"A w życiu. Nie rozumiem takich słów". Dujszebajew zaskakuje przed Final4 LM

- Nie pokażę im tamtego meczu - zaskakuje Talant Dujszebajew. Z trenerem Łomży Vive Kielce rozmawiamy przed Final4 Ligi Mistrzów piłkarzy ręcznych. W półfinale Kielce zagrają z węgierskim Veszpremem. W 2016 polski zespół pokonał tego rywala w finale po karnych, mimo że 15 minut przed końcem przegrywał różnicą aż 9 bramek!

W sobotę o godz. 15 mistrzowie Polski zagrają w półfinale z Telekomem Veszprem. O godz. 17.45 w drugim półfinale zmierzą się THW Kiel i Barcelona. Finał zaplanowano na niedzielę na godz. 17.45, a mecz o brązowy medal na godz. 15. Relacje na żywo z Final4 w Kolonii na Sport.pl, transmisje w Eurosporcie 1 oraz w Eurosporcie Extra dostępnym w player.pl

Zobacz wideo Będzie ulica imienia Igi Świątek? "Dla nas jest wyjątkową osobą"

Łukasz Jachimiak: W rozmowie z Eurosportem pański zawodnik Arkadiusz Moryto powiedział tak: "Dwa dni pokażą czy sezon jest udany, czy tak naprawdę spisany na straty". Aż tak bardzo uzależniacie ocenę sezonu od tego czy wygracie Ligę Mistrzów?

Talant Dujszebajew: A w życiu! Nie rozumiem takich słów Arka. Sezon nie może być nieudany, kiedy jesteś mistrzem Polski i masz awans do Final4 Ligi Mistrzów. To już jest bardzo udany sezon. A może być jeszcze lepiej.

W Final4 byliście ostatnio w 2019 roku. Wracacie jako zespół, który może to wygrać, bo w sezonie pokazaliście ogromny potencjał, choćby wygrywając oba grupowe mecze z Barceloną i oba z Flensburgiem, a później też oba z Montpellier w ćwierćfinale.

- Już w 2020 roku byliśmy przygotowani, żeby znów być w Final4, a w 2021 roku byliśmy nawet gotowi na wygranie Ligi Mistrzów. Wtedy nasze plany się nie powiodły, nie ukrywamy, że nie byliśmy zadowoleni. Ale okej, to już jest historia, teraz znów jesteśmy w Final4, a dobra praca chłopaków i to, że walczyli jak równy z równym z najlepszymi, dają optymizm. Chcemy walczyć, chcemy wygrać, nie chcemy być tylko uczestnikiem Final4 - nie, nie, my jeszcze nie jesteśmy zadowoleni. I tutaj zgadzam się z Arkiem, że musimy mieć tylko jeden cel - wygranie Ligi Mistrzów. I potem możemy sobie gadać czy to był udany sezon. Chociaż powiem szczerze - mogę podpisać w ciemno, że co roku zdobywamy mistrzostwo Polski i jesteśmy w Final4 Ligi Mistrzów. Proszę mi to dać na piśmie i podpisuję od razu!

Czy jesteście w formie na wygranie Ligi Mistrzów? Po meczach z Wisłą Płock wasi kibice pewnie się niepokoją. Finał Pucharu Polski w Tarnowie przegraliście 27:34. Wcześniej w ostatniej kolejce ligi zremisowaliście w Płocku 20:20 i to wam wystarczyło do obrony mistrzostwa, ale przyzna pan, że nie graliście jak z Barceloną w grupie LM czy jak w niedawnych ćwierćfinałach z Montpellier?

- Nie graliśmy, prawda. Ale sezon jest bardzo długi i trudny. Zaczęliśmy trenować 1 sierpnia, więc sezon trwa dla nas już 10 i pół miesiąca. Bardzo trudno jest wytrzymać w równej formie tak długo. Graliśmy super w październiku i w listopadzie, w grudniu mieliśmy trochę gorszy okres, potem znów byliśmy bardzo dobrzy. To jest normalne, gdy masz 65-70 meczów do rozegrania. Kibice muszą zrozumieć, że w Łomża Vive Kielce grają tylko ludzie, a nie maszyny. I gdybyśmy grali z Płockiem finał między ćwierćfinałami Ligi Mistrzów, to nie wygralibyśmy polskiej ligi.

