Wybitny reprezentant nie kryje rozczarowania. "Wszystkiego tym nie usprawiedliwimy"

Łukasz Jachimiak
- Wszystkiego na pewno tym nie usprawiedliwimy - mówi Artur Siódmiak po porażce Polski z Niemcami 23:30 w 3. kolejce ME piłkarzy ręcznych. Nasz wybitny obrońca sprzed lat twierdzi, że nie tylko przez kłopoty trenera Patryka Rombla z obrońcami zagraliśmy słabo.

Miał być horror jak za starych, dobrych czasów. Marzyło nam się zwycięstwo nad Niemcami. Niestety, przegraliśmy wyraźnie. Polscy piłkarze ręczni mimo porażki awansowali do drugiej fazy mistrzostw Europy. Ale znacznie utrudnili sobie drogę do marzenia, czyli do półfinału.

Zobacz wideo Nasz człowiek w Barcelonie i PSG. Syprzak: Zostałem rzucony na głęboką wodę

Grupę 2. w II fazie ME zaczynamy z zaliczonym wynikiem meczu z Niemcami, czyli bez punktów na koncie. Od 20 do 25 stycznia zagramy kolejno z: Norwegią, Szwecją, Rosją i Hiszpanią. Tylko dwie najlepsze drużyny awansują do półfinałów.

Łukasz Jachimiak: Jak słowem podsumujesz mecz z Niemcami? Rozczarowanie czy zrozumienie, bo przy aż tylu nieobecnych w obu drużynach mającym szerszą kadrę Niemcom łatwiej było znaleźć dobrych zastępców?

Artur Siódmiak: Rozczarowanie jest na pewno. Byliśmy po prostu gorsi. Najbardziej widać to było w porównaniu ich i naszej obrony.

Tuż przed meczem przez covid wypadł nam Maciej Gębala, a w pierwszych minutach przez kontuzję musiał zejść Bartłomiej Bis. Wcześniej trener Patryk Rombel stracił jeszcze czterech innych ludzi ze środka obrony.

- I wyszło na to, że radzić sobie musieli Ariel Pietrasik i Melwin Beckman, którzy jeszcze sobie z tym po prostu nie radzą. Ale popatrzmy dalej - gra w ataku była rwana, dużo było indywidualnych zagrań, mało było kontr, no i graliśmy ze znacznie słabszą skutecznością rzutową. Jak zbierzemy wszystko w całość, to mamy wynik meczu. Może troszeczkę za wysoki, ale Niemcy wygrali zasłużenie. Oni podyktowali swoje twarde warunki w obronie, w ataku grali dla nas bardzo niewygodnie, konsekwentnie, z czym nie poradziła sobie nasza obrona, a i nasi bramkarze nie mieli dobrego dnia.

Czyli za proste byłoby tłumaczenie wszystkiego ogromnymi problemami ze środkiem obrony?

- Wszystkiego na pewno tym nie usprawiedliwimy. W ataku też nie było pewności - Daszek przestrzelił, Moryto przestrzelił, a słabo zagrał Sićko. Ustawialiśmy akcje pod niego, spłaszczaliśmy strefę, żeby z dziewiątego-dziesiątego metra szedł w górę, a co on robił? Koziołek i pchał się między Niemców. Posypał się nam atak. Nie wyszło raz, drugi, trzeci, zabrakło konceptu i zaczęła się indywidualna gra. Albo pchanie wszystkiego do koła. Tak czytelne, że Niemcy wygarniali piłki i powiększali przewagę. Przegraliśmy zasłużenie i szkoda, że tak to wyglądało. Ale trzeba patrzeć dalej, bo jesteśmy w drugiej rundzie mistrzostw, mamy przed sobą cztery mecze i jeszcze wszystko jest otwarte.

Teoretycznie tak. Ale uważasz, że możemy wygrać kolejno z Norwegią, Szwecją, Rosją i Hiszpanią? Bo chcąc awansować do półfinału chyba powinniśmy pokonać wszystkie wymienione drużyny. Trudno to sobie wyobrazić.

- Myślę, że dwa mecze możemy wygrać. Liczę, że tak będzie i że zajmiemy w mistrzostwach miejsce w okolicach ósmego. Myślę, że to by dobrze oddawało naszą siłę. Jestem realistą i w tym roku jeszcze nie oczekuję od kadry walki o medale. Oczekuję tego, co widziałem w meczach z Austrią i Białorusią - uśmiechów na twarzach, walki, determinacji. W tych meczach było widać, że zespół nam się tworzy. Z Niemcami już tego nie zobaczyliśmy. Gra się tak, jak przeciwnik pozwala, Niemcy nam na za dużo nie pozwolili. Ale grajmy dalej, walczmy.

A co z tymi medalami? Wierzysz, że za rok, na MŚ w Polsce i Szwecji, nasza kadra już naprawdę będzie w stanie powalczyć o podium?

- Za rok już naprawdę powinniśmy mieć apetyty na medale. A nabrać w to wiary można dobrą grą teraz. Naprawdę powalczmy na mistrzostwach Europy o pierwszą ósemkę.

Więcej o: