Od kilkunastu dni trwa inwazja wojsk rosyjskich na Ukrainę. W wyniku ataku Rosjan śmierć ponoszą niewinne osoby. Setki tysięcy ludzi uciekły przed wojną za granicę, w tym do Polski. Nie wszyscy jednak chcą opuszczać swoją ojczyznę i chronią się w domach, piwnicach czy schronach.
W ten sposób próbują przetrwać m.in. bliscy trenera piłkarzy ręcznych Chrobrego Głogów, a także golkipera tego zespołu. Witalij Nat i Anton Derewiankin opowiedzieli o strachu, jaki towarzyszy im od początku najazdu Rosji na Ukrainę. Choć sami mieszkają w Polsce, martwią się o swoich ukochanych, którzy zostali w Ukrainie.
- Dzwonię do rodziców codziennie i na szczęście jeszcze nie zdarzyło się, by nie odebrali. Ostatnio jednak telefon mojego wujka milczał przez dwa dni i byłem przekonany, że jest już po nim. Przez głowę przychodziły mi najgorsze myśli, bo wujek mieszka w okolicach Kijowa, gdzie od ponad tygodnia toczą się najbardziej zaciekłe walki. Chwili wytchnienia nie mają też moi rodzice, którzy mieszkają w Donbasie - powiedział w rozmowie z WP Sportowe Fakty Anton Derewiankin.
- Bardzo mocno namawiałem rodziców na wyjazd do Polski, ale oni nie chcą opuszczać swojego domu. Sytuacja w Donbasie od ośmiu lat jest bardzo trudna, ale teraz działania wojenne są mocniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Jeszcze niedawno rodzice schodzili do piwnicy tylko, gdy usłyszeli syreny alarmowe, ale teraz doszło do tego, że przez dwa ostatnie dni w ogóle nie mogli opuszczać piwnicy i siedzieli tam wraz z moją siostrą i jej dzieckiem. Boję się w ogóle pomyśleć, co będzie, jeśli któregoś dnia nie będę mógł się do nich dodzwonić. Mój wujek z kolei mieszka w okolicach Kijowa, a tam praktycznie co chwilę latają bomby, słychać wybuchy i przeloty myśliwców. Myślę o tym cały czas - dodaje.
W niemal identycznej sytuacji jest także trener piłkarzy z Głogowa. Witalij Nat przyznaje, że nie potrafi skupić się na prowadzeniu zespołu. Jego bliscy zostali w Krzywym Rogu i Zaporożu.
- Jestem trenerem, więc przychodzę na wszystkie zajęcia zespołu, ale przyznam szczerze, że nie jestem w stanie skupić się na ich prowadzeniu. Moi asystenci widzą, co się dzieje, dlatego przejęli większość obowiązków. Od wybuchu wojny jestem z drużyną tylko ciałem - wyznał szczerze Nat.
- W Krzywym Rogu na początku wojny spadło kilka bomb i został ostrzelany most, ale później było już spokojniej. Gorzej jest w Zaporożu, gdzie przebywają rodzice mojej żony. Tam codziennie wyją syreny i sytuacja robi się coraz poważniejsza. Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie. Najlepiej byłoby mieć ich wszystkich przy sobie, ale nie wszyscy chcą opuszczać Ukrainę - opowiada o sytuacji swojej rodziny.
Zarówno Anton Derewiankin, jak i Witalij Nat starają się pomagać uchodźcom z Ukrainy. Trener Nat przyjął nawet pod własny dach aż osiem osób. - Mam czteropokojowe mieszkanie, więc nie jest źle. Oczywiście o komforcie możemy zapomnieć, ale nie to jest teraz najważniejsze. Pomagamy, jak tylko możemy i nie odmawiamy nikomu. Początkowo przebywało u nas pięć osób z Ukrainy, ale w czwartek córka zadzwoniła, że trzeba pomóc jeszcze trójce. Nie wyobrażam sobie, bym mógł komuś odmówić schronienia - opowiada.
- Od początku konfliktu praktycznie codziennie jeździmy do Wrocławia, gdzie uczestniczymy w doraźnej pomocy każdemu z uchodźców. Właśnie czekam na kolejny telefon i jak trzeba będzie, to znów wyruszę wieczorem pomagać do Wrocławia - dodaje natomiast Derewiankin, który także stara się zrobić dla rodaków, co tylko może.
Chrobry Głogów znajduje się na dziesiątym miejscu w tabeli PGNIG Superligi. Drużyna z województwa dolnośląskiego ma na koncie 20 punktów. W miniony weekend przegrała na wyjeździe z Łomża Vive Kielce 43:23.