Rok temu reprezentacja Polski piłkarzy ręcznych zajęła 13. miejsce w mistrzostwach świata w Egipcie. Bez rewelacji, jasne. Ale gra naszych szczypiornistów wyglądała lepiej niż wynik.
Z mistrzami Europy Hiszpanami przegraliśmy jedną bramką - 26:27. Pewnie pokonaliśmy Brazylię (33:23) oraz Urugwaj (30:16) i zaczęliśmy wierzyć, że młody zespół nawiąże do sukcesów, jakie przez lata osiągała kadra Bogdana Wenty.
- Chłopcy zrobili fajną robotę, urośli, uwierzyli w siebie. I teraz się zaczynają prawdziwe mistrzostwa - mówił nam wtedy Wenta.
- Wierzę, że drużyna pójdzie dalej jak my w Chorwacji w 2009 roku, gdy mieliśmy jeszcze trudniejszą sytuację, bo drugą fazę zaczynaliśmy bez punktów, ale wygraliśmy wszystko i później poszliśmy po medal - dodawał.
Niestety, zamiast zwycięstw nad Węgrami i Niemcami była porażka 26:30 oraz remis 23:23 i Polska nie awansowała do ćwierćfinału. Sukcesu nie było. Ale to nie znaczy, że nie będzie.
- Bardzo mało zabrakło do zwycięstwa nad Niemcami w tamtych mistrzostwach. Bardzo mało zabrakło też w meczach z Hiszpanami, wtedy i kilka dni temu, w ramach przygotowań do mistrzostw Europy. Brakuje ułamka szczęścia, żeby drużyna wygrała z wielkim zespołem i żeby w siebie w pełni uwierzyła - mówi Sławomir Szmal, kiedyś wybitny bramkarz i kapitan kadry, a dziś wiceprezes Związku Piłki Ręcznej w Polsce.
Szmal jest przekonany, że wygrana nad którymś z wielkich rywali uwolni potencjał naszej wciąż młodej drużyny. Ale na słowacko-węgierskich mistrzostwach Europy ta drużyna musi najpierw zdać dwa trudne testy.
- Pierwszy mecz, z Austrią, będzie bardzo ważny dla tego młodego zespołu, bo zawodnicy będą musieli utrzymać w ryzach emocje i zagrać to, co zostanie im narzucone przez trenera. Później czeka ich Białoruś, która w ostatnich latach zrobiła duży progres - mówi Szmal.
Dopiero po tych dwóch niewygodnych rywalach Polska spotka się z jedną z potęg piłki ręcznej - z Niemcami. Mecz z nimi może decydować o pierwszym miejscu w grupie D. Tego sobie życzmy. Ale może być też tak, że po Austrii i Białorusi będziemy w trudnej sytuacji. Z grupy do dalszej gry przejdą dwie najlepsze drużyny. A nasza - mimo że ma duży potencjał - nie jest jeszcze tak dobra, żebyśmy pewnie czekali na jej awans.
- Trener Patryk Rombel tworzy zespół od dwóch i pół roku. Objął go w trudnej sytuacji. W większości grają nowi zawodnicy. Duże doświadczenie mają tylko Przemysław Krajewski, Michał Daszek oraz Kamil Syprzak - Szmal porządkuje sytuację.
- Przez trenera został wprowadzony nowy system grania i jego zderzenie z tym, jak zawodnicy grają w klubach, było dosyć problematyczne - mówi dalej wiceprezes ds. szkolenia.
- Mistrzostwa świata w Egipcie trzeba ocenić pozytywnie. Drużyna zagrała kilka dobrych spotkań. Pokazała, że potrafi wygrywać ze średniakami i nawiązała walkę z mocnymi - dodaje Szmal. Ale jednocześnie uważa, że jeszcze nie przyszedł moment, w którym możemy oczekiwać od kadry, że zrobi kolejny krok.
