Pierwszy kwadrans meczu zapowiadał pogrom. Co prawda pierwszą bramkę rzucili Portugalczycy, ale już w szóstej minucie ich trener musiał prosić o czas, po gospodarze wyszli na prowadzenie 6:2. Dalej było tylko lepiej dla kielczan. Znakomicie kontrowali, a w bramce dobrze spisywał się Andreas Wolff. Ekipa gości wycofała bramkarza, ale i to nie przyniosło rezultatu. W efekcie w 15. minucie było już 15:5 dla Vive.
Wtedy w szeregi kielczan wkradło się rozluźnienie, bo przez siedem kolejnych minut zdołali rzucić tylko dwie bramki. Rywale odpowiedzieli natomiast sześcioma trafieniami. Tałant Dujszebajew poprosił wtedy o czas. Goście natomiast na dobre otrząsnęli się po fatalnym w ich wykonaniu początku, ale nie zdołali zmniejszyć straty do Polaków. Po pierwszej połowie Vive prowadziło 19:14
Nerwówka
W drugiej połowie Porto powoli, ale systematycznie odrabiało straty. Po 13 minutach drugiej połowy przewaga kielczan stopniała do trzech bramek (26:23). Dujszebajew znów poprosił o czas, ale zaraz po nim Rui Silva trafił do bramki gospodarzy.
Na siedem minut przed końcem meczu Vive powiększyło przewagę i prowadziło 29:25. Wtedy jednak polski zespół zanotował fatalną serię i na dwie minuty przed końcem prowadził tylko jedną bramką (29:28), co oznaczało, że czeka nas dreszczowiec.
Kluczowa akcja meczu miała miejsce 25 sekund przed końcową syreną. Przy wyniku 31:30 sam na sam z bramkarzem Vive, Mateuszem Korneckim, stanął Daymaro Salina, ale Polak obronił ten rzut. Dzięki temu polska drużyna odzyskała piłkę, a Michał Olejniczak ustalił wynik meczu na 32:30.
Po tym meczu Łomża Vive Kielce została liderem swojej grupy z dorobkiem 15 punktów. Kolejny mecz podopieczni Dujszebajewa zagrają na wyjeździe w czwartek z Mieszkowem Brześć.