Zawodnicy Łomży Vive Kielce w niedzielne popołudnie po pasjonującym meczu przegrali finał Ligi Mistrzów po rzutach karnych 35:37 (w regulaminowym czasie było 28:28, a po dogrywce 32:32). W finałowym pojedynku nie udało im się po raz trzeci w tym sezonie pokonać obrońcę trofeum i najbardziej utytułowaną drużynę rozgrywek - FC Barcelonę.
Zwycięstwo mistrzów Polski w turnieju Final Four w Kolonii absolutnie nie mogłoby dziwić. Kielczanie już w fazie grupowej pokazali, że w tym sezonie są jednym z faworytów rozgrywek. Oprócz dwóch zwycięstw z FC Barceloną (32:30 w Barcelonie i w Hali Legionów 27:25), pokonali też dwa razy Flensburg 37:29 i 33:25, oraz u siebie Telekom Veszprem 32:29 i PSG 38:33. W ćwierćfinałowym dwumeczu z Montpellier kielczanie znów zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, choć Francuzi nie byli już tak mocni, jak w poprzednich latach.
Kieleccy kibice mogli jednak czuć niepokój w ostatnich tygodniach, a konkretnie po dwóch meczach z odwiecznym rywalem - Orlen Wisłą Płock. Najpierw Łomża Vive Kielce szczęśliwie obroniło mistrzowski tytuł w pojedynku w Płocku, gdzie kapitalną dyspozycją uratował wygraną Andreas Wolff. Potem zespół Dujszebajewa sromotnie przegrał 27:34 w finale Pucharu Polski w Tarnowie. Widać było, że mistrzowie Polski stracili formę z dwumeczu z Montpellier.
Mieli jednak dwa tygodnie, by znów wrócić do wysokiej dyspozycji na najważniejszy dla nich turniej - Final Four Ligi Mistrzów. Tuż przed nim Bertus Servaas, prezes Łomży Vive Kielce uspokajał po jednym z treningów. - Zawodnicy rozegrali mecz przeciwko sobie i miło było zobaczyć, jak drużyna wróciła na dobrą drogę. Mam dobre przeczucie do turnieju w Kolonii. Czuję, że mogą wygrać finał i właśnie po to tam jedziemy. Myślę, że damy rady. Jesteśmy na to gotowi - pisał Holender na Twitterze.
Bertus Servaas znów się nie pomylił. Okazało się, że kielczanie odzyskali wysoką formę. Najpierw po kapitalnej drugiej połowie, pokonali w półfinale Telekom Veszprem 37:35, a w finale stoczyli pasjonujący pojedynek z obrońcą trofeum - FC Barceloną.
Nie ma dwóch zdań, że Talant Dujszebajew zrobiłby wszystko co tylko można, by wygrać finał. Z FC Barceloną w szczególności. Trener mistrzów Polski nie ukrywał bowiem, że od zawsze był wielkim kibicem Realu Madryt. Przecież przed laty grał i był trener odwiecznego rywala "Dumy Katalonii" - Ciudad Realu. Już dwa lata temu Dujszebajew zapowiadał, że jego największe marzenie, to by zostać pierwszą drużyną w Lidze Mistrzów, której uda się dwa razy z rzędu wygrać te rozgrywki.
- Wiem, że teraz wszystko zależy od nas i możemy spełnić marzenie, które mieliśmy, jak zaczęliśmy naszą współpracę. Zrobimy wszystko, by pod nową nazwą klubu: Łomża Vive Kielce osiągnąć sukces i jako pierwszy klub w historii wygrać Ligę Mistrzów dwa razy z rzędu. To wysoko postawiona poprzeczka - mówił Dujszebajew na konferencji prasowej, gdy ogłaszano, że nowym strategicznym sponsorem została firma Van Pur. - Wszystko widzę w kolorowych barwach. Mamy wspaniałą drużynę, odmłodzoną, która jest wsparta doświadczonymi graczami - dodawał wtedy Krzysztof Lijewski, II trener Łomży Vive Kielce
Dujszebajew z uśmiechem mówił też, że zawsze nie będzie kibicował zwycięzcy aktualnej edycji. Dlatego teraz z Barceloną wygrać po prostu musiał.
Nie ma żadnych wątpliwości, że teraz Kirgiz zrobiłby wszystko, by Łomża Vive Kielce zostało pierwszą drużyną, której udało się obronić trofeum w Kolonii, czyli coś, co jeszcze od 2010 roku nikomu się nie udawało. Mało tego, FC Barcelona w tym sezonie została pierwszą drużyną, której udało się awansować do finału, jako zwycięzcy poprzedniej edycji. Pewne jest już, że kieleckiemu trenerowi nie będzie to dane.
Wiele wskazuje na to, że Dujszebajew wraz z Łomżą Vive Kielce może być jeszcze silniejsze. Po pierwsze - jedno jest pewne - kielczanie na papierze w przyszłym sezonie będą jeszcze mocniejsi. Co prawda odchodzi dwóch rozgrywających: Branko Vujović, Uładzisłau Kulesz oraz prawoskrzydłowy Sigvaldi Gudjonsson, ale wszyscy mają świetnych następców. Za tego ostatniego przyjdzie reprezentant Francji, sprowadzony z PSG - Benoit Kounkound, który z Arkadiuszem Moryto stworzy niesamowicie silne prawe skrzydło. W miejsce Kulesza sprowadzony został utalentowany Szwed - Eliot Stenmalm. W tamtejszej lidze, ten zawodnik w lutym w dwóch meczach z rzędu miał 20 goli i miał 10 asyst.