Tego bardzo chcemy i niecierpliwimy się, bo już za rok razem ze Szwedami zorganizujemy mistrzostwa świata. Od lat marzymy, że w 2023 roku, u siebie, polscy piłkarze ręczni wrócą do czołówki. Że to wtedy po sukcesy ruszy nowe pokolenie.
- Ze swojej kariery pamiętam, jak każdy z nas marzył o medalu ME 2016, które odbywały się w naszym kraju. To normalne. Ale trzeba też być realistą. Nasz zespół tak naprawdę ciągle jest na początku swojej drogi. Tak uważam - podkreśla Szmal. - Dlatego za cel minimum uznaliśmy wyjście z grupy. I to jest ambitny cel - dodaje.
Czy rzeczywiście wyjście z grupy to cel aż tak ambitny? Raczej po prostu realny.
- Jordi Ribera po naszym meczu powiedział, że ten zespół stać na wszystko. Tak podsumował. I wcale nie podsumował swojego zespołu, tylko nasz - mówi prezes ZPRP Henryk Szczepański.
Czyli polska czarnym koniem mistrzostw Europy? - Chcielibyśmy! Ale może lepiej niech odpowie Sławek Szmal - mówi Iwona Niedźwiedź, która jest w Bratysławie i rozmawia z kadrowiczami dla oficjalnej strony ZPRP.
- Mamy trochę problemów. Tomasz Gębala jest szefem obrony w zespole mistrzów Polski [Łomża Vive Kielce], a w reprezentacji go nie ma. To bardzo ważna postać. Ale musiał się poddać operacji. Szymon Sićko niestety przez kontuzję nie grał meczów kontrolnych - Szmal woli być ostrożny.
Szmal ma rację. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę ogromne covidowe osłabienia naszej kadry. Przed wyjazdem na ME pozytywne wyniki mieli Dawid Dawydzik i Rafał Przybylski. To jeszcze nie był koniec świata.
Ale po serii testów w Bratysławie odpadli nam Adam Morawski, Piotr Chrapkowski, Jan Czuwara, Kacper Adamski, Damian Przytuła i Bartłomiej Bis oraz cztery osoby ze sztabu.
W miejsce wymienionych zawodników trener Rombel powołał awaryjnie Melwina Beckmana, Mikołaja Czaplińskiego, Krzysztofa Komarzewskiego, Macieja Zarzyckiego i Mateusza Zembrzyckiego. Ta piątka przeszła już na miejscu testy, ale nie wiadomo czy zostanie dopuszczona do gry z Austrią. Może być tak, że w pierwszym meczu mistrzostw Rombel będzie miał do dyspozycji tylko 12 graczy, a nie 16, jakich można zgłosić.
Nasza ekipa denerwuje się chaosem i tym, jak jest w tym bałaganie traktowana. W rozmowie z oficjalną stroną ZPRP dyrektor sportowy związku Damian Drobik poinformował, że złożyliśmy protest i staramy się już koncentrować tylko na sportowej stronie mistrzostw. Ale na pewno nie jest to łatwe.
Szmal przekonuje, że to - mimo wszystkich okoliczności - po prostu konieczne. - Piłka ręczna w Europie wygląda tak, że kolejne kraje zaczynają się liczyć. Nie chcę wróżyć z fusów, czy nasz zespół może osiągnąć zdecydowanie wyższy cel niż wyjście z grupy. Uważam tylko, że stać nas na zwycięstwa nad Austrią i Białorusią, a później po prostu moglibyśmy się skonfrontować ze światową czołówką - mówi.
- Moim zdaniem mamy zespół, który już nam dostarcza kapitalnych emocji. Kiedyś kadra ze Sławkiem Szmalem w składzie do tego nas przyzwyczaiła i super, że teraz kadra Rombla też gra mecze, które się ogląda w ogromnym napięciu. A jeśli doszedłby do tego jakiś fajny wynik, to byłoby rewelacyjnie - dodaje Niedźwiedź. - Moim zdaniem w naszej kadrze już rodzi się przekonanie, że jesteśmy w stanie wygrać z każdym - kończy była szczypiornistka. Oby miała rację!