Natomiast finał Pucharu Polski grany po skończeniu ligi, po skończeniu sezonu, to nie jest najlepsze wyjście. Nie mam pretensji, że Płock wygrał. To było zasłużone zwycięstwo, gratuluję i koniec. Ale pewne rzeczy musimy lepiej ustalać na początku sezonu, gdy planowany jest terminarz. Gdybyśmy grali ligę z systemem play-off, to wtedy byłaby inna rzecz, sezon zasadniczy nie miałby takiego znaczenia. Ale jeżeli my gramy o każdy punkt, o każdą piłkę, to liga jest priorytetem i moim zdaniem trzeba najpierw skończyć Puchar Polski, potem ligę i Final4 Ligi Mistrzów czy Final4 Ligi Europejskiej [w tym turnieju zagrała Wisła i zajęła trzecie miejsce] to już powinna być koronacja sezonu. Musimy myśleć o sportowcach. Ale podkreślam - to nie jest krytyka, to jest analiza. Robię ją po to, żeby było lepiej. Wygrać może Płock, wygrać mogą Kielce, ale nie utrudniajmy nikomu zadania. Bo być w gazie przez cały sezon się nie da. Coś takiego widziałem chyba tylko raz w historii. Mówię o takiej dominacji, że jeden zespół wygrał wszystkie rozgrywki i wszystkie mecze w całym sezonie.

Mówi pan o Barcelonie?

- Tak, w ubiegłym sezonie była bezbłędna. Wygrała wszystkie mecze Ligi Mistrzów i wszystkie mecze w Hiszpanii. Rozegrali 55 czy 57 meczów i mieli komplet zwycięstw. Przeszli do historii. Bardzo trudno będzie komukolwiek to powtórzyć.

Wy z tą Barceloną wygraliście oba mecze w trwającej edycji Ligi Mistrzów. Jesteście więc zespołem na tym samym poziomie?

- Tak, jesteśmy. Barcelona miała dużo problemów, nie grała na swoim najwyższym poziomie, ale wygrać w Barcelonie w stylu, w jakim wygraliśmy - to zawsze jest ważne. To buduje naszą mentalność, to na pewno wzmacnia głowy chłopaków.

Czy dla mentalności i dla głów chłopaków przygotował pan już fragmenty niezapomnianego finału Ligi Mistrzów z 2016 roku? Półfinał gracie z Veszpremem, więc pewnie dobrze będzie pokazać, jak wtedy wygraliście po rzutach karnych, mimo że na 15 minut przed końcem przegrywaliście różnicą aż 9 bramek?

- Wszyscy mnie o ten mecz pytają, a ja nie żyję historią. Żyję tylko tym, co jest dziś i co będzie jutro. To jest bardzo fajna historia naszego klubu, ale nasze chłopaki muszą tworzyć swoją. Dlatego nie pokażę im tamtego meczu. Niech o nich mówią tak, jak mówili o Bieleckich, Lijewskich, Szmalach, Zormanach i Chrapkowskich. Niech przyjdzie ich czas. Ale żeby przyszedł, oni nie muszą patrzeć na historię. Oni muszą patrzeć na siebie. I muszą chcieć stać się legendami tego klubu. Dlaczego mam im nie postawić jeszcze większego celu?

Jaki cel może być większy niż wygranie Ligi Mistrzów?

- Możemy być pierwszym zespołem w historii, który dwa razy z rzędu wygra Ligę Mistrzów, odkąd wprowadzono Final4. Dlaczego nie? Oczywiście teraz Barcelona ma tę możliwość, bo wygrała poprzednią edycję i gra w Final4. Ale wierzę, że my może wygrać najbliższe Final4 i powtórzyć to za rok. Musi być wielka motywacja. O finale z 2016 roku możemy myśleć, możemy o nim rozmawiać, ale nie żyjmy nim, bo mam nowych chłopaków i - tak jak powiedziałem - oni muszą żyć swoją historią. Muszą spróbować stworzyć nową, wielką, fajną historię.

