Takiego karnego jeszcze nie było. "Sędziowie sami zwariowali" [WIDEO]

Do kuriozalnego rzutu karnego i niespotykanej sytuacji doszło w meczu PGNiG Superligi mężczyzn.
Zobacz wideo "Mało osób w nas wierzyło przed mistrzostwami. Nie tylko w telewizjach, ale ogólnie"

Do zdarzenia doszło w meczu drugiej kolejki PGNiG Superligi: Azoty Puławy - MKS Kalisz. W siedemnastej minucie goście przy prowadzeniu gospodarzy 10:7, drużyna Tomasza Strząbały dostała rzut karny.

Kuriozalne zachowanie obrońcy przy rzucie karnym

Do piłki podszedł kołowy gości - Mateusz Kus. Wtedy doszło do kuriozalnej sytuacji, bardzo rzadko spotykanej na parkietach piłki ręcznej. Stojący przy linii dziewiątego metra Łukasz Rogulski, kołowy Azotów Puławy zbyt szybko ruszył do wykonawcy rzutu karnego, by go przyblokować. Problem w tym, że Mateusz Kus jeszcze nawet nie oddał rzutu, a Rogulski wpadł na niego.

Wykonawca spojrzał w kierunku arbitrów i oddał rzut, ale trafił w słupek. Sędziowie natomiast pokazali Rogulskiemu dwie minuty kary, bo było to zachowanie niezgodne z przepisami i zarządzili powtórkę rzutu karnego (gdyby gol padł, to powtórki by nie było, ale Rogulski też raczej byłby ukarany). Co ciekawe, w niej, już bez żadnych "niespodzianek" Kus również nie zdobył gola.

- Ciekawy rzut karny w meczu Azoty vs Kalisz wrzucił pan Andrzej Miszczyński. Potem jeszcze Rogulski próbował dyskutować - napisał na Twitterze Tomasz Stinia.

- Nie dyskutować, bo wiedziałem, że to był błąd, ruszyłem za szybko i już nie mogłem wycofać. Upewniałem się, czy za coś takiego faktycznie są dwie minuty kary. Sędziowie sami zwariowali - odpowiedział Łukasz Rogulski. 

Ostatecznie Azoty Puławy niespodziewanie przegrały z MKS-em Kalisz 27:29 (17:14).

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.