej - dodał Servaas.
Trzeba jednak też oddać Barcelonie, że mimo faktu że już od 14. minuty grała bez kontuzjowanego Luki Cindricia, to mogła wygrać już w regulaminowym czasie. Prowadziła 28:27, miała piłkę na dwubramkowe prowadzenie, ale 50 sekund przed końcem spudłował Dika Mem. Chwilę później kielczanie doprowadzili do dogrywki.