Kieleccy kibice i zarząd klubu największe nadzieje robią sobie jednak z transferem 26-letniego Nedima Remiliego (również z PSG), który zastąpi Vujovicia. Sprowadzony z PSG, reprezentant Francji, to jeden z najlepszych prawych rozgrywających świata, jedna z największych gwiazd piłki ręcznej. Bez żadnych wątpliwości: duet Remili - Alex Dujszebajew to najlepszy na świecie na tej pozycji. Teraz tylko zadanie przed trenerem Dujszebajewem, by dać obu tym zawodnikom tyle minut i wykorzystać ich niesamowite umiejętności, by nie byli nieco rozczarowani, że grają zbyt mało. Z drugiej jednak strony obaj ci szczypiorniści z powodzeniem mogą grać również na środku rozegrania. Obaj różnią się również w swojej grze zarówno w obronie, jak i w ofensywie i to również daje dodatkowe możliwości taktyczne.
- O Remili można mówić w samych superlatywach: kompletny zawodnik, świetny rzut z drugiej linii, bramkostrzelny, dobrze gra na zwodzie, świetny asystent i przede wszystkim bardzo dobry obrońca. Francuzi zawsze słynęli ze świetnej defensywy i on tę szkołę też potwierdza na boisku - mówi Grzegorz Tkaczyk, były kapitan reprezentacji Polski i Łomży Vive Kielce.
W sezonie 2022/2023 Łomża Vive Kielce będzie miało najmocniejszy skład w historii klubu. Nie można tego powiedzieć o pozostałych rywalach do Final Four. Co prawda wciąż kandydatów do turnieju w Kolonii będzie wielu - FC Barcelona, Telekom Veszprem, THW Kiel, Pick Szeged, PSG, coraz mocniejszy z roku na rok Aalborg Handball czy nowy mistrz Niemiec: Magdeburg, ale kielczanie nie po to będą mieć takie gwiazdy w składzie, by zadowolić się czym innym, niż wygrana w Lidze Mistrzów.
- Vive może dominować w kolejnych latach w Europie. Znając charakter trenera Dujszebajewa, coraz mocniejszy skład, możliwe jest, że w kilku sezonach z rzędu mogą być w Final Four. Nie będzie to łatwe, ale nie wykluczam takiego rozwiązania. Wiadomo, że w Koloni decyduje dyspozycja dnia, są cztery mocne zespoły, ale to Kielce mogą wygrywać kolejne finały - przyznaje Sport.pl Tomasz Rosiński, były reprezentant Polski i Łomży Vive Kielce.
Wydaje się, że znów najgroźniejszym rywalem kielczan może być właśnie Barcelona. Tym bardziej, że w porównaniu do obecnego sezonu, będzie miała mocniejszy skład. Do drużyny trafią bowiem: dwaj reprezentanci Szwecji: lewy rozgrywający Jonathan Carlsbogard (z TBV Lemgo) i lewoskrzydłowy Hampus Wanne (z Flensburga) i duński bramkarz Emil Nielsen (z HBC Nantes).
Talant Dujszebajew otwarcie mówi, że celem jego zespołu będzie już tylko wygrana w Lidze Mistrzów.
- Jest już teraz na nas duża presja. Nigdy nie pojedziemy już do Kilonii, by być tylko uczestnikiem. W 2019 roku niespodziewanie awansowaliśmy do Final Four i nie byliśmy odpowiednio przygotowani. Teraz to już nie jest żadna niespodzianka. Chcemy już zawsze walczyć o tytuł. Taki cel zamierzamy mieć przed rozpoczęciem każdego sezonu. Oprócz oczywiście zdobycia mistrzostwa i Pucharu Polski - mówił kielecki szkoleniowiec przed tegorocznym turniejem w Kolonii.
Final Four wciąż jednak będzie małym, ale jednak sukcesem. - Podpisze się pod tym, by na dziesięć razy, dziewięć być w Final Four i nawet nie wygrać trofeum, bo to wtedy też sukces. Wolałbym tak, niż tak jak miały Flensburg czy Montpellier, które wygrały w Kolonii, ale grały tam tylko raz - dodaje Dujszebajew.
Pewne też również, że brak Łomży Vive Kielce w Final Four w kolejnych latach byłby olbrzymim rozczarowaniem. Coś co kiedyś było marzeniem, teraz, przy takiej kadrze, pieniądzach i trenerze Dujszebajewie, staje się może nie obowiązkiem, ale jedynym celem w Lidze Mistrzów.
Tymczasem FC Barcelona się cieszy. Wygrała finał mimo że od już 14. minuty straciła podstawowego środkowego rozgrywającego Luke Cindricia. Chorwat doznał kontuzji. FC Barcelona finał mogła zamknąć już w regulaminowym czasie gry. W 59,15 minucie grała w przewadze, prowadziła 28:27, ale Dika Mem nie trafił w bramkę. Łomża Vive Kielce też miało piłkę na wygraną, w dogrywce. Rzut Kulesza obronił Perez de Vargas, a po chwili po próbie Alexa Dujszebajewa w ostatniej sekundzie dogrywki piłka odbiła się od obrońcy i poleciała tuż obok słupka.