- Grałem w różnych krajach - w Polsce, Finlandii, Białorusi. Wszędzie wiadomo, że Rosja napadła na Ukrainę, na nasz dom, z którego jesteśmy bardzo dumni - zaczyna swoje przemówienie Ołeksandr Kyryłenko, które w formie wideo opublikowane zostało na stronie ukraińskiej federacji piłki ręcznej.
Kyryłenko to były piłkarz ręczny, reprezentant Ukrainy, którego polscy kibice mogą kojarzyć z gry w SPR Stali Mielec i Spójni Gdynia. Karierę zakończył trzy lata temu w Finlandii, po czym wrócił do ojczyzny. Teraz jest w Zaporożu, czyli mieście w południowo-wschodniej części Ukrainy, które znajduje się w pobliżu oblężonego Mariupolu, ale na które też cały czas spadają rosyjskie bomby.
- Co można powiedzieć Rosjanom? Że jeśli mają telewizory zamiast mózgów, to nie da się ich przekonać - rozkłada ręce Kyryłenko. - Dlatego przede wszystkim dziękuje nam, Ukraińcom. Naszym siłom zbrojnym, obronie terytorialnej, ale też mieszkańcom Chersonia, Mariupolu, Melitopolu. Teraz jest im bardzo ciężko. Ale wierzę, że wygramy, bo jesteśmy razem. Chwała Ukrainie! Chwała bohaterom! - kończy Kyryłenko.
Kyryłenko nie jest jedynym ukraińskim sportowcem, który nie tylko broni ojczyzny przed napaścią Rosjan, ale też bezradnie przygląda się kremlowskiej propagandzie. - Na początku jeszcze rozmawiałem z rodzicami, ale teraz już przestaliśmy. Oni mi nie wierzą. Nawet w to, że do mnie strzelali, że byłem pod kulami. Oglądają telewizję w Rosji i widzą wszystko zupełnie inaczej. Że mamy tu faszystów, nazistów i grabieże - mówił kilka dni temu Ołeksandr Alijew, były reprezentant Ukrainy i piłkarz Dynama Kijów, który mieszka w Ukrainie, ale urodził się w Rosji, gdzie zostali jego rodzice.
Rosyjska propaganda wojnę w Ukrainie przedstawia kłamliwie. Sam Władimir Putin nawet nie nazywa tego wojną, a operacją specjalną. Nie potrafiąc zwyciężyć na froncie, próbuje pokonać Ukrainę przynajmniej we własnej telewizji, gdzie ze wszystkich sił wmawia ludziom, że w Ukrainie są naziści czy zagrażająca całemu światu broń chemiczna i biologiczna.
Ale to nie jest nic nowego, bo o wykastrowaniu niezależnych mediów czy zdławieniu politycznych przeciwników od lat pisze m.in. Garri Kasparow - były wybitny rosyjski szachista, który już dawno przewidział ruchy Putina i ostrzegał, że jest zagrożeniem dla całego świata.
Kasparow problemów w funkcjonowaniu państwa doszukuje się też w samym społeczeństwie. W tym, że wiele osób naprawdę wierzy w reżimową historię serwowaną obywatelom przez jedyną słuszną władzę. - Jest też duża grupa ludzi, która udaje, że wierzy władzy ze strachu. A następnie są tacy, którzy mogą wierzyć lub nie, ale ich ambicja i nastawienie na przetrwanie, a zwłaszcza dobre prosperowanie, pcha ich do tego, by demonstrować wiarę w fałszywe narracje - tłumaczył Kasparow w zeszłym roku na łamach "New York Timesa".