Klęska Łomży Vive w Lidze Mistrzów w Paryżu. Najwyższa porażka od 18 lat

Piłkarze ręczni Łomży Vive Kielce po fatalnej grze w obronie i ataku w pierwszej połowie meczu z PSG przegrali aż 26:37. To wyrównanie ich najwyższej porażki w tych rozgrywkach sprzed prawie osiemnastu lat.

Zawodnicy Łomży Vive Kielce chcieli w Paryżu zrobić kolejny krok do wygrania grupy. Mieli bowiem dwa punkty przewagi nad niemieckim Flensburgiem, ale dwa mecze rozegrane więcej. Podopieczni Talanta Dujszebajewa mają swoje problemy. Do grona kontuzjowanych Krzysztofa Lijewskiego, Hiszpana Angela Fernandeza oraz Islandczyka Haukura Thratsarsona dołączył rodak ostatniego, prawoskrzydłowy Sigvaldi Gudjonsson, który ma naderwany mięsień i nie zagra kilka tygodni.

Zobacz wideo "Mało osób w nas wierzyło przed mistrzostwami. Nie tylko w telewizjach, ale ogólnie"

Trener Talant Dujszebajew zdecydował się przeciwko PSG grać systemem obrony 5-1. I ta decyzja okazała się błędem. Kielczanie mieli olbrzymie problemy w defensywie. Przede wszystkim z zatrzymaniem mierzącego zaledwie 172 centymetrów, 25-letniego Luca Steinsa. Holender grał pewnie tylko dlatego, że kontuzjowany jest Francuz Nikola Karatabić. Ale Steins momentami w pierwszej połowie ośmieszał kieleckich obrońców. Zdobył aż sześć bramek, kilka po wyjątkowej urody indywidualnych akcjach.

Goście nie mogli sobie również poradzić z zagraniami do kołowych PSG. Luka Karabatić i Kamil Syprzak co chwilę mogli liczyć na dokładne podania i do przerwy zdobyli pięć bramek. Mogli nawet więcej, ale kilka razy zatrzymał ich Andreas Wolff. Po kwadransie i przy wyniku 4:10, trener Dujszebajew zmienił obronę 5-1 na 6-0, ale niewiele to dało. W 26. minucie kielczanie przegrywali aż 8:16, a chwilę później stracili jedynego prawoskrzydłowego w składzie. Arkadiusz Moryto otrzymał bowiem czerwoną kartkę za uderzenie w twarz z rzutu karnego Vincenta Gerarda.

Co ciekawe, PSG super spisywał się w ofensywie, mimo że rzadko grał Mikkel Hansen. Jeden z najlepszych rozgrywających świata wchodził tylko na rzuty karne lub w momencie, jak jego zespół grał w liczebnej przewadze.

Łomża Vive przegrywałaby niżej, ale miała również duży problem w ofensywie. W pierwszej połowie kielczanie popełnili siedem strat i mieli bardzo słabą 48 proc. skuteczność. Dla porównania rywale trafiali z 76 proc. skutecznością.

- Kielczanie nie wyszli na boisko. To jest pogrom. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz przegrywali do przerwy tak wysoko - mówił Robert Lis, były reprezentant Polski, obecnie ekspert Eurosportu.

Ten kto liczył, że powtórzy się cud z pamiętnego finału Ligi Mistrzów z Telekomem Veszprem z 2016 roku i kielczanie odrobią dziewięciobramkową stratę, szybko się rozczarował. Bo po zaledwie pięciu minutach było 23:11. Dopiero w 37. minucie pierwszą bramkę zdobył Igor Karacić. W pierwszym meczu w listopadzie w Kielcach, wygranym przez gospodarzy 35:33, Chorwat trafił aż trzynaście razy!

Dla kielczan to wyrównanie najwyżej porażki w Lidze Mistrzów. Osiemnaście lat temu ulegli u siebie Fotexowi Veszprem 30:41.

Już w czwartek Łomża Vive Kielce zagra na wyjeździe z MOL-Pick Szeged.

PSG - Łomża Vive Kielce 37:26 (19:10)

PSG: Gerard, Genty - M. Hansen 6, Steins 6, Nahi 5, Prandi 5, Remili 4, Syprzak 4, Kristopans 3, L. Karabatić 3, Rene Toft Hansen 1, Kounkond.

Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki - Sićko 5, A. Dujszebajew 5, Vuković 4, Tournat 3, Kulesz 2, Moryto 2, Karalek 2, Surgiel 1, Karacić 1, Olejniczak 1, T. Gębala.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.