Ten mecz już w zasadzie o niczym nie decydował. Polscy piłkarze ręczni po sobotniej porażce z Węgrami (26:30) stracili szanse na awans do ćwierćfinału mistrzostw świata. Poniedziałkowym spotkaniem żegnali się z turniejem w Egipcie. Zresztą podobnie jak Niemcy. Obie drużyny walczyły przede wszystkim o prestiż, ale też o miejsce w grupie (trzecie czy czwarte) oraz miejsce na koniec turnieju (9-12 czy 13-16).
- W meczu z Węgrami chyba za bardzo się nasi zawodnicy spięli. Nie udało się. Ale te mistrzostwa i tak przyniosły dużo dobrego - komentował Bartłomiej Jaszka, brązowy medalista MŚ z 2009 roku i ostrzegał, że choć poniedziałkowy mecz będzie toczył się o pietruszkę, Niemcy to nie są chłopcy do bicia. - Mają mocny zespół: złożony z doświadczonych ludzi z Bundesligi i dobrze grający na tych mistrzostwach, bo i z Węgrami, i z Hiszpanami byli blisko zwycięstw. Dlatego musimy wyjść na nich na luzie. Walczyć, pokazywać swoją najlepszą piłkę ręczną i wtedy mamy szanse - dodawał.
Polska może nie grała na pełnym luzie, ale do przerwy prowadziła z Niemcami jedną bramką (12:11). Przede wszystkim dzięki wybitnej postawie Adama Morawskiego, który miał 47. proc. skuteczności obron. Po przerwie były momenty, że potrafiliśmy odskoczyć rywalom na cztery bramki, ale na niespełna 10 minut przed końcem znowu był remis. I ten remis się utrzymał (23:23), choć w ostatnich sekundach meczu Patryk Walczak mógł dać nam zwycięstwo. Jego strzał z koła obronił jednak Andreas Wolff i to Niemcy kończą mistrzostwa na miejscach 9-12 (już wiadomo, że na 12.), a my 13-16 (13.).
Z grupy pierwszej do ćwierćfinału awansowały Hiszpania i Węgry. Z drugiej Dania i Katar, z trzeciej Francja i Norwegia, a z czwartej Szwecja i Egipt. Ćwierćfinały rozegrane zostaną w środę: Hiszpania powalczy z Norwegią, a zwycięzca tego meczu zmierzy się o finał z Danią albo Egiptem. W drugiej części drabinki Francja zagra z Węgrami, a Szwecja z Katarem.