A propos historii - wie pan, że bilans meczów Kielce - Veszprem to tylko cztery zwycięstwa po stronie kieleckiej, jeden remis i aż 11 zwycięstw Węgrów? Wygląda na to, że w półfinale macie bardzo niewygodnego rywala. Zresztą, w waszym ostatnim Final4, w 2019 roku, przegraliście właśnie z tym przeciwnikiem, też w półfinale (30:33).

- Statystyki to statystyki i nie ma co gadać. Jeżeli Veszprem ma taki bilans z nami, to ma i już. Powiem jedno - Veszprem to w ostatnich 30 latach jeden z trzech najlepszych zespołów na świecie. Najlepsza jest Barcelona, drugi jest dla mnie THW Kiel i trzeci jest Veszprem. Jeszcze dodałbym Paryż. Ani Veszprem, ani Paryż nigdy nie wygrali Final4, ale w ostatnich latach oni zawsze są w najlepszej czwórce. To jest 13. edycja Ligi Mistrzów z formatem Final4 i chyba już 10. raz Veszprem w tym Final4 gra [w rzeczywistości szósty raz]. To są bardzo mocne statystyki. Nie ma co ukrywać, w hierarchii Veszprem stoi wyżej niż my.

Pomówmy o pańskich statystykach. Jako zawodnik i trener wygrał pan Ligę Mistrzów już w sumie pięć razy. Pewnie niewielu jest ludzi, którzy mogą się czymś takim pochwalić.

- Jako zawodnik wygrałem raz, jako trener - cztery. Trzy razy z Ciudad Realem i raz z Kielcami. Na pewno w Barcelonie, która wygrała Ligę Mistrzów pięć razy z rzędu od 1996 do 2000 roku byli gracze, którzy zdobyli wszystkie te puchary. A Tomas Svensson wygrywał sześć razy [w 1995 roku w barwach Bidasoi]. Andrei Xepkin ma nawet siedem takich pucharów.

Czyli jeszcze ma pan kogo gonić.

- Mam. Ale naprawdę nie śledzę takich statystyk. Mówię panu z głowy, po prostu to pamiętam. Jak skończę karierę i będę na emeryturze, to wtedy sobie poprzypominam więcej. Wtedy siądę i będę wszystko liczył, ha, ha! Teraz naprawdę chcę iść dalej, chcę tworzyć swoją historię i historię naszego klubu, żeby była jeszcze lepsza.

Zaczynałem cytatem, więc cytatem też skończę. Po przegranym finale Pucharu Polski Krzysztof Lijewski powiedział tak: "W szatni było dobrze, trener zareagował najlepiej, jak tylko mógł". Co pan powiedział drużynie po tym jak Płock przerwał waszą serię? Od 2014 roku do teraz wygrywaliście wszystkie krajowe trofea.

- To zostanie naszym sekretem. Przepraszam, ale to musi zostać w szatni.

Był pan spokojny?

- Oczywiście, że byłem spokojny. Puchar Polski nasz klub wygrywał przez 13 lat z rzędu, a ligę wygrywa już od 11 lat bez przerwy. Podpisałbym takie wyniki w ciemno na najbliższe 11 i 13 lat, ha, ha! W końcu zawsze przyjdzie czas, że chociaż jedno trofeum musisz przegrać. Oby to był zawsze puchar, a nie liga.

Myśli pan, że wasza dominacja w Polsce dalej będzie trwać latami? Nie wydaje się panu, że w Płocku rośnie wam wreszcie bardzo mocny rywal?

- My wygrywamy ligę od 11 lat bez przerwy, ale przez ten cały czas Płock był mocny. Naprawdę to widzę. I oby nasza rywalizacja była coraz mocniejsza. To jest dobre dla naszego sportu, dla piłki ręcznej w Polsce. Moim zdaniem Płock jest w stanie wygrać z każdym wszędzie. Nie tylko u nas, ale na każdym europejskim parkiecie. I to dla nas naprawdę bardzo dobrze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.