Polacy przystępowali do spotkania ze Słowenią bez Kamila Syprzaka i Przemysława Krajewskiego, ale z powracającymi na ten mecz Maciejem Gębalą i Arkadiuszem Moryto. Pierwszy mecz ze Słowenią w eliminacjach mistrzostw Europy Polacy przegrali trzema bramkami w marcu - 29:32. W Opolu od początku wszystko szło jednak dobrze.
To Słoweńcy mieli spore problemy na początku spotkania. Nie zdobyli bramki przez aż 6,5 minuty i ani na chwilę nie objęli prowadzenia. Po pierwszych trzydziestu minutach obecna czwarta drużyna Europy przegrywała z Polakami 10:12.
Wejście w drugą połowę o wiele lepsze mieli jednak goście. Polacy stracili aż cztery gole z rzędu i Słoweńcy wyszli na najwyższe prowadzenie w całym meczu - 14:12. Później to Polacy grali lepiej i często wychodzili na dwubramkowe prowadzenie, ale nie mogli tego utrzymać.
To udało się dopiero przy stanie 25:24. Polacy wyszli na dwubramkowe prowadzenie i utrzymywali je do ostatniej minuty spotkania. Wtedy trafili jednak Słoweńcy i byli już tylko o bramkę od zawodników Patryka Rombla. Rombel poprosił o czas, ale chwilę później Polacy nie wykorzystali swojej szansy.
Do końca spotkania pozostawały sekundy, a Słoweńcy wykorzystali błąd Polaków i wyrównali. Gra została wznowiona na pięć sekund przed końcem meczu. Piłka trafiła do Michała Daszka, który oddał rzut w ostatniej sekundzie i trafił, dając Polakom pierwsze od dziewięciu lat zwycięstwo nad Słowenią.
Zwycięstwo 27:26 daje Polakom spore szanse na awans na mistrzostwa Europy. Na jeden mecz przed końcem eliminacji zawodnicy Rombela wciąż są na trzecim miejscu w tabeli grupy piątej, z której na turniej awansują dwie drużyny, ale wygrana z Holandią w niedzielę, 2 maja da im upragniony awans. Warto dodać, że na turniej pojadą także cztery najlepsze drużyny z trzecich miejsc, ale brak wygranej z Holandią sprawi, że Polacy będą musieli patrzeć na wyniki pozostałych zespołów.