Tak wygląda tabela grupy, z której do ćwierćfinałów MŚ 2021 awansują tylko dwie najlepsze drużyny. Do rozegrania zostały dwie kolejki - sobotnia i poniedziałkowa. W sobotę o godzinie 15.30 Hiszpania zagra z Urugwajem. Zapewne wygra i będzie miała już 7 punktów. Gdybyśmy później przegrali z Węgrami, to już przed ostatnią kolejką byłoby jasne, że z naszej grupy do ćwierćfinałów wyjdą Węgry i Hiszpania. Chcąc awansować, musimy wygrać i z Węgrami, i za dwa dni z Niemcami.
Dla przypomnienia jeszcze wyniki meczów, które Polska już rozegrała na MŚ w Egipcie:
Patryk Rombel: Może to wygląda jak nagły przeskok, ale ja wiem i będę to powtarzał, że teraz widzimy efekt pracy wykonywanej przez ostatnie półtora roku.
- Mieliśmy bardzo dużo utrudnień, których teraz nie ma. Chodzi głównie o mnóstwo kontuzji, które były szczególnie na początku mojej pracy. Poza tym my sukcesywnie poprawiamy wiele rzeczy. Cały czas poprawiamy. To trwa. To jest proces. Tu się nic nie stało i nic się nie wydarzy z dnia na dzień. Teraz wszyscy jesteśmy świadkami, że parę rzeczy w naszej grze wygląda lepiej. Ale dalej jesteśmy daleko od ideału. Jednak po meczach na tych mistrzostwach jestem święcie przekonany, że idziemy w dobrą stronę.
- Ani nie rozpaczałem, kiedy nam nie szło i nie wylewałem nigdzie żali, ani teraz nie skaczę z radości pod sufit. Bo wiem, że jeszcze naprawdę kawał drogi do tego, żeby było tak, jak chcemy.
- To było normalne i oczywiście to nie było łatwe. Gdybym powiedział, że mnie nie ruszyło, to bym skłamał. Bardzo mi zależy. Oczywiście bardziej z ambicjonalnego niż medialnego punktu widzenia. To boli, gdy reprezentacja Polski tak się męczy. Ale ja sobie zdawałem sprawę z tego, że trzeba być cierpliwym. I pracować jeszcze mocniej. Cały czas staraliśmy się powolutku wychodzić z dołu. I gonić.
- To prawda. Cieszę się, że jesteśmy na tym etapie. Ale podchodzimy do niego z pokorą. My w tych meczach nie będziemy faworytami. Musimy zagrać najlepiej jak w tym momencie potrafimy, żeby nawiązać z nimi walkę. Musimy jak najlepiej się przygotować, zagrać swoją najlepszą piłkę ręczną, ograniczyć błędy i wtedy możemy myśleć o czymś więcej niż tylko o nawiązaniu walki.
- No bo taka jest prawda. To nie jest z mojej strony jakieś granie. Ja naprawdę w zespół wierzę. Wierzę, że przy wykorzystaniu naszego potencjału, przy konsekwentnej grze jesteśmy w stanie walczyć z najlepszymi. Powtarzam to od początku, mówiłem tak nawet, gdy skład był przetrzebiony konuzjami. Wiem jaki mamy potencjał. Może jeszcze nie jesteśmy w stanie wykorzystać go w stu procentach. Jeszcze potrzebujemy czasu. Ale wiem, do czego zmierzamy.
- Trudno mi to ocenić. Ja zmiany zachodzące w zespole i w zawodnikach widzę wcześniej niż inni. Być może mecz z Hiszpanią coś zmienił, ale bardziej na pewno zadziałał czas jaki spędziliśmy razem przez ostatni miesiąc. I to wszystko, co się działo wcześniej. Nawet na tych zgrupowaniach, na których z różnych przyczyn nie dochodziło do grania. To praca, którą wykonaliśmy wszyscy - cały sztab i zawodnicy - przez ten cały czas powoli zaczyna przynosić efekty.
- Hmm, no nie, jednak nie. Wolałbym grać. Mecze pokazują, co się wypracowało. Najlepszym przykładem jest nasze ostatnie zgrupowanie. Przed wyjazdem na mistrzostwa świata mieliśmy możliwość rozegrania kilku meczów towarzyskich [23:26, 26:24 i 24:21 z Algierią i 25:23 z Rosją] i dwóch o stawkę [29:24 i 35:24 z Turcją w eliminacjach ME 2022]. To są takie rzeczy, które uczą cię najwięcej. Nie można nie doceniać możliwości grania.
- Tak, zwycięstwa budują. Ale przede wszystkim grając mecze, masz prawdziwą możliwość poprawiania się. Trening nie jest tak dobrym środkiem do rozwijania się, bo w nim błąd nic nie kosztuje. A mecz pokazuje wszystkie błędy. Pozwala wyciągać lepsze wnioski. Trening jest wygodny, ale granie meczów sprawia, że koncentracja i poziom muszą iść do przodu.
- O! Nigdy nie byłem blisko zostania ministrantem.
- Emocje są, od tego się nie ucieknie. Natomiast wydaje mi się, że dla zespołu jest lepiej, kiedy potrafię ocenić pewne rzeczy na chłodno. Albo nie na chłodno, bo emocje są. Na spokojnie staram się wszystko przemyśleć i wybrać najlepsze rozwiązanie. Oczywiście kiedy trzeba zareagować mocniej, to reaguję - zdarzają się takie sytuacje.
- Nie, bo ja nie gram przeciw nim bezpośrednio, tylko przeciw ich zespołom. Oni nic nie zmienią w graniu mojej drużyny. Jeśli nie idzie, to ja muszę to zmienić, rozmawiając ze sztabem, z zawodnikami. A kłócąc się, mógłbym tylko swój zespół zdenerwować.
- To prawda. Szybko wiedziałem, co chcę w piłce ręcznej robić. Już będąc bardzo młodym zawodnikiem, 23-letnim, zacząłem prowadzić drużyny młodzieżowe. To nie była lekka praca, ale chciałem się rozwijać. Przez siedem lat łączyłem bycie zawodnikiem z byciem trenerem. To był bardzo intensywny czas. W wieku lat 30 musiałem podjąć decyzję - albo wyjeżdżam z Kwidzyna i jeszcze parę lat pobiegam po boisku, albo całkowicie stawiam na bycie trenerem. Wtedy poświęciłem się pracy z młodzieżą. Decyzja była dla mnie prosta - zostałem trenerem trzech grup z różnych roczników, pracowałem w trzech różnych ligach. W domu nie było mnie od rana do nocy.
- Dawałem radę. Szybko się pojawiły sukcesy. Na wielu frontach, ze wszystkimi rocznikami. Wszystko się naturalnie toczyło do przodu. Aż doszedłem do funkcji trenera reprezentacji. Wszystko dzięki temu, że szybko sobie zdałem sprawę z tego, co mi sprawia największą frajdę.
- Jestem zdania, że jeśli dostaje się szansę wejścia piętro wyżej, to nie mam co się zastanawiać, czy jestem gotowy. Skoro ktoś mi daje taką możliwość, to znaczy, że on uważa, że jestem gotowy. W takim razie dlaczego ja miałbym w to wątpić? Zawsze odważnie podejmowałem decyzje. Jeśli była szansa, to ją brałem. Uważam, że nie wolno marnować szansy na rozwój.
- Dla mnie to są świetne wspomnienia. Działałem w innej rzeczywistości. Jeśli chodzi o otoczkę, a jeszcze bardziej jeśli chodzi o wymagania, o presję, o zawodników z którymi miałem tam do czynienia. To wszystko jest nie do przecenienia jeśli chodzi o doświadczenie, warsztat, o budowanie relacji w takim zespole. Zrobiłem wtedy mnóstwo notatek, z których korzystam teraz. Kierunek był ciekawy i wymagający.
- Było mi trudno, bo zrobiłem wielki błąd i pojechałem sam, bez rodziny. Życie samemu na Ukrainie przez prawie półtora roku dało mi się we znaki. Gdybym dziś podejmował decyzję o takim wyjeździe, to na pewno zrobiłbym wszystko, żeby zabrać rodzinę. Mając trójkę małych dzieci bardzo trudno jest żyć dwa tysiące kilometrów od domu. Przychodzą bardzo trudne chwile.
- Tak było. Tuż przed rozpoczęciem meczu w lidze ukraińskiej dostałem telefon, że u żony rozpoczyna się akcja porodowa. W tej sytuacji bardzo fajnie się klub zachował, bo od razu po meczu pozwolono mi wsiąść w samolot i polecieć do Polski.
- Oj dużo! Jestem Tałantowi bardzo wdzięczy, że dał mi możliwość dołączenia do jego sztabu przed igrzyskami. Pracowałem z nim już przed eliminacjami do Rio. Ten czas mi dużo dał, dzięki Tałantowi pootwierałem oczy na różne sprawy, rozwinąłem się. Jestem szczęśliwy, że mogłem takie doświadczenia zebrać.
- Nie. Ale byłem z tą kadrą do końca pracy trenera Dujszebajewa.
- Teraz marzy mi się tylko zwycięstwo nad Węgrami.
- To prawda, jest opracowana strategia, która ma nam pozwolić zbudować mocny zespół na te mistrzostwa. Realizowana jest też inna strategia - praca z młodzieżą w Szkołach Mistrzostwa Sportowego. Już dużo pracy włożyliśmy w ujednolicenie systemu szkolenia w SMS-ach i we wszystkich kadrach młodzieżowych. Od półtora roku jest to bardzo usystematyzowane. Idziemy w tym kierunku, by w całym pionie męskim nasz sposób gry był taki sam. Chodzi o to, żeby zawodnicy trafiający do kadry z SMS-ów i z młodszych kadr mieli od razu informacje, w jaki sposób kadra gra. Żeby im było łatwiej wchodzić do najważniejszej reprezentacji. Trafiają się młodzi i utalentowani zawodnicy i warto móc z nich jak najszybciej i jak najlepiej korzystać.
- Staram się tak nie myśleć. Nie wybiegam myślami dalej niż do meczu z Węgrami. Bardzo się ucieszę jeśli wygramy, jeśli chłopaki znów pokażą dobrą grę i ten charakter, który widzieliśmy w meczach z Hiszpanią, Brazylią i Tunezją. Będę zadowolony, jeśli plan, który wszyscy razem nakreślamy, oni wykonają w 80-90 procentach. Jeśli to się stanie, to będziemy sobie nakreślać kolejny cel i przygotowywać się do kolejnego meczu. Trzymam się prostego, pragmatycznego podejścia, bo to przynosi efekty.
- Wy od tego jesteście, wy to musicie robić, a my na całe szczęście możemy się skoncentrować na najbliższym meczu. Resztę zostawiamy wam. I mamy nadzieję, że dogonimy wasze oczekiwania.