"Z jednej strony podjechała ukraińska armia, z drugiej rosyjska". Wstrząsająca relacja Ukraińca

- Tylko jeden mój kolega, mogę nawet go nazwać bratem z Rosji, odzywa się do mnie. Cała reszta nawet nie pomyślała o tym, by zapytać, czy coś pomóc i jak wygląda sytuacja - mówi w rozmowie z WP Sportowe Fakty ukraiński szczypiornista Dmytro Doroszczuk. Zawodnik Torus Wybrzeża Gdańsk opowiedział też, jak wygląda sytuacja cywilów w jego kraju, a także podziękował Polakom za pomoc.

Wtorek to piąty dzień rosyjskiej inwazji na Ukrainę. W kraju toczą się ciężkie walki, rośni liczba ofiar również wśród cywilów. Zewsząd napływają dramatyczne relacje z tego, co dzieje się na Ukrainie. W rozmowie z WP Sportowe Fakty o dramacie rozgrywającym się w jego kraju opowiedział Dmytro Doroszczuk, szczypiornista gdańskiego Torus Wybrzeża.

Zobacz wideo Nasz człowiek w Barcelonie i PSG. Syprzak: Zostałem rzucony na głęboką wodę

- Znajomy z Melitopola siedzi w piwnicy. Z jednej strony jego domu podjechała ukraińska armia, z drugiej rosyjska i walki toczyły się dosłownie nad jego głową. On jest pośrodku. Dwa dni temu wysyłał mi jeszcze wiadomości. Kończyła mu się bateria. Ciężko jest wspierać kolegę, który podczas rozmowy mówi, że nie ma nic i jadą w jego kierunku czołgi. Potem nie miałem już z nim kontaktu. Rodzina innego kolegi, który gra w jednej z lig arabskich od trzech dni siedzi w piwnicy w budynku w miejscowości Browary pod Kijowem, gdzie toczą się zażarte walki. Rozmawiał z bliskimi i podczas rozmowy widział, jak wszystko się trzęsie. Do tego wokół jest mnóstwo dywersantów, Rosjanie przebierają się w ukraińskie mundury, zagrożenie dla cywili jest olbrzymie – mówi Doroszczuk.

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

"Straciłem wielu kolegów z Rosji, niektórych z nich uznawałem za przyjaciół"

W całej Polsce organizowana jest pomoc dla uchodźców z Ukrainy. Dziesiątki tysięcy ludzi kieruje się w stronę granicy. Polacy organizują zbiórki, zapewniają Ukraińcom również transport i schronienie. - Bardzo się cieszę z tego, że przede wszystkim Polska nam bardzo pomaga i wpuszcza ludzi na granicy. Każdego dnia są tam dziesiątki tysięcy ludzi, którzy ratują swoje rodziny i dzieci. Zdjęto barykady z granicy, więc bardzo wam dziękujemy, wielki szacunek dla was, bo nie tylko podaliście nam rękę, ale również serce. chciałem podziękować każdemu Polakowi, który nas wspiera i pomaga. Nawet jak ktoś tylko pomyśli dobrze o Ukrainie, to też bardzo mu dziękuję – powiedział Ukrainiec.

Państwa na całym świecie nakładają na Rosję sankcje. Te nie omijają też sportu. Coraz więcej związków sportowych z różnych krajów nie chce rywalizować z Rosjanami. Rosjanie bronią się twierdząc, że nie należy mieszać sportu do polityki. - Ja do 2014 roku też tak myślałem, a teraz wiem, że sport jest w pewnym sensie instrumentem propagandy. Cały świat musi pokazać Rosjanom, co się dzieje, bo jak tego się nie skończy, umrze wiele osób. Sport musi w tym pomagać, to jedno z narzędzi – odpowiada szczypiornista.

Niektórzy rosyjscy sportowcy opowiedzieli się przeciwko wojnie. To są jednak pojedyncze przypadki. Doroszczuk zdradził, że jego znajomi Rosjanie nawet się z nim nie skontaktowali. - Teraz zaczął się ten konflikt i tylko jeden mój kolega, mogę nawet go nazwać bratem z Rosji, odzywa się do mnie. Cała reszta nawet nie pomyślała o tym, by zapytać, czy coś pomóc i jak wygląda sytuacja. Ten kolega powiedział mi, że zakazano mu się wypowiadać w sprawie i wyjawił, że narracja jest taka, że to tylko interwencja, żadna wojna. Rosjanie też się boją Putina i służb. Rozmawiałem też z innymi kolegami z Ukrainy, którzy grali z Rosjanami, i mało który interesuje się tym, co dzieje się u nas. Straciłem wielu kolegów z Rosji, niektórych z nich uznawałem za przyjaciół. Ta sytuacja pokazała, jak wiele warte jest ich wcześniejsze gadanie. Został mi jeden rosyjski przyjaciel – powiedział